Moyses , ty mlody facet jeszcze jestes !
Wybacz ten zart , ale widze , ze cie cechuje tzw. optymizm poznawczy , tak typowy dla mlodych ludzi .
Wychodzisz z zalozenia , ze jak cos gruntownie poznamy , powachamy , posmakujemy i przytulimy , to juz wiemy z czym mamy do czynienia . I mysle , ze chyba masz racje , bo wiekszosci tzw. zyciowych sytuacji to sie sprawdza .
Tyle , ze ten optymizm ma swoje granice .
Gdy zaczynamy zadawac pytania dotyczace przyczyny i natury wszystkiego , sensu i bezsensu zycia , czyli te tzw. pytania egzystencjalne , to sie okazuje , ze optymizm nam predko przechodzi i tylko usiasc i plakac .
Problem nie jest nowy , bo ktorys z madrych Grekow juz tysiace lat nazad , stwierdzil , ze nasze postrzeganie swiata , to jak siedzenie w jaskini twarza do sciany i obserwacja na niej migotania cieni i odblyskow ogniska .
Jak przyszla moda na nauke , pomiary wszystkiego "szkielkiem i okiem " , to zaczelo nam sie zdawac , ze stary Grek demencje mial i glupoty opowiadal .
Pomyslelismy , ze wreszcie zlapiemy byka za rogi , bo mamy atomy , lasery i inne bajery .
A tu nic ! Swiat nam pokazal srodkowy palec i dalej siedzimy w jaskini i gapimy sie na sciane .
Bo to , co nas tak naprawde , do szpiku kosci interesuje , czyli to , co dotyczy najglebszego sensu egzystencji , nie daje zbadac sie pod mikroskopem , nie daje sie tez dotknac , posmakowac czy przytulic .
Aby jednak nie ulec totalnie pesymizmowi , przytocze tu fragment wypowiedzi S. Lema , gdzie ustami bohatera opowiadania stwierdza , ze "Nauka probuje objaśniac świat, ale pogodzić z nim może jedynie sztuka."
I mysle , ze tu bardzo dobrze wpasowuja sie twoje przyklady o katach czy Damie z lasiczka oraz moje o Liliach wodnych .
Poniewaz sztuka umozliwia nam nieraz to , co lezy poza zasiegiem tzw. racjonalnego myslenia .
Umozliwia nam spojrzenie poza zaslone z pojec , slow , logiki , bezustannego oceniania i badania .
I mysle , ze religia tez moze miec tu swoje miejsce , pod warunkiem , ze nie oczekujemy od niej czegos , czego nie jest w stanie nam dac .