Myślałam, że inni też myślą. Po kongresie mam wrażenie, że bracia przyjmują wszystko bezkrytycznie. Siedzę, rozglądam się, czy tylko ja to widzę i nie mam do czego klaskać? Matrix. Oni ocierają łzy ze wzruszenia po filmie. A ja ocieram łzy, bo mi żal tych dobrych wrażliwych ludzi.
Ja w tym roku spędziłam na kongresie tylko 4 godziny, w tym 2,5 w czasie programu (niedzielne przedpołudnie).
Wystarczyło mi to w zupełności, by pogrążyć się w przygnębieniu.
Wszyscy zapatrzeni w film o bunkrze, jak wół w malowane wrota i oczywiście rzęsiste oklaski po każdej z 8 części.
Do czego tu klaskać??? Czym się zachwycać??? Tak czekają na te piwnice z utęsknieniem???
Wracając stwierdziliśmy, że już nikogo na siłę nie będziemy próbowali uświadamiać, chyba, że ktoś sam zacznie coś mówić.
Taki beton nas otacza, że nie ma co. Jeżeli komuś Bóg nie pomoże otworzyć oczu i Jezus go do siebie nie pociągnie, to my nic nie zdziałamy na siłę, bo indoktrynacja na tych kongresach osiągnęła już chyba apogeum.
Jest tak wiele możliwości obecnie, że jeżeli u kogoś pojawi się choć iskierka wątpliwości, przebłysk samodzielnego myślenia - to będzie wiedział, gdzie szukać.
Smutne to, ale musimy też chronić siebie pod względem psychicznym i emocjonalnym.
Lepiej się udzielać na forum.