Gdy ja byłem w zborze to zbył bym takie rewelacje stwierdzeniem : a co mnie obchodzi co się dzieje w jakiejś Australii na dodatek nie wiadomo czy to prawda. Zatem rozegraj to inteligentnie . Powodzenia i pisz o rezultatach nawet tych na nie , zawsze to nas czegoś uczy.
Dokładnie tak,
HARNASIU, odpowiedziała mi moja przyjaciółka.
Ale jak już przeniosłam sytuację, tu, do Polski, na jej dzieci i zbór, to reakcja jej, jako matki, była znakomita.
Nie było, że Australia, że daleko i że nie wiadomo, czy to prawda?
Włączyło się od razu myślenie na zgłoszenie do prokuratury i na policję, a dopiero potem do braterstwa. Myślę, że warto kazać postawić się w miejsce ofiar i ich dzieci. Wtedy granice przestają istnieć.
Szczególnie, gdy ktoś ma własne dzieci.