To nie jest takie proste. Nie można tak po prostu wyłączyć uczuć i zapomnieć o osobach, które się kocha. Organizacja działa tak, że spędza się z wieloma osobami dużo czasu i powstają czasem bardzo silne więzi. Do tego dochodzi rodzina. Jeśli ktoś ma tam całą rodzinę i nic nie wskazuje na to, że ktokolwiek z niej sie wybudzi, to naprawdę jestem w stanie zrozumieć dlaczego nadal tam tkwi.
To prawda, wiem coś o tym, tkwiąc tam trzy dekady prawie.
Większość przyjaźni, tam była właśnie budowana.
Nie jest to łatwe, a na wiele rzeczy nie mamy po prostu wpływu, a jakoś trzeba dalej żyć i porządkować życie, po odkryciu prawdy.
Najtrudniej jest, gdy się tam ma całą rodzinę, u mnie prościej sprawa wygląda, bo ta, nie jest tam od pokoleń. Właśnie M dokładnie o tym chciałem powiedzieć żona totalnie zabetonowana choć dobra dziewczyna dzieci w terenie i na przywilejach. Rodzina zięcia była w prawdzie /chyba/ jeszcze przed Russeii`em. Nie będzie łatwo. Ale u mnie zaszło to wszystko już za daleko nie znoszę hipokryzji.
Dzięki Trinity choć tak naprawdę nie mam do przekazania nic ciekawego to pewnie wkrótce coś wyskrobię
zawsze letni Bardzo Ci współczuję takiego właśnie układu i próbuję zrozumieć, jak to może być bolesny stan.
Bo przyjaźnie można nowe zbudować, ale nowej rodziny się nie zdobędzie.
Trzeba tylko mieć nadzieję, że może się wybudzą z tej hipnozy strażnicowej.
Życzę Ci dużo wytrwałości i wiem co to jest, nie znosić hipokryzji, dzięki której m.in., się wybudzamy. Życie, niestety, nie jest czarno-białe.
We wcześniejszym poście, miałam na myśli przede wszystkim te przyjaźnie, które odpadają, gdy my odchodzimy od wts-u.
I wcale nie okazują się takie drogie i trwałe, jak je oceniamy.
Ten ból już poznałam, chociaż jeszcze oficjalnie, jestem śj.