Oj Mojżeszu, Moysesu...., a z historii wynika, że miałeś branie u kobitek....
Nawet nie wiesz jak mi to zdanie się podoba.
Ale coś z niedawnej historii. W czwartek było Wujka Adolfa. Pisałem, że byliśmy w biedrze. Potem jest takie miejsce, ze żandarmeria nawet tam konno nie wejdzie. Okolice godziny 13-tej. Siedzi sobie dziewczyna na pieńku i nam mówi 'dzień dobry', W sumie to wstyd, bo to my kobiecie powinniśmy powiedzieć pierwsi. Najpierw rozmowa na 5 metrów, potem ja już się przysiadłem. To jest studentka. Teraz on line. Tak, ma 22 lata i jest ładna. Pytam się o koleżanki. Podobno one siedzą w domach w maskach. To już wiadomo. Pytam o chłopaka. Nie ma i teraz nie ma nawet gdzie kogoś poznać. Wszystko zamknięte. Nie ma knajp, koncertów, festynów, itp. Więc się pytam, to jakim cudem się poznaliśmy? Trochę zatrybiła. W między czasie przeszliśmy na 'ty'. Kolega nas zostawił i pobiegł po asortyment. Tak wypiłem desperada o smaku gumy do żucia. Blady dzień. Miejsce odosobnione. Dziewczyna normalna i nie boi się 2 facetów. Teraz sobie uświadomiłem, że przecież mogliśmy grzeszyć. Jej nikt nie wykluczy, bo nie wiadomo z czego. Kolega rzuca kamieniami w kościół. A ja tylko na zómowy komitet.
Później już było tylko Wujka Adolfa.
Z czego to wynika, że człowiek gdy ma okazję grzeszyć, to nie grzeszy? Zresztą, w moim wieku grzeszenie, to jak sport ekstremalny.
Jeszcze z pionierką poznaną na zómie! To musi być czadowe!
Jak widać, te kornroświrusy robią ludziom bariery z jednej strony. Jednak też dają możliwość poznania całkiem ciekawych ludzi. Może faktycznie można na tym zómie poznać ciekawą kobietkę. Nie trzeba zaczynać od grzechu. Jakaś kawa na początek. Grzechem chyba jest zgrzeszyć przed kawą.