Do ostatniego tchnienia będą cisnąć zebrania. Nawet w małych grupkach, nawet u wujka Stasia, co ma syf w mieszkaniu taki, że koronowirus by uciekl. Przez łącza internetowe. Przez telefon. Zrobią wszystko, bo dobrze wiedza, że nawet miesiąc bez wlewania propagandy do umysłów to kolejne odejścia. Ludzie zaczną rozmawiać z sąsiadami, z krewnymi spoza świętej organizacji. Nagle zobaczą że bez tych zebrań jakoś dzień dłuższy. Ze ludzie dookoła pomocni, mili, no nie jak w literaturze. Każdy tydzień cenny. W dupie że starszymi, samotnymi. W dupie, że niektórym może brakować kasy, albo że nie mają zrobionych zakupow. Coz w sumie, czego innego się mogłem spodziewać.