Nie jestem tym tematem osobiście zainteresowana, jednak mnie zaciekawił. Spotkałam się z tym problemem w sieci.
Jakiś obywatel zażądał wykreślenia a raczej nie wykreślenia a wymazania tak, aby ślad nie pozostał, jego danych z parafialnej księgi chrztów. Nie pamiętam, jak się to skończyło, problem jest jednak identyczny.
Patrzę na niego chłodno, i rozwiązanie narzucone przez GDiO wcale mi się nie podoba. A to dlatego, że jest to fałszowanie historii.
Ktoś żąda zniszczenia zapisu o czymś, co faktycznie miało miejsce.Żąda zatem kłamstwa.Zarówno chrzest w kościele jak i u jehowitów odbywał się za własną zgodą zainteresowanego lub jego rodziny, i taki fakt miał miejsce w rzeczywistości.
Sporne mogą być spisane dane, które nie są przedstawieniem faktów a ich przekłamaniem a nawet celowym oszustwem w intencji zaszkodzenia konkretnej osobie czy zmycia własnej winy archiwistów..
W czasie stalinizmu w Rosji sowieckiej w miarę upływu lat wymazywano ze zdjęć osoby, które Stalin czy jakiś jego przydupas zamordował czy zesłał ( z rodziną, a jakże!) do łagru. I tak na pierwszej fotografii był Stalin i pięciu towarzyszy, po jakimś czasie to samo zdjęcie miało już tylko czterech towarzyszy, po następnym okresie czasu już tylko trzech towarzyszy itd.
Nie było wtedy fotoszopa, więc nie przesuwano na zdjęciu ocalałych tymczasowo towarzyszy. W miejscu tego, który zniknął, widnieje dziura, puste miejsce.
Podobnie postępowano z prasą. Z bibliotek usuwano stare numery prasy w chwili, gdy powiało "nowe". Znikał wydrukowany dowód, że było inaczej niż władza twierdzi.
Rozumiem, że ktoś może sobie nie życzyć, by zachowała się pamiątka o tym, że zrobił z siebie durnia.
Lista danych, których nie można przechowywać jest na tyle długa, że właściwie niczego nie można przechowywać.
Temat jest bardzo ciekawy, mój post oczywiście nie wyczerpuje całości moich przemyśleń o tym problemie.