Wiem, ze jest to jeden ze sposobów na usunięcie poczucia własnej tożsamości jednostki w społeczeństwie. Masz zapomnieć i urodzinach i inni maja tez zapomnieć. Wkrótce ktoś obcy pyta się Ciebie kiedy masz urodziny, a ty musisz się chwile zastanowić żeby sobie przypomnieć. Wyłączasz obcowanie z rodzina z okazji różnych świat jak dzień matki itp. Przestajesz myśleć o sobie i o bliskich dookoła. Twoje priorytety maja być ukierunkowane tylko na jedno. Twoim świętem staje się wizyta nadzorcy obwodu, kampanie zapraszania, zgromadzenia, pamiątka, ale oczywiscie nie mozesz sie podzielić o tym z nikim spoza orga bo ludzie nie wiedza o co chodzi.
I tak powoli stajesz się trybikiem bez własnej tożsamości. Bez poczucia przynależności do jakiejkolwiek grupy.
Gdy się wybudzałam..to ta kwestia była ostatnim gwożdziem do trumny z napisem "org".
Odkąd zostałam SJ musiałam sie pozegnac z urodzinami, imieninami, dniami matki,ojca,babci itp.
Wszyscy w kolo (światusy), potrafili sie cieszyc...a, bo idą na impreze z okazji urodzin czy jakiejś innej. Robili znajomym zrzutki lub tez kupowali prezenty (czasem śmieszne dla zabawy i uciesze innych)
A ja? Ja musiałam byc twarda. Nie pokazywac, ze obchodzą mnie czyjeś urodziny czy imieniny. Czy nawet świeta. Oczywiscie zawsze bedac przygotowana na zarzuty lub pytania "czemu nie obchodze?"
Rodzina, znajomi...szli się bawic, śmiać się....spotkac wspolnie.
A ja? Nie, nie mogłam...przeciez to by sie nie podobalo Jehowie. Co by inni powiedzieli jakby mnie na takiej imprezie zobaczyli? Przeciez musze wydac dobre świadectwo!
Mijaly tygodnie, miesiące, lata i czlowiek oddalał sie nie tylko od znajomych świeckich (bo tez dochodziła kwestia zlego świeckiego towarzystwa) ale tez przede wszystkim od rodziny.
Gdy juz wiedziałam że wpadłam w gówno i wiedziałam ze w org moge tylko liczyc na milosc ale warunkową, wtedy uswiadomiłam sobie tak naprawde co straciłam wchodzac do sekty. Był to tydzien przed 60tymi urodzinami mojej mamy.
Dowiedziałam sie ze rodzina szykuje jej przyjecie niespodziankę....
A ja? A ja sobie pomyślałam....i co znow ma mnie nie byc?
Znow mam sie ograbić z radosci kupna prezentu i brania udzialu w niespodziance? KONIEC Z ORG !! Chcę cie cieszyc z zycia innych i miec radosc w dawaniu. Chce byc czescią rodziny, ktora pomimo tego ze zostałam SJ nigdy sie ode mnie nie odwrociła. Tylko ja od nich to zrobiłam....oddaliłam sie dla idei, zasad obcych mi ludzi. Ludzi, ktorzy zastosuja zgledem mnie ostracyzm.
Kupiłam bilet i przylecialam na przyjecie niespodzianke mojej mamy. Nigdy nie zapomne wzruszenia i łez mamy...oraz zaskoczenia calej rodziny! Poczułam sie wreszcie dobrze...
P.s a wmawiano mi że w org znajde rodzine i milosc!
Tak, jesli bede marionetką w reku 8 wspanialych.
Nie, jesli chce zyc, cieszyc sie zyciem, rozwijac zainteresowania, wyrazac smoje zdanie.