to co napiszę, po pierwsze ma charakter refleksji ogólnej (nie dot. konkretnie tej konkretnej pandemii ale wszelkich nieszczęść) i ma charakter historyczny (jestem po za zborem oficjalnie ponad 17 lat a faktycznie około 20 lat), ale pozwoli uchwycić temat w szerszej perspektywie
dużo zależy od osobowości:
duża część (może nawet większość) ŚJ przyjmuje "ogólnie" że żyjemy w czasach ostatecznych i tyle... po prostu mamy pecha że urodziliśmy się w takiej epoce a nie innej no i jakoś tam musimy się męczyć... ale nie ma ochoty na szczegółowe analizowanie poszczególnych wydarzeń (i mimo ptrzynależności do sekty zachowuje się jak normalni ludzie poza sektą)
ale jest także maleńka mniejszość dla której każde zdarzenie ma charakter apokaliptyczny
za moich czasów (chrzest w sierpniu 1989) byli tacy którym nawet to że twaróg podrożał wydawało się potwierdzać, że koniec jest blisko; i (uprzedzając zarzut) nie była to chwilowa aberracja typowa dla zagubienia związanego z szybko zachodzącymi wtedy zmianami ustrojowymi, ale cecha stała; te same osoby 12 lat później w 2001 roku utożsamiały atak terrorystyczny na dwie wieże z bardzo bliskim końcem.
Nie ważne że nie mieli w Biblii wersetu że "w ciągu roku od dnia, w którym samolot uderzy w dwie wieże, nadejdzie koniec"
ważne że oni chcieli aby ten koniec już był, więc skoro oni chcą, to każdy fakt potwierdza im bliskość końca.
znałem takich co cieszyli się z wojny w Jugosławii, znałem takich którzy byli radośnie podekscytowani atakiem na dwie wieże, znałem takich co do każdego wydarzenia w polityce umieli dopasować strażnicową interpretację proroctw biblijnych (np. wybory w 1993 wygrywa postkomunistyczne SLD a oni cieszą się że lewica u władzy, bo to kojarzy im sie z atakiem na Babilon Wielki - pytali nawet retorycznie czy bardziej prawdopodobne jest że rozkaz niszczenia świątyń wyda Józef Oleksy od prawdopodobieństwa że taki rozkaz wydałby Stefan Niesiołowski)
i dla takich ludzi zawsze i wszystko będzie potwierdzeniem znaków końca;
jeden brat z mojego zboru dopatrzył sie znaków końca nawet w tym że tuż przed końcem komunizmu w Polsce miał problem z kupieniem pudełka z pinezkami
a teraz na temat: Twoja bratowa zapewne zalicza się do tych 5% nadgorliwców którym "wszystko z brakującą pinezką włącznie" potwierdza koniec świata i (przechodzę do meritum) taka postawa raczej nie opisuje przeciętnego zachowania przeciętnego członka zboru ŚJ
edit: widzę że SiedemTwarzy oraz Ondre napisali podobnie do mnie (że wiekszość nie cieszy się z wirusa ale umie podpasować go do proroctw biblijnych), co jest potwierdzeniem że po dwudziestu latach w sekcie nadal działa dokładnie ten sam (opisany przeze mnie) mechanizm psychologiczny