Będąc w zborze miałam kilka koleżanek, które mogłam wtedy nazywać przyjaciółkami, chociaż były po prostu kumpelami, z którymi spędzałam czas, teokratycznie imprezowałam. Jako młode dziewczę nie szukałam przyjaciół w świecie i taki stan przez długi czas się utrzymywał. Nigdy jednak nie wartościowałam ludzi wg przynależności religijnej, więc gdy w pracy nawiązałam fajne znajomości, nie broniłam się przed nimi. Niektóre z nich przetrwały próbę czasu, inne nie. Kilkanaście lat temu poznałam kumpla, z którym toczyłam wielogodzinne rozmowy na tematy związane z "prawdą". Ostro się nie zgadzaliśmy i w końcu ustaliliśmy, że żeby się nie pozabijać, nie będziemy o tym więcej gadać
Po latach okazało się, że był pierwszą osobą, której złożyłam życzenia urodzinowe
Prawie umarł ze zdziwienia. I znowu wróciliśmy do rozmów o religii, ale już o mojej przemianie. Okazało się, że jest jedną z dwóch osób, z którymi mogę otwarcie o wszystkim rozmawiać.
Drugą osobą, która poznałam też w pracy, jest moja Przyjaciółka. Za nią jestem w stanie iść w ogień. Ona była świadkiem mojej zmiany. Próbowałam ją kiedyś "zwerbować", przychodziła na pamiątki. W końcu musiałam jej powiedzieć, że nie zgadzam się, żeby dała się w to wciągnąć i powiedziałam jej wszystko, co mi leżało na sercu (w sumie to prawie streściłam jej Kryzys Sumienia
.
Gdy zaczęłam bywać na forach dla exów poznałam sporo fajnych ludzi
Spotkania, czy rozmowy tel. są super sposobem na poszerzenie grona znajomych. Osoby, z którymi do tej pory miałam przyjemność się spotkać, okazały się prawdziwymi skarbami. To niesamowite uczucie, gdy widzę kogoś pierwszy raz, a od razu wiem i czuję, że łączy nas masę wspólnych doświadczeń, że nadajemy na podobnych falach, że nie musimy niczego sobie tłumaczyć. Gdy znalazłam się w zdrowotnym kryzysie, otrzymałam wsparcie, o którym nie marzyłam. Dużo by pisać, ale przez całe życie od świadków nie zaznałam takiego wsparcia, jak teraz od exów.
Przy okazji zaobserwowałam u siebie jeszcze jedną zmianę. Zawsze z natury byłam nieśmiała, wręcz unikałam nowych sytuacji. Tymczasem otworzyła mi się jakaś "klapka" i chętnie poznaję nowe osoby. Chyba mam większe zaufanie do ludzi. Nie oceniam, nie oczekuję doskonałości, nie stawiam żadnych wymagań... Chcę, żeby każdy był sobą i się z tym dobrze czuł.
ps.
jestem po tej samej stronie barykady co Ty