Świadkowie Jehowy - forum dyskusyjne
BYLI... OBECNI... => ŻYCIE ZBOROWE, GŁOSZENIE, SALE KRÓLESTWA => Wątek zaczęty przez: Nadaszyniak w 21 Styczeń, 2020, 18:27
-
(mtg): Znałem, tak powiedzmy kilkunastu sJ, którzy zamieszkały w budynkach kultu, pełniąc obowiązki jako: Gospodarz Sal Królestwa (Ww), funkcje owe sprawowały między innymi: małżeństwa, pionierzy a nawet pionierki, którzy za swoje poczynania względem sekty uchodziły za pewien nazwijmy to - '' kanon''
Nie pamiętam, może ktoś z WAS ma list (Ww) dotyczący opuszczenia takiej kwatery zajmowanej przez rodziny, małżeństwa... itp. - prosiłbym o umieszczenie w tym wątku, jego treść- dziękuję :)
Ten list już mnie nie dotyczył ponieważ, wspólnie podjęliśmy decyzję wcześniejszej wyprowadzki z takiego służbowego mieszkania. Jako najemca rozwiązałem umowę zawartą z Nadarzynem, który przychylił się pozytywnie do mojej decyzji ( każda ze stron może rozwiązać zawartą umowę).
Z doświadczenia mogę teraz obiektywnie spojrzeć i wyjawić ową Puszkę Pandory, być takim stróżem czyli gospodarzem nie jest rzeczą łatwą może pochlebne to wyglądać tylko pośród wyznawców sekty '' życie jest usłane różami''.
Lecz diametralnie jest inna ta rzeczywistość, żyjesz w ciągłym napięciu, bojaźni … , gdyż jesteś na świeczniku, wynika z tego jasno, że reprezentujesz swoją postawą i zachowaniem - centralne biuro (Ww) – /Qrdemool zapominałem, JEHOWE/, dając wydźwięk w nieposzlakowanej postawie w postępowaniu jako przykładny brachol wobec owieczek, które przebywają w tej zakłamanej sekcie oraz tzw. nieme świadectwo dla ogółu, które nie jest powiązane z sektą.
W pierwszej chwili, kiedy zaproponowano mnie tak ważny, odpowiedzialny ''przywilej'' poprzez grono pastuchów, jak wiadomo wszystkim, że każda funkcja o szczebel wyżej w tej sekcie, to tzw. przywilej, przywilej i błogosławieństwo Jehowy, jak również indywidualny wypracowany pewien wzór w postępowaniu na co dzień, świecąc wszem i wobec blichtrem, jak stary błyszczący mosiądz, wobec innych owieczek czy baranów tego ruchu religijnego ( bo inaczej nie można tego nazwać)
Takim jednoznacznym wyborem (jak na konklawe), by piastować ową posługę czy usługę gospodarza, byłem nader zaskoczony taką nominacją, a nawet powiem więcej, zaszokowany!? - otrzymaną z samego nieba propozycje czy jak mówią sJ błogosławieństwo Jehowy.
Głośno się zrobiło jak na jarmarku , że ''brat króla'' będzie gospodarzem sali, plotkowano głośno w klikach zborowych a wieść niosła się szybko po okolicach.
Wyraziłem pokornie błyskawiczną zgodę, nie widząc jakie będą dalsze skutki owej decyzji, mówiąc prosto założyli na mnie szatańskie sidła, bo jako '' namaszczony'', będę pod całkowitym ich monitoringiem.
Natomiast ze strony pastuchów w dalszym owczym pędzie w tej sprawie, było szybkie i zdecydowane działanie, więc kując żelazo na gorąco zaproponowano mnie, abym w towarzystwie macierzystego zborowego pastucha pojechał na umówione spotkanie z kilkoma kowbojami tego nieznanego zakątku i oglądnął lokal jaki proponują do zamieszkania.
