Z tego co wiem, że wręcz odwrotnie, to oni mieli podjąć decyzję czy do kogoś przyjdą jeszcze raz czy siedem i to do samego końca:
“A dziś, gdy do końca sześciu tysięcy lat dziejów ludzkich pozostało już tylko pięć lat z okładem i gdy wszystkie proroctwa świadczą, że dumne chrześcijaństwo wkrótce zachwieje się w posadach,
czy ogień gorliwości nie pobudza nas do tego, by obejść teren siedmiokrotnie albo jeszcze częściej? Czas jest krótki, a dobra nowina musi rozbrzmiewać!” (Strażnica Nr 17, 1970 s. 13);
“Bądźmy przejęci krótkością czasu. Bądźmy czujni!
Zbliża się szybko dzień, kiedy już nikt nie będzie przychodzić do drzwi bliźniego z dobrą nowiną o Królestwie Bożym” (“Służba Królestwa” Nr 5, 1971 s. 12).
“Ale przecież coraz bliższy jest dzień, w którym przyjdziemy do ludzi po raz ostatni” (“Służba Królestwa” Nr 3, 1974 s. 8).
Wyprorokowali sobie?
Wózki i stojaki pomogły im w tym.