Dzisiaj byłem świadkiem niezwykłe sytuacji. Zbiórka do służby u mojej rodziny w dalekim zborze. Brat mówi przemówienie... Mówi i mówi, cytuje z 5 wersetów nie związanych tematem. Całe zbiorkowe przemówienie zajęło mu prawie 16min (Według wskazówek powinno być maks. 7).
Po czym pyta każdego z osobna (!) jakie ma plany co do służby! Słucham z niedowierzaniem, jak bracia i siostry ślizgając się jak węgorze tłumaczą, że albo dzwonią ale później albo może uda im się studium albo, że właśnie muszą wyjść...
Kurde, nie spodziewałem się takiego poziomu kontroli. W porównaniu z tym, mój zbór wydaje się całkiem normalny.