Spotkanie było bardzo spięte, chłodne, surowe bez żadnego wyrażonego entuzjazmu dla przyszłego portiera posesji, natomiast w jednej chwili odczułem nie wypowiedziany z ich strony wydźwięk '' po co tu przyjechałeś'', my ciebie tu nie chcemy i bacznie świdrując moją postawę, przenikliwym, jadowitym spojrzeniem - ten jak widoczny wyraz twarzy, ta ich surowość, obojętność przeszyła mnie boleśnie.
Dla rozładowania narastającego napięcia szczerze się uśmiechałem poklepałem nieomylnych po ramieniu rozmawiając przyjazne z małą dozą humoru (jak sami ex-sy wiecie, kiedy piszę posty tu i tam na Forum)).
Moje szczere, uprzejme zachowanie wywarło, tak myślę - subtelny pozytywny odzew na poniektórych kowbojów, gdyż zauważyłem lekki uśmiech i pewną dozę odprężenia wobec intruza, który zawitał do nich (zaiskrzył pozytywny błysk w ich błędnych oczach), lecz inni w tym towarzystwie zachowywali się nadal zimno i sztywno, patrząc z niedowierzaniem jak ich współbraty reagują zmieniając nagle swoje nastawienie wobec przyjezdnego gościa.
Przebieg tego spotkania z mojego punktu widzenia jaki okazałem kowbojom był otwarty i nad wyraz szczery, lecz zarazem dość krótki, natomiast z przeciwnej strony zachowanie było służbowe, pełne tajemniczości i wyraźnej obojętności, bez żadnego wyrazu (takie martwe rybie oczy) otulone jakimś tam szacunkiem wobec mojej osoby, następnie przeszliśmy do meritum sprawy, rzuciłem pobieżnie okiem na zaproponowane lokum, żadna rewelacja taka zwyczajna służbówka, nie wyraziłem żadnego entuzjazmu wśród pastuchów, co bardzo zaskoczyło wszystkich, tłumaczyli, było to według osobistego odczucia, krótkie skwitowanie mojego zapytania - że takie wytyczne otrzymali z centrali i jest co jest, następnie wymieniliśmy jeszcze kilka zdań, uwag, pożegnawszy się z całą świtą pojechałem w swoją stronę.
Kiedy wróciłem, do domu usiadłem przy kawie i zacząłem szczegółowo analizować całe owe zaistniałe zajście oraz zapoznanych nowych funkcyjnych. Doszedłem po krótkiej zadumie do jednoznacznego wniosku, że nie będzie z niektórymi łatwo egzystować, nastąpią spięcia, zgrzyty … itp (nie pomyliłem się wcale w tych przypuszczeniach).
Po dwóch tygodniach otrzymałem telefon od NO (w moim nazewnictwie ex- sJ, to spadochroniarz), wszystko jest załatwione pozytywnie jesteś gospodarzem, taką otrzymałem wiadomość.
W dalszej przyjaznej rozmowie wyjawił spadochroniarz, pewien bardzo istotny fakt z którym trudno jemu samemu się uporać i pewne sytuacje rozwiązać, mianowicie, że owcze pastuchy w tych zborach przebywających w swoim królestwie są bardzo, trudni, skryci, a nad wyraz wymagający nawet wobec samych siebie ( w moim osobistym odczuciu najzwyklejsza cierpka podejrzliwość zauważona na pierwszym spotkaniu z nimi). Zapytał, czy wytrzymam taką zakorzenioną presje zachowania z ich strony, diametralnie inną jaką do tej pory znam.
Odpowiedziałem nie martw się, mam dużo fantazji i na pewno będzie wszystko dobrze.
Po zakończeniu rozmowy telefonicznej, coś nagle błysło w umyśle – EUREKA !!, nasunęła się przerażająca myśl jednoznaczna, prawidłowa odsłaniająca rzeczywisty cel do jakiego zmierzała sekta, jak wyrachowany zastosowali chwyt, cyniczny i podły, chcąc zawładnąć moim jestestwem trzymając mnie w całej swojej garści - obnażonego z wszystkiego.
Jak wspomniałem wcześniej towarzycho krawatowe składające się z kilku starszaków, jawnie lecz z pewnym subtelnym naciskiem w swojej postawie, dawało do zrozumienia, że niechętnie widzą mnie u siebie, dlatego z ich strony taka jednoznaczna emanowała sprzymierzona apatia.
