Diotrefesie, zaimponowałeś mi tym, że na wszystkie moje pytania odpowiedziałeś w sposób tak wymijający, że nie wniosłeś żadnej nowej treści!
Jeśli jeszcze nie jesteś doradcą / prawnikiem współpracującym z Ciałem Kierowniczym, to się marnujesz! Powinieneś aplikować na to stanowisko jak najszybciej, ponieważ piszesz dokładnie tak jak zeznają Świadkowie Jehowy przez sądem. Tak żeby nie skłamać, ale jednocześnie całkowicie zataić prawdę!
Ponieważ to są wręcz rażące skrajności. Biorąc pod uwagę przepływ informacji wśród ŚJ takie sytuacje stałyby się powszechnie znane i zdecydowana większość o tym słyszących, potępiłaby takie zachowanie. Nie wierzę, że wszystkie szczegóły w tego typu historiach, gdzie ktoś kiedyś komuś coś powiedział, bo słyszał, że podobno tak się wydarzyło są oddane wiernie. Najczęściej to zabawa w głuchy telefon. A biorąc pod uwagę tytuł wątku i nastawienie polegające na tym, aby dopiec Świadkom Jehowy, wydaje się, że nie można wykluczyć, że się nie mylę.
Prosisz czy żądasz? Przyjmuję do wiadomości, że jesteś ciekawska, ale jesteś w stanie uzasadnić swoją prośbę/żądanie? Co zmieniłoby gdybym powiedział czy jestem ŚJ czy nie?
Cieszę się, że przykład o bracie, który na pierwszym miejscu stawiał sprzątanie Sali Królestwa zamiast pogrzebu brata uważasz za rażący!
Zapewniam Cię, że to nie jest głuchy telefon, bo jego wypowiedzi słyszałam na WŁASNE USZY! On osobiście składał mi kondolencje na pogrzebie, a jednocześnie nie omieszkał dodać: "Nawet nie wiesz ile mnie to kosztowało żeby tu przyjechać i zdążyć na czas".
No już mógł sobie podarować to ubolewanie. Może jeszcze miałam w dniu pogrzebu mu współczuć jakie on przechodził trudności żeby dojechać...?!
Więc to nie jest historia, że ktoś coś słyszał, bo JA SŁYSZAŁAM. Ja z nim rozmawiałam.
Cóż mogę o nim powiedzieć oprócz tego, że zachował się jak fanatyczny Świadek...?!
A czy ja chcę dopiec Świadkom? Hmmm... napisałam prawdę. Czy to jest dopiekanie? W zborze panuje zasada zatajania niewygodnych rzeczy. Dlatego przeciętny Świadek prędzej da się pokroić niż powie, że w jego zborze są jakieś problemy. Ależ skąd... wszystko cacy!
Dopiero jak się posłucha historii rożnych osób, to wszystko układa się w większą całość.
Na przykład taka sytuacja - moda na pracę na czarno w zborze. W moim zborze starszy zboru "zatrudniał" na czarno. On płacił zero podatków, a bracia zadowoleni, że mieli dodatkowy dochód. Była też historia, że siostra pracowała na czarno u innego brata, ale nie była do końca z tego zadowolona (no w końcu to brak lat pracy, brak ubezpieczenia itd.). W końcu brat ją zatrudnił, ale tylko dlatego, że miał zapowiedzianą kontrolę. I głupio by tak było, że jego pracownicy żadnych umów nie mają.
Owszem, w podobny sposób oszukuje mnóstwo ludzi. Ale przecież to tylko Świadkowie Jehowy mają przeżyć w Armagedonie! 8 miliardów ludzi ma zginąć, a 8 milionów tych najbardziej prawych Świadków ma przecież przeżyć. No więc chyba by wypadało żeby choć trochę w bardziej pozytywny sposób wyróżniali się na tle "światusów". I na pierwszy rzut oka się wyróżniają, ale jak się jest w organizacji kilka czy kilkanaście lat, to człowiek odkrywa, że wielu z nich po prostu potrafi się świetnie maskować!
Może więc czas rozprawić się z mitem "świętych" Świadków?! Wielu z nich cenię, bo rzeczywiście starają się jak mogą żyć w prawości. Ale jest też druga część - takich cwaniaków, co się cieszą, że mogą brata wykiwać, wykorzystać. I na paru takich niestety zdarzyło mi się trafić. I naprawdę przykre to jest jak brat ci sprzedaje auto "bezwypadkowe" oraz "lać i jeździć", a na przeglądzie okazuje się, że to złom, który trzeba kompleksowo naprawiać i w dodatku, że miało kiedyś bardzo poważny wypadek. I czujesz się wtedy jak by ci ktoś w pysk dał! Brat, który nabrał mnie z pełną premedytacją! To boli bardziej niż jak oszuka oszust "ze świata"... bo w końcu po takich nie spodziewamy się niczego dobrego.
Każdy oszukany / wykorzystany przez brata myśli, że tylko on miał takiego pecha. A poźniej jak poczytasz w Internecie i posłuchasz różnych historii, to widzisz, że coś co uznawałeś za skrajność, pojedynczy incydent, jest tak naprawdę normą.
Jestem totalnie wkurzona na świadkowską obłudę! A jeszcze bardziej wkurza mnie, gdy ktoś chce ze mnie zrobić wariata i podważa wszystko co ja piszę. I broni ślepo organizacji, choć tutaj nie ma czego bronić!
Jak kiedyś też bym broniła "braci" i powoływała się na ich niedoskonałość. Ale za dużo tej niedoskonałości się nazbierało. Za dużo cwaniactwa!
Ale najbardziej wkurza mnie to, gdy ktoś jest wyniosłym Świadkiem i uważa się za lepszego od "światusów". Ten ton pełen wyższości jest nie do zniesienia!
Całe szczęście, że jestem już poza orgiem i już się nie muszę tym wkurzać...!
P.S. Diotrefesie pozdrów ode mnie Nadarzyn i mojego ulubieńca Dżefreja J.