Na komitecie sądowniczym, zazwyczaj, po jakimś czasie przepychanek słownych pada fundamentalne pytanie: Czy uznajesz niewolnika...
To kończy zasadniczo rozmowę. Wszystko staje się jasne. Ciekawym jest, że Jezus pyta kto nim jest? i nie daje odpowiedzi! Opisuje co robi, ale nie wyjawia, jego tożsamości konkretnie, kto nim jest. Czy myślał o Ciele kierowniczym Świadków Jehowy, które wyłoni się w XX wieku? Nieważne.
Idąc za Towarzystwem Strażnica - proponuje wziąć na komitet książkę albo ksero z książki:
"Kto zatem jest tym „niewolnikiem wiernym i rozumnym”? „Niewolnikiem” nie jest ani człowiek, ani Towarzystwo WatchTower. Jest nim zjednoczone grono (...) członków duchowego narodu Bożego? (Od raju utraconego do raju odzyskanego