Nagle inny obrót sprawy, niespodziewanie pastuchy wyrażają ogólną zgodę, popierają mój przyjazd, abym piastował dozorstwo na sekty włościach.
W czym tkwi tak sprytny wyrachowany plan sekty....? Bez wątpienia, nasuwa się niepodważalny argument ''brat króla'' i cała układanka w mgnieniu oka została ułożona.
Ale się rozpisałem nie na temat tylko koło tematu, szybko więc przechodzę do głównej myśli w założonym wątku, bo to jest istotne, najważniejsze, puszkę Pandory trzeba otworzyć.
Wiele takich osób jak ja, zostało skazanych na więzienną parcelę (Ww), znalazło się w wielkim potrzasku, załamaniu nerwowym, kiedy oznajmił Nadarzyn swoim glejtem o opuszczenie lokum przy salach.
I tak, na wstępie coś skrobnę:
Jedno z małżeństw, bez jakichkolwiek środków finansowych, nie miało żadnego punktu zaczepienia więc sekta (Ww) zaproponowała im wyjazd na teren gdzie są większe potrzeby a zamieszkają u rodziny kowboja zboru, który zaoferuje dach nad głową, miskę zupki i kromkę chleba.
Biedacy nie mieli innego wyjścia, zostali przyparci do muru więc wyrazili na takie warunki zgodę, długo na tym terenie nie pozostali, jak do mnie doszły pewne wieści ślad po nich wszelki zaniknął urwał się ten osobisty kontakt, może są tutaj na Naszym Forum.
W innym przypadku, kiedy w zamierzchłym czasie prowadziłem ośrodki pionierskie na jednej z kwater gdzie ów przebywaliśmy dziesięć dni, zamieszkiwało podobne małżeństwo pionierów tacy ''frontowi żołnierze Nadarzyna''.
Odczuwalna była niesprzyjająca atmosfera pomiędzy domownikami a tym napływowym małżeństwem, pretensje, niedomówienia .. itp., jak z jednej czy drugiej strony.
W prywatnej rozmowie przy wieczornym małym drinku dowiedziałem się, że kowboj z rodzinką tej posesji, był zniechęcony, zniesmaczony w dalszym przetrzymywaniu i żywieniu niebieskich ptaków, określam takich ludzi ''osoby skrzywdzone przez los'', natomiast z ich strony, tego małżeństwa, kiedy opuszczałem z grupą zakwaterowanie usłyszałem przy pożegnaniu, jakie utrudnienia sprawiają im gospodarze więc zdecydowali się wyprowadzić i biorą pod uwagę, czy nadal warto pozostać w sekcie (Ww).
Pomyślałem, że małżeństwo o którym wspominałem na początku, gdzie wspólny kontakt pomiędzy nami nagle się urwał, być może doświadczyło podobnej sytuacji życiowej.
I takim wyrachowanym sposobem sekta (Ww) postępuje wobec swoich wyhodowanych wazeliniarzy, którzy jej całkowicie zawierzyli myśląc, że żyją w raju, BOŻYM RAJU. >:(
Nie napotkałem gorszego, tak tępego prymitywnego myślenia jak takowe, sam wszedłem i to jeszcze dobrowolnie w to, co rogacizna zostawia na łące, czyli g.... , a smród do tej pory się wlecze.
Znam również dramatyczny przypadek, gdzie spadochroniarz stał się bezdomnym właśnie z tego powodu, jego kwatera to obecnie ławka pod baldachimem nieba, i flaszka oranżady czy coli, inni natomiast umieli swoje gniazdko w dobrobyt zamienić i żyć nadal w sekcie, jeszcze inni nie przebywają w sekcie (Ww) i dobrze im się powodzi.
Miałem zamiar ten post wstawić do swojego wątku (WWW), lecz przedstawiony, ów temat- dramatyczny los człowieka w zakłamanej sekcie (Ww), zupełnie nie pasuje '' ni w pięć ni w dziewięć'', ponieważ tamten wątek zawiera rozrywkową i bajeczną cząstkę.
Natomiast w wywołanym temacie, tak przypuszczam?, nie obejdzie się bez gorących komentarzy Szanownego Gremium tego Forum, dlatego urodziłem w bólu ten wątek. Zapytam nieśmiele: Może jest jakiś były portier (Ww), tutaj obecny …? - pozdrawiam
-
To bardzo ciekawe , ale czy mógłbyś na przyszłość podzielić to na kilka postów? Po tak długim wpisie nawet nie wiem do czego się odnieść. :)
-
Nadaszyniak a ty teraz masz gdzie mieszkać 🙂🙂?
-
Nie byłem portierem, ale przez 15 lat obserwowałem małżeństwa zsyłane do tych mieszkań przyzakładowych. To faktycznie jest więzienie. Ciągle jesteś na świeczniku. Traktuje się takie osoby jak przynieś, podaj, pozamiataj. No chyba że jesteś NO, to wtedy wycieczki do twoich drzwi co chwilę. Co zebranie puk puk, ja w sprawie takiej, takiej, ja tylko przywitać się. Ostatni NO poprostu jak mieli być w czasie zebrania w mieszkaniu, to wychodzili biegać, wcale im się nie dziwię. Fakt że mają mieszkanie za darmo, ale prywatność też jest ważna dla każdego.
I zawsze znajdzie się jakiś starszy pojeb i misje zrobi ze sprawdzania czy lokator przypadkiem roweru nie postawił o 5 cm poza linia wyznaczona, albo czy odśnieżył wejście do sali w lipcu i dlaczego zużywa więcej prądu zima niż latem itp
Także Nadaszyniak, jak mieszkałeś w mieszkaniu salowym to już pewnie w cyrku się nie śmiejesz.
-
Nadaszyniak a ty teraz masz gdzie mieszkać 🙂🙂?
Witaj Hiacynta
Twoja troska uniosła mnie niesamowicie, brak słowa aby to wyrazić, mam przytulne mieszkanko i jestem zadowolony, że nie muszę chodzić już w krawacie, mam pewien uraz do tego zwisu- dziękuję
Witaj Harnaś
W przypływie zadumy zapomniałem podzielić na mniejsze kąski, ale to tylko zwierzenie jakieś przeszłe wspomnienie- wybacz, że meczący wpis :)
Witaj Siedemtwarzy
Co przedstawiłeś pokrywa się co zaznałem >:(, pielgrzymki były, nieuniknione co zebranie puk, puk, ja tylko na chwilkę.
Co do opłat płaciłem: prąd, woda, gaz itp, tylko za kwaterę nie pobierali haraczu, ale przy przeprowadzce, chcieli mnie obciążyć finansowo za przeprowadzony remont według osobistego gustu, lecz nie poszło jak chcieli, straszyli jakimiś ustawami wewnętrznymi wyszczególnione w umowie najmu.
-
Ciekawa jestem...czy jesli wziasc pod lupę grupę SJ-Gospodarzy sal krolestwa. To jaki % tych osob jest wybudzonych?
Żyjac caly czas na świeczniku i borykajac się z roznymi osobowosciami zborowymi i problemami. A pozniej "wyrzucony na smietnik" ktory nazwano kolejnym blogoslawienstwem lub probą. To chyba dla wielu był to kopniak w dupę, aby się obudzic.
-
(mtg):Głośno się zrobiło jak na jarmarku , że ''brat króla'' będzie gospodarzem sali, plotkowano głośno w klikach zborowych a wieść niosła się szybko po okolicach.
Bracie króla! Musiałeś już dużo wiosen przeżyć, albowiem kompletowanie braci króla zakończyło się około roku 1935. Potem to już tylko wielka rzesza :)) :))
-
Listu na temat opuszczenia mieszkania służbowego nie mam ale pamiętam omawianie tego listu w gronie i nałożenie symbolicznego czynszu na lokatorów. :'(
-
Witaj Takajaja, ondre
Nie doszły mnie słuchy bezpośrednio, że poniektórzy są poza sektą, ale po takich przygodach na pewno zaistniała decyzja odejścia, jestem tego pewien.
Co do ''brata króla'' - to tylko wymysł dziwaków za wielkiej wody, pisałem w tym temacie w jednym z wątków.
W którymś poście, przesłałem swoją umowę , lecz teraz nie kojarzę. Roszada na pewno by znalazł na Forum zna wszystko od podszewki. :)
-
Listu na temat opuszczenia mieszkania służbowego nie mam ale pamiętam omawianie tego listu w gronie i nałożenie symbolicznego czynszu na lokatorów. :'(
Bo na krzywy ryj nie nada.
Portierowanie to przywilej od Jehowy a za kwadrat płacić cza
-
Bo na krzywy ryj nie nada.
Portierowanie to przywilej od Jehowy a za kwadrat płacić cza
Nie wiem jakie masz doświadczenia w tej kwestii ?
U nas jak opuszczali salę to zbór jeszcze oddał lokatorom pieniądze ponad 6 tys zł . :)
-
Nie wiem jakie masz doświadczenia w tej kwestii ?
U nas jak opuszczali salę to zbór jeszcze oddał lokatorom pieniądze ponad 6 tys zł . :)
Nie mam żadnych doświadczeń w tej kwestii ale wiem jak się ludzi w korpo traktuje.
Czy będzie to NO czy pionier czy zbór, jak korpo zechce to kazdego z nich wydyma
I jeżeli były lokator trzymał z naczialstwem, to nie było problemu z wydojeniem zboru
-
To fajnie że masz przytulne mieszkanko bo mi szkoda tych biednych ludzi życie oddali dla sekty a sekta później się na takie osoby wypina 😠
-
Po mieszkaniu na Wawelu , to każde mieszkanko Nadaszyniaka jest przytulne ;D
-
W czasach gdy nasze zbory były przerzucane z budynku do budynku miałem przywilej wędrować pomarańczowym trupem ze sługą pomocniczym po literaturę do sąsiedniej miejscowości. Otóż ten sługa, mąż dwójki dzieci wynajmował mieszkanie. Gdy wybudowaliśmy SK dostał propozycję bycia gospodarzem nowej sali królestwa. Ale zanim do tego doszło miałem możliwość porozmawiać z nim na ten temat. W zasadzie człowiek skryty, przy kawie zwierzył się, że ma odłożone trochę pieniędzy i waha się pomiędzy kupnem mieszkania, a wprowadzeniem się do SK. Ja mu na to, że głupi byłby gdyby te pieniądze utopił w umeblowanie i remont klitki przy sali, która nigdy nie będzie jego własnością. Świeżo zbudowana klitka była w stanie surowym. No i sługa, a później straszy zboru poszedł na ten układ i zamieszkał w nowo wybudowanej sali. Ile musiał włożyć w przygotowanie lokum tego nie wiem. Natomiast z autopsji wiem jak później darł koty ze starszakami z innych zborów. Byłem świadkiem kilku awantur i nieprzyjemnych wymian zdań. Jak się okazało niektóre roboty były po partacku zrobione i np. zalewało całą elewację budynku poprzez rynny dachowe, kanalizacja nieszczelna zalewała piwnicę. Z tego powodu należało przeprowadzić dodatkowe remonty, suszenie ścian, likwidacja grzyba itp. Te sytuacje spadały na tego gospodarza i z tego powodu dochodziło do awantur. I nadszedł okres, o którym pisał Nadaszyniak. Po utopieniu pieniądzy w nieswoje lokum został wykopany z klitki i obecnie ponownie mieszka w wynajętym mieszkaniu. A że mu się nie przelewa żyje w bardzo skromnych warunkach. Nawet na zebrania przychodzi w dziurawych butach. Aż przykro patrzeć było.
-
Chyba różnie to bywało. Większość tych służebników sal kurestwa lądowało, jak opowiadacie,na bruku. Ja znam jednak taki przypadek że dotychczasowi opiekuni sali kupili sale na swoje potrzeby. Kupili nie od sekty tylko od właściciela który nie zgodził się przekazać sali na rzecz towarzystwa.
Sale przeniesiono a brat właściciel z salę podobno, mówię podobno bo u notariusza z nimi ni byłam, sprzedał ja małżeństwu starszych wiekiem braci którzy wcześniej mieszkali za opiekę.
Dziwne bo skoro tak rzekomo służyli to skąd kasa na kupno,? DZIWNE bo po co dwójce starszych państwa taka landara przed samym armagedonem 😜
Jak wszędzie, jedni na bruk drudzy do koryta.
-
Według wskazań będę pisał krótko.
Nie wiem jak sobie kto radził z pewnymi emocjami. Pewnie bywało rożnie.
Na przykład podstawowy problem, to współpraca na linii gospodarz kontra miejscowi.
Znałem takich co byli gospodarzami sali zgromadzeń. Miejscowi się ich pozbyli politycznie, wsadzając na ich miejsce 'swoich'. Mieli gdzie wrócić, ale bóle były ambicjonalne. Chociaż po poznaniu tych ludków, też bym ich wywalił.
Jeden gospodarz sali królestwa musiał ja opuścić w wyniku właśnie tych listów (poszukam, może mam, ale chyba nie). Jakoś sobie poradzili. Chyba teraz jest NO.
Inni też zostali wysiudani, ale mieli swoje małe M. Jakieś plotki głosiły, że teraz są NO i ŻNO.
Nadaszyniak, ty gdzieś pisałeś o jednym gospodarzu z CK Sosnowiec. Jestem ciekaw, co u niego? Jak żyje.
Inny gospodarz SK miał akurat swoją robotę. Finansowo stał wysoko, więc w chwili wysiedlenia przymusowego miał wszystko od dawna. Może dlatego, że wcześniej jego opłatami były tylko media.
Jeden wyleciał jeszcze przed oficjalnym listami z gospodarza SK w wyniku zborowej awantury - pokłócili się. Jakoś sobie radzi i wiem, ze nie jest dziś ŚJ.
-
Witaj Moyses
Tak, tak pisałem o tym małym skrzacie, który nawet właził do małej dziupli zwiedzając okolice, doliny i wzgórza, lecz skrzatów teraz nie cierpię wydoroślałem >:D
-
Nadaszyniaku tak myślę na której to sali gospodarzyłeś 🤔
w moim rodzinnym zborze było mieszkanko służbowe zamieszkane przez rodzinę starszego
w środku cycuś glancuś
zazdrościłam im tylko że w pantoflach chodzili na zebrania 😆
i gdy przyszło słowo z Nadarzyna że mają gospodarze iść won
to trzeba było coś pomyśleć o jakiejś mecie dla rodziny.
w największym skrócie rodzina łykając łzy mówiła że to próba bla bla
werdykt: wyjazd za granicę
pojechali całą rodziną, dzieci rodzice i chyba pies.
mąż wzorowy starszy, przywódca, ona śliczna dzieci udane.
koniec końców wszystko się rozprężyło i teraz są wybudzeni.
Bogiem a prawdą było tam jeszcze parę spraw które na to się nałożyło, ale to raczej smutna historia.
i nie mam na myśli tego że oto gorliwa rodzina nie przeszła próby wiary i takie tam. tylko smutne jest to że zostali przemieleni wycyckani i wypluci.
i zawsze tego mi jest najbardziej żal
tego zderzenie z rzeczywistością 😔
w moim kolejnym zborze na bruk wywalili małżeństwo z 2letnim dzieckiem
rodzina się skrzyknęła i jakoś zamieszkali na swoim, ale niesmak pozostał.
to tylko taki wycinek z mojego ogródka
a przecież takich historii jest jak Polska długa i szeroka
-
Po mieszkaniu na Wawelu , to każde mieszkanko Nadaszyniaka jest przytulne ;D
Harnaś: Wawel to Wawel wielkie, ogromne zamczysko jak niewinne p... ( domyśl się), natomiast Kraków to miasto Królewskie i Q.... na dodatek ŚWIĘTOŚĆ z niego wyszła i objawiła się światu a chacinkę twierdzy nie zaszkodzi zwiedzić, jak ktoś wspomniał " Boso przez świat" >:D
-
Nadaszyniaku tak myślę na której to sali gospodarzyłeś 🤔
w moim rodzinnym zborze było mieszkanko służbowe zamieszkane przez rodzinę starszego
w środku cycuś glancuś
zazdrościłam im tylko że w pantoflach chodzili na zebrania 😆
i gdy przyszło słowo z Nadarzyna że mają gospodarze iść won
to trzeba było coś pomyśleć o jakiejś mecie dla rodziny.
w największym skrócie rodzina łykając łzy mówiła że to próba bla bla
werdykt: wyjazd za granicę
pojechali całą rodziną, dzieci rodzice i chyba pies.
mąż wzorowy starszy, przywódca, ona śliczna dzieci udane.
koniec końców wszystko się rozprężyło i teraz są wybudzeni.
Bogiem a prawdą było tam jeszcze parę spraw które na to się nałożyło, ale to raczej smutna historia.
i nie mam na myśli tego że oto gorliwa rodzina nie przeszła próby wiary i takie tam. tylko smutne jest to że zostali przemieleni wycyckani i wypluci.
i zawsze tego mi jest najbardziej żal
tego zderzenie z rzeczywistością 😔
w moim kolejnym zborze na bruk wywalili małżeństwo z 2letnim dzieckiem
rodzina się skrzyknęła i jakoś zamieszkali na swoim, ale niesmak pozostał.
to tylko taki wycinek z mojego ogródka
a przecież takich historii jest jak Polska długa i szeroka
Koniec końców dobrze że przynajmniej się wybudzili
W czasach gdy nasze zbory były przerzucane z budynku do budynku miałem przywilej wędrować pomarańczowym trupem ze sługą pomocniczym po literaturę do sąsiedniej miejscowości. Otóż ten sługa, mąż dwójki dzieci wynajmował mieszkanie. Gdy wybudowaliśmy SK dostał propozycję bycia gospodarzem nowej sali królestwa. Ale zanim do tego doszło miałem możliwość porozmawiać z nim na ten temat. W zasadzie człowiek skryty, przy kawie zwierzył się, że ma odłożone trochę pieniędzy i waha się pomiędzy kupnem mieszkania, a wprowadzeniem się do SK. Ja mu na to, że głupi byłby gdyby te pieniądze utopił w umeblowanie i remont klitki przy sali, która nigdy nie będzie jego własnością. Świeżo zbudowana klitka była w stanie surowym. No i sługa, a później straszy zboru poszedł na ten układ i zamieszkał w nowo wybudowanej sali. Ile musiał włożyć w przygotowanie lokum tego nie wiem. Natomiast z autopsji wiem jak później darł koty ze starszakami z innych zborów. Byłem świadkiem kilku awantur i nieprzyjemnych wymian zdań. Jak się okazało niektóre roboty były po partacku zrobione i np. zalewało całą elewację budynku poprzez rynny dachowe, kanalizacja nieszczelna zalewała piwnicę. Z tego powodu należało przeprowadzić dodatkowe remonty, suszenie ścian, likwidacja grzyba itp. Te sytuacje spadały na tego gospodarza i z tego powodu dochodziło do awantur. I nadszedł okres, o którym pisał Nadaszyniak. Po utopieniu pieniądzy w nieswoje lokum został wykopany z klitki i obecnie ponownie mieszka w wynajętym mieszkaniu. A że mu się nie przelewa żyje w bardzo skromnych warunkach. Nawet na zebrania przychodzi w dziurawych butach. Aż przykro patrzeć było.
Ta korpo umów żadnych z wolontariuszami nie spisuje, więc co zainwestujesz tego nie odzyskasz
-
Witaj Trinity:
zapytałaś 'Nadaszyniaku tak myślę na której to sali gospodarzyłeś'
Tak odpowiem, za wielką chmurą jest to zagmatwane proroctwo.
Jednak pierwsza część postu zainteresowała mnie, jak na złość druga część to pudło i gra toczy się dalej, oby nie było '' Idź na całość" i kolejny zonk >:D
-
To Wy wszyscy z Wawela? Raz tylko byłem w tamtych okolicach u pewnego gościa. Nawet po skopolaminie nie przypomnę sobie adresu, nazwiska. Był jednak Wawel i takie starówkowe centrum. Facet był (na wtedy starszakiem). Niski i z szerokimi barami, ze względu na sport jaki kiedyś uprawiał. Ciekawe co u niego?
Wiem jeszcze gdzie jest Smok Wawelski i konsulat USraela. Teraz bym pewnie tam pobłądził.
Byłem u jednego gospodarza SK w takiej pipidówie. Ładna żona. Facet był swój gość, bo miał pełną lodówkę piwa. Pewnego dnia eksmisje dostali. Później się posypało wszystko - łącznie z małżeństwem.
W innej sali gospodarzami było małżeństwo z dziećmi. Specyfika budowy tego obiektu była taka, że oni mieli takie mieszkanie, jak pół bliźniaka. Zbierali sobie pieniążki w celu własnego lokum. Więc jak dostali nakaz opuszczenia, to już posiadali dom. Bez tego nakazu też by się wyprowadzili.
Na Podhalu taka ładna sala była/ jest. Tam nie było gospodarza. Natomiast mieszkały pionierki przyjezdne. Ładne to było. Jedną pamiętam, bo się zapytałem czy pochodzi z Indii czy z Pakistanu. A to była cyganka. Co teraz tam jest, to nie wiem.
Podpytałem o jedną salę zgromadzeń w kontekście gospodarza. To już ich tam niema, bo mają monitoring. Ale nie wiem co z ludźmi. Czy mieli gdzie wrócić? Czy zostali specjalnymi? Najdziwniejsze, że na takim obiekcie jest cały węzeł mieszkalny - kilka oddzielnych mieszkań. Niektóre z nich są użytkowane tylko podczas zgromadzeń. Może ich wygonili, bo teraz zimy bezśnieżne, i nie trzeba nikogo do odśnieżania. Albo też, jak mówią lepiej zorientowani, sala została już dawno sprzedana, a teraz ją ŚJ wynajmują od nowego właściciela. Kto wie jak jest naprawdę ;)
Przy niektórych salach kwateruje NO. Zdarzają się przypadki, że w danym obwodzie jest kilka takich obiektów, a jeden NO, i żadnego specjalnego.
Jeszcze na jednej (istniejącej do dziś sali) było mieszkanko. Jednak nie było gospodarza. Tam dość często kwaterował NO i miał jakiś swój promień działania. To dla miejscowych było dobre, bo raz w miesiącu im robił niedzielny wykład. Trzymał też w pionie bande miejscowych oszołomów. Tam się poznaliśmy. Może teraz tam kwateruje inny NO? Nie wiem.
-
Pamiętam , że w Stęszewie Daniel był gospodarzem , wporzo gość . Osobny rozdział trzeba jednak napisać co wyrabiał na tej Sali Zgromadzeń ogrodnik. To był dopiero kosiarz umysłów , nawet okręgowy musiał się prosić u niego o klucz do garażu ;D
Jednak najbardziej spodobało mi się piwko Żywiec w lodówce w pokojach obwodowych . Pytam dlaczego akurat Żywiec ? No wiesz Harnaś w Organizacji musi być wszystko co najlepsze. :)
-
Polskie fenomeny. Sala w Stęszewie. Jednak w Łodzi. Ale nie tej. Przy ulicy Mosińskiej, zamiast Łódzkiej.
Na jednej sali królestwa, gdzie był punkt odbioru gazet, to gospodarz wywiesił kartkę w stylu: czynne od -do. Jedni mieli klucz. Inni musieli się prosić. Jakby kluczy nie szło dorobić. A gospodarz marudził, że mu głowę zawracają co niedziela z tymi kluczami. Normalne pytanie: na jaką chusteczkę jesteś tym gospodarzem?
Jedna, pani gospodyni, narzekała, że co zimę musi odśnieżać - na sali zgromadzeń. Tylko zapominała, że bierze za to pieniądze, a inni pracują w tym czasie.
Praca z ludźmi to bardzo niewdzięczny kawałek chleba.