Mnie (jako człowiekowi który należał do świadków Jehowy w XX wieku) przyszło do głowy (pochodzące z innej epoki) prościutkie wyjaśnienie...
Być może oni "nie chcą ale muszą" cię odwiedzić... ktoś im "kazał", a oni sami przed sobą szukają _samousprawiedliwienia_ które wytłumaczy "dlaczego nie udało się" ciebie odwiedzić...
Ja, Sebastian, jestem już odstępcą formalnie ponad 19 lat, a mentalnie grubo ponad 20 lat.
Ale pamiętam dwuletni lub trzyletni okres dryfowania ku odejściu.
Pod koniec XX wieku starszyzna zborowa była świadoma że Sebastian niemalże na pewno wcześniej czy później odejdzie ze zboru i z jednej strony (przypuszczalnie nadzorca obwodu ich ochrzanił, że "nic nie zrobili", więc) wiedzieli że "powinni" próbować ratować "owieczkę", a z drugiej strony zwyczajnie po ludzku im się "nie chciało"...
przypuszczam, że starsi patrzyli pesymistycznie na sprawę, że "i tak się nie uda", a więc jako starszyzna "poniosą klęskę", a przecież nikt nie lubi porażek (każdy wolałby sukcesy).
Dwaj starsi zboru mieszkali blisko, na tej samej ulicy, dokładnie dwa domy ode mnie, a jednak długimi tygodniami i miesiącami nie mogli się do mnie wybrać, aby spytać "co się dzieje", Sebastianie _dlaczego_ nie przychodzić na zebrania, _dlaczego_ nie głosisz, itd.
Im się totalnie nie chciało, ale nadzorca obwodu będzie żądał wyjaśnień odnośnie każdej osoby która "figuruje w kartotece" i pewnie znowu "za Sebastiana" zbiorą opiernicz... A więc muszą "coś" zrobić...
I co wtedy robili (mieszkający po sąsiedzku) starsi zboru?
Odpowiadam: brnęli w działania pozorne, np. (dobrze wiedząc że pracuję zawodowo i od 7:00 do 16:00 w dni powszednie jestem poza miejscem zamieszkania) przychodzili _akurat_wtedy_ do mnie zapukać...
Po co takie bezsensowne działania? Zapewne po to, aby odnotować (albo ustnie powiedzieć), że "wielokrotnie próbowaliśmy nawiązać kontakt, ale nigdy nie otworzył nam drzwi".
W taki sposób można "nie powiedzieć prawdy, ale jednocześnie nie skłamać", nieprawdaż?!
Wg mnie, z kwestią umawiania wizyty pasterskiej u usera dawalkowiak może być podobnie...
Starszyzna być może chce uniknąć "kolejnej porażki" i być może wszelkie wykręty aby (pod pozorem epidemii) zrobić wizytę online zamiast twarzą w twarz są tylko i wyłącznie wykrętami.