Świadkowie Jehowy - forum dyskusyjne

BYLI... OBECNI... => DZIECIŃSTWO I DORASTANIE WŚRÓD ŚJ... => Wątek zaczęty przez: Blizna w 29 Kwiecień, 2016, 15:29

Tytuł: "Nowe" życie - da się?
Wiadomość wysłana przez: Blizna w 29 Kwiecień, 2016, 15:29
Jestem osobą, która zbudowała życie poza organizacją na nowo.
Jestem z niego zadowolona. Mam rodzinę, jestem szczęśliwa.
Czasem brakuje mi jednak przyjaciół.
Wszyscy przyjaciele okazali się niestety jedynie "przyjaciółmi", lubiącymi mnie warunkowo. Kiedy znalazłam się poza organizacją, jednomyślnie się mnie wyparli.
Po odejściu z organizacji miałam jedną bliższą koleżankę (katoliczkę), niestety niedawno przyjaźń się zakończyła.
Od października 2015 niestety w naszym kraju zaistniały dwa przeciwległe obozy. Nie jestem w stanie utożsamić się z obecną partią rządzącą, ona jest nią zachwycona. Miałyśmy umowę, że unikamy rozmów na ten temat ale w pewnym momencie stało się to niemożliwe.
Czy łatwo Wam budować od nowa przyjaźnie?
Tytuł: Odp: "Nowe" życie - da się?
Wiadomość wysłana przez: Nemo w 29 Kwiecień, 2016, 16:11
No niestety. Tematy polityczne są gorsze jak religijne. Na moje szczęście, wszyscy moi znajomi, i ci bliscy i dalsi, jesteśmy jednomyślni co do orientacji politycznych (zgodnych z Twoimi  :) ). Także z tym problemu nie ma. A jeżeli chodzi o organizację, to już 11 lat jestem poza i przez ten czas nie zmieniłem towarzystwa. Tzn. Nawet będąc wewnątrz organizacji, przyjaciół miałem "ze świata". W zborze to byli po prostu bracia, którzy czasami zapraszali na jakiegoś grilla, czy kolację. Odwdzięczaliśmy się tym samym i nic poza tym. Ale nie nazwałbym nawet wtedy, nikogo "przyjacielem". Na urlopy wyjeżdżaliśmy sami, albo ze znajomymi nie będącymi śJ. A i większość wolnego czasu spędzaliśmy też w tym samym "świeckim" towarzystwie.  A czy dzisiaj, mogę nazwać kogoś przyjacielem? Uważam, że kilku przyjaciół mam, takich naprawdę wypróbowanych. I mam nadzieję, że i oni mnie tak traktują. :) Byli nimi jak byłem śJ i są jak jestem poza organizacją.
Tytuł: Odp: "Nowe" życie - da się?
Wiadomość wysłana przez: TomBombadil w 29 Kwiecień, 2016, 18:55
Będąc w zborze miałam parę bliskich osób,na które mogłam liczyć. Obudzili się ze mną.Mamy zdrowe relacje,podobne doświadczenia życiowe, lubimy swoje towarzystwo. Ja łatwo nawiązuję znajomości i ogólnie nie czuję się osamotniona.W ludziach widzę serce,nie religię.I to jest świetne.
Tytuł: Odp: "Nowe" życie - da się?
Wiadomość wysłana przez: Lila w 29 Kwiecień, 2016, 21:15
Będąc w zborze miałam kilka koleżanek, które mogłam wtedy nazywać przyjaciółkami, chociaż były po prostu kumpelami, z którymi spędzałam czas, teokratycznie imprezowałam. Jako młode dziewczę nie szukałam przyjaciół w świecie i taki stan przez długi czas się utrzymywał. Nigdy jednak nie wartościowałam ludzi wg przynależności religijnej, więc gdy w pracy nawiązałam fajne znajomości, nie broniłam się przed nimi. Niektóre z nich przetrwały próbę czasu, inne nie. Kilkanaście lat temu poznałam kumpla, z którym toczyłam wielogodzinne rozmowy na tematy związane z "prawdą". Ostro się nie zgadzaliśmy i w końcu ustaliliśmy, że żeby się nie pozabijać, nie będziemy o tym więcej gadać :) Po latach okazało się, że był pierwszą osobą, której złożyłam życzenia urodzinowe :) Prawie umarł ze zdziwienia. I znowu wróciliśmy do rozmów o religii, ale już o mojej przemianie. Okazało się, że jest jedną z dwóch osób, z którymi mogę otwarcie o wszystkim rozmawiać.
Drugą osobą, która poznałam też w pracy, jest moja Przyjaciółka. Za nią jestem w stanie iść w ogień. Ona była świadkiem mojej zmiany. Próbowałam ją kiedyś "zwerbować", przychodziła na pamiątki. W końcu musiałam jej powiedzieć, że nie zgadzam się, żeby dała się w to wciągnąć i powiedziałam jej wszystko, co mi leżało na sercu (w sumie to prawie streściłam jej Kryzys Sumienia :)).
Gdy zaczęłam bywać na forach dla exów poznałam sporo fajnych ludzi :) Spotkania, czy rozmowy tel. są super sposobem na poszerzenie grona znajomych. Osoby, z którymi do tej pory miałam przyjemność się spotkać, okazały się prawdziwymi skarbami. To niesamowite uczucie, gdy widzę kogoś pierwszy raz, a od razu wiem i czuję, że łączy nas masę wspólnych doświadczeń, że nadajemy na podobnych falach, że nie musimy niczego sobie tłumaczyć. Gdy znalazłam się w zdrowotnym kryzysie, otrzymałam wsparcie, o którym nie marzyłam. Dużo by pisać, ale przez całe życie od świadków nie zaznałam takiego wsparcia, jak teraz od exów.
Przy okazji zaobserwowałam u siebie jeszcze jedną zmianę. Zawsze z natury byłam nieśmiała, wręcz unikałam nowych sytuacji. Tymczasem otworzyła mi się jakaś "klapka" i chętnie poznaję nowe osoby. Chyba mam większe zaufanie do ludzi. Nie oceniam, nie oczekuję doskonałości, nie stawiam żadnych wymagań... Chcę, żeby każdy był sobą i się z tym dobrze czuł.


ps.
jestem po tej samej stronie barykady co Ty :)

Tytuł: Odp: "Nowe" życie - da się?
Wiadomość wysłana przez: Tazła w 29 Kwiecień, 2016, 21:27
 Odeszłam i wszystko co w swoim krótkim - nastoletnim życiu miałam zostało tam. Nawet moja koleżanka katoliczka była bliską sąsiadką moich rodziców. Przez te wszystkie tarcia, nasze relacje jakoś dziwnie zaczęły wygasać. Po niedługim czasie została świadkiem, poczułam się zdradzona.
Czasem miałam wrażenie, że moja matka swoją świadkową miłość ze mnie przelała na nią.

Zbudowałam sobie wszystko od podstaw, mam kilka bliskich osób, na które mogę liczyć. Jedna osoba to ex śJ, druga zatwardziały ateista, trzecia  bardzo gorliwy katolik i mimo takiej zbieraniny wiem, że mogę na nich liczyć a oni na mnie.

Chyba ludzi jak ubranie trzeba dobierać na miarę.
Tytuł: Odp: "Nowe" życie - da się?
Wiadomość wysłana przez: Blizna w 29 Kwiecień, 2016, 23:10


ps.
jestem po tej samej stronie barykady co Ty :)

Dziękuję za to, co napisałaś.
Co do barykady... jako posłuszny świadek Jehowy byłam w ciągu swojej bytności w organizacji neutralna, nie interesowałam się polityką. Po odejściu z organizacji nadal interesowała mnie ona średnio, natomiast dość sporo wiedziałam o historii. W 2015 obudziłam się. Jedyna sprawa, która została mi po pobycie w organizacji to głęboka niechęć do Kościoła Katolickiego i wszystkiego, co z nim związane. Dlatego partia polityczna, która się z tym kościołem utożsamia, jest mi wstrętna. A dodatkowo wstrętne są mi widoczne efekty rządów. Inna rzecz, że w rodzinie mam osoby dość mocno interesujące się polityką, więc to przejęłam.
Tytuł: Odp: "Nowe" życie - da się?
Wiadomość wysłana przez: Lila w 29 Kwiecień, 2016, 23:27
Dziękuję za to, co napisałaś.
Co do barykady... jako posłuszny świadek Jehowy byłam w ciągu swojej bytności w organizacji neutralna, nie interesowałam się polityką. Po odejściu z organizacji nadal interesowała mnie ona średnio, natomiast dość sporo wiedziałam o historii. W 2015 obudziłam się. Jedyna sprawa, która została mi po pobycie w organizacji to głęboka niechęć do Kościoła Katolickiego i wszystkiego, co z nim związane. Dlatego partia polityczna, która się z tym kościołem utożsamia, jest mi wstrętna. A dodatkowo wstrętne są mi widoczne efekty rządów. Inna rzecz, że w rodzinie mam osoby dość mocno interesujące się polityką, więc to przejęłam.

U mnie w domu mówiliśmy tak: "oczywiście jesteśmy neutralni, ale... ten i ten mi się nie podoba :)"
To prawda, że po pobycie w wts lepiej, ostrzej widzimy wpływy religii, również na politykę. Razi mnie to, a jeszcze bardziej razi styl, w jakim się to odbywa, wrrr. Nie znoszę, gdy coś mi się narzuca, niezależnie od tego, czy to jest zgodne z moim światopoglądem, czy nie. Po prostu szlag mnie trafia, jak ktoś swoją opinię narzuca innym. W obecnym ustroju jest jeden słuszny światopogląd, jedno słuszne podejście do życia... Nie po to uwolniłam się z wts, żeby teraz ktoś mi narzucał swoje poglądy :(
Tytuł: Odp: "Nowe" życie - da się?
Wiadomość wysłana przez: TomBombadil w 30 Kwiecień, 2016, 17:34
A ja ostatnio poznałam siostrę zakonną i jestem nią zachwycona.To chodząca miłość i cierpliwość. Rozmawiamy o Chrystusie i czujemy się takie zjednoczone. To mi dało wyjście z WTS,źe nie mam już klapek. Dostrzegam w innych to co mi Organizacja zasłaniała.A ,że wiara moja tylko się wzmocniła,to znaczy,że nikt mi nie zrobił trwałej krzywdy.Co cię nie zabije,to cię wzmocni.
Tytuł: Odp: "Nowe" życie - da się?
Wiadomość wysłana przez: Dorkas w 05 Maj, 2016, 14:40
Czy łatwo Wam budować od nowa przyjaźnie?

Pytasz o przyjaźnie? czy znajomości?

bo to dwie różne rzeczy,
Jeżeli chodzi o znajomości , to nie mam żadnych problemów z ich nawiązywaniem .
Kiedy chodzi o przyjaźń to już trudniejsza sprawa . W moim życiu wielokrotnie zdarzało się , że osoby którym ufałam ,  zawodziły mnie , dlatego dziś pojęcie zaufania i przyjaźni  ma inny wymiar .
Nie należę do samotników , dlatego tez czasami brakuje mi ludzi . Czy to źle?
  Choć dziś już wiem , że kiedy zapala się czerwona lampka w mojej głowie to należy wiać ale i tak jak ten głupek postanawiam sprawdzić czy aby właściwie świeci , okazuje się , że właściwie świeciła a ja ponownie mam obity tyłek  :-\ za to coraz szybciej się podnoszę . Życzę wielu przyjaciół z forum i nie tylko
Tytuł: Odp: "Nowe" życie - da się?
Wiadomość wysłana przez: Tadeusz w 05 Maj, 2016, 18:44
Choć dziś już wiem , że kiedy zapala się czerwona lampka w mojej głowie to należy wiać ale i tak jak ten głupek postanawiam sprawdzić czy aby właściwie świeci , okazuje się , że właściwie świeciła a ja ponownie mam obity tyłek  :-\ za to coraz szybciej się podnoszę . Życzę wielu przyjaciół z forum i nie tylko

Wzajemnie Dorkas  :)
Też tak mam, że pomimo bagażu lat i doświadczeń wciąż ufam ludziom i wiele razy mój tyłek był obolały  :-\
Ale dla tych paru wspaniałych, których poznałem - warto było go nadstawiać  ;D
Tytuł: Odp: "Nowe" życie - da się?
Wiadomość wysłana przez: Szyszoonia w 05 Maj, 2016, 19:53
Ja podobnie jak Lila zawsze mialam przyjaciol i znajomych nie tylko w organizacji. Nigdy nie unikalam nowych znajomosci i jesli poznawalam kogos spoza zboru, to pomimo mojego owczesnego zaangazowania, nigdy nie podchodzilam do tego tylko z pozycji nazwijmy to "werbunku"  ;D Z niektorymi praktycznie nigdy nie poruszalam tematow religijnych, bo laczylo nas duzo innych ciekawych tematow do rozmow... I tak na dobra sprawe te znajomosci "ze swiata" trwaja do dzis... I rowniez dzieki temu, ze zawsze bylam taka otwarta na ludzi bez wzgledu na to czy sa swiadkami czy nie, latwiej bylo mi przejsc do normalnosci po moim odlaczeniu sie. Wprawdzie duzo znajomych magicznie zniknelo wtedy z mojego zycia  ;), ale reszta zostala, wiec nadal spotykalam sie z ludzmi i w zaden sposob nie czulam sie jakos osamotniona.
Tytuł: Odp: "Nowe" życie - da się?
Wiadomość wysłana przez: Nemo w 05 Maj, 2016, 20:18
Też tak mam, że pomimo bagażu lat i doświadczeń wciąż ufam ludziom i wiele razy mój tyłek był obolały  :-\
Ale dla tych paru wspaniałych, których poznałem - warto było go nadstawiać  ;D
Mam to samo. Przez to, że daję na powitanie kredyt zaufania, wielokrotnie obróciło się przeciwko mnie. Ale czasami zaprocentowało. I właśnie, dzięki tym wyjątkom, skopany niejednokrotnie tyłek, tak nie boli  :)
Tytuł: Odp: "Nowe" życie - da się?
Wiadomość wysłana przez: KaiserSoze w 05 Maj, 2016, 21:28
Zazdraszczam tym, którzy mają kolegów/przyjaciół poza zborem..
Tytuł: Odp: "Nowe" życie - da się?
Wiadomość wysłana przez: Nemo w 05 Maj, 2016, 22:28
Zazdraszczam tym, którzy mają kolegów/przyjaciół poza zborem..
To sobie znajdź ;D Jest większa szansa, że trafisz na ludzi, którzy swoją przyjaźń ofiarują bezwarunkowo i nie interesowało ich będzie jakiej religii jesteś członkiem.  :)
Tytuł: Odp: "Nowe" życie - da się?
Wiadomość wysłana przez: Blizna w 05 Maj, 2016, 22:35
Masz rację Nemo.
Chociaż od października 2015 obserwuję jednak rozpad wielu znajomości przyjaźni. Nie tylko ja.
Tytuł: Odp: "Nowe" życie - da się?
Wiadomość wysłana przez: Nemo w 05 Maj, 2016, 22:51
Masz rację Nemo.
Chociaż od października 2015 obserwuję jednak rozpad wielu znajomości przyjaźni. Nie tylko ja.
Jedne znajomości się rozpadają, inne zawiązują. A te które przetrwają próby zamieniają się w przyjaźnie.
W WTS-ie, w/g mnie nie ma przyjaźni. Tylko warunkowe znajomości, bardziej lub mniej zażyłe. Ciesze się, że nie miałem nigdy przyjaciół w WTS-ie. Zaoszczędziłem sobie na pewno kilku rozczarowań więcej.
Tytuł: Odp: "Nowe" życie - da się?
Wiadomość wysłana przez: Olfkul w 15 Lipiec, 2016, 18:30
Mam to samo. Przez to, że daję na powitanie kredyt zaufania, wielokrotnie obróciło się przeciwko mnie. Ale czasami zaprocentowało. I właśnie, dzięki tym wyjątkom, skopany niejednokrotnie tyłek, tak nie boli  :)

Wydaje mi się, że jest to cecha wspólna wszystkich (lub chociaż większości) ludzi, którzy opuścili zbór - wychodzą tutaj wmawiane przez lata słowa, że "wszyscy w organizacji to przyjaciele". Po odejściu albo zamykasz się na cały świat (powodów do tego jest wiele) albo wręcz przeciwnie - wpuszczasz do swojego życia kogo popadnie. I tak jak ktoś napisał, przyjaźnie w zborze są wyłącznie warunkowe. Poza nim - to już jest inny poziom relacji :)
Tytuł: Odp: "Nowe" życie - da się?
Wiadomość wysłana przez: Olfkul w 15 Lipiec, 2016, 18:38
Przez ponad 5 lat, od opuszczenia zboru, nie miałem kontaktu z nikim w podobnej sytuacji do mojej. Mimo, że udało mi się zebrać wokół siebie mnóstwo osób, to jednak nikogo, kto mógłby zrozumieć, przez co przechodziłem. Wpadłem tutaj kilka dni temu, okazało się, że nie jest tu tak strasznie, jak myślałem, że może być, a do napisania mam tyle, że aż gubię klawisze (o, właśnie wypadł mi backspace) i nie wiem, gdzie to wszystko zamieścić :D
Tytuł: Odp: "Nowe" życie - da się?
Wiadomość wysłana przez: Tazła w 15 Lipiec, 2016, 19:13
Przez ponad 5 lat, od opuszczenia zboru, nie miałem kontaktu z nikim w podobnej sytuacji do mojej. Mimo, że udało mi się zebrać wokół siebie mnóstwo osób, to jednak nikogo, kto mógłby zrozumieć, przez co przechodziłem. Wpadłem tutaj kilka dni temu, okazało się, że nie jest tu tak strasznie, jak myślałem, że może być, a do napisania mam tyle, że aż gubię klawisze (o, właśnie wypadł mi backspace) i nie wiem, gdzie to wszystko zamieścić :D

 A skąd ten pomysł, że tu jest strasznie? Tu jest fajniej  w niejednym zborze. Nie uśmiechamy się do siebie fałszywie, jak trzeba komuś wygarnąć to się to robi. :D :D

Tu możesz się przekonać, że nie jesteś m w swoich odczuciach. Wielu z nas przechodziło podobną drogę i już wie, że na organizacji świat się nie kończy.
Tytuł: Odp: "Nowe" życie - da się?
Wiadomość wysłana przez: gedeon w 15 Lipiec, 2016, 19:30
Przez ponad 5 lat, od opuszczenia zboru, nie miałem kontaktu z nikim w podobnej sytuacji do mojej. Mimo, że udało mi się zebrać wokół siebie mnóstwo osób, to jednak nikogo, kto mógłby zrozumieć, przez co przechodziłem. Wpadłem tutaj kilka dni temu, okazało się, że nie jest tu tak strasznie, jak myślałem, że może być, a do napisania mam tyle, że aż gubię klawisze (o, właśnie wypadł mi backspace) i nie wiem, gdzie to wszystko zamieścić :D

Bo u Nas jest wesoło, dbamy tylko o kulturę wypowiedzi, pisz a my jak będzie potrzeba pomożemy uporządkować. ;D ;D ;D
Tytuł: Odp: "Nowe" życie - da się?
Wiadomość wysłana przez: Blizna w 15 Lipiec, 2016, 19:33
Przez ponad 5 lat, od opuszczenia zboru, nie miałem kontaktu z nikim w podobnej sytuacji do mojej. Mimo, że udało mi się zebrać wokół siebie mnóstwo osób, to jednak nikogo, kto mógłby zrozumieć, przez co przechodziłem. Wpadłem tutaj kilka dni temu, okazało się, że nie jest tu tak strasznie, jak myślałem, że może być, a do napisania mam tyle, że aż gubię klawisze (o, właśnie wypadł mi backspace) i nie wiem, gdzie to wszystko zamieścić :D

O tak.
Ja mam wielu znajomych, którzy słuchają opowieści o bytności w organizacji śJ jak tych "z mchu i paproci".
Nawet mój kochany mąż, który tak bardzo wczuł się w moje losy, że nawet zagląda czasem na jotwuorga, przejrzał też książkę "Paście...", to jednak tylko słuchacz.
Komentator też, on zresztą podsunął mi parę zagadnień psychologicznych tłumaczących mechanizmy WTS.
Ostatnio udało mi się nawiązać kontakt z pewnym nieczynnym małżeństwem w moim wieku, które nie boi się ze mną, odłączoną, rozmawiać.
Kontakt wyszedł przypadkiem, bo łączy nas pewne hobby i tak naprawdę skontaktował nas kolega "ze świata".
Widzę jednak, że trudno im rozmawiać o tym wszytkim, chociaż temat sam się nasuwa.
Żyję nadzieją, że ktoś z moich dawnych znajomych jeszcze się wybudzi.
Od opuszczenia organizacji postępuję zgodnie z twierdzeniem "najlepszym sposobem na przewidzenie przyszłości jest jej tworzenie".
Ale usłyszałam ostatnio, że jestem "twarda", skoro po odejściu od WTS nie zwariowałam lub nie skończyłam ze sobą.
Uratowały mnie pasje i hobby, których nie pozwoliłam odstawić na bocznicę jako śJ.
Uratowało mnie też wsparcie rodziców.
Tu na forum widzę, że nie z każdym zgadzamy się w poglądach, ale jednak wiele nas łączy.
Przede wszystkim zrozumienie dla trudnej przeszłości w szeregach śJ oraz chęć pomocy ofiarom.
Tytuł: Odp: "Nowe" życie - da się?
Wiadomość wysłana przez: Olfkul w 15 Lipiec, 2016, 19:58

 A skąd ten pomysł, że tu jest strasznie? Tu jest fajniej  w niejednym zborze. Nie uśmiechamy się do siebie fałszywie, jak trzeba komuś wygarnąć to się to robi. :D :D

Tu możesz się przekonać, że nie jesteś m w swoich odczuciach. Wielu z nas przechodziło podobną drogę i już wie, że na organizacji świat się nie kończy.

Tobie chyba też fruwają klawisze :D
Tytuł: Odp: "Nowe" życie - da się?
Wiadomość wysłana przez: Tazła w 15 Lipiec, 2016, 19:59
Tobie chyba też fruwają klawisze :D

  Nieeee, ja dbam tylko aby moje myśli się nie zlewały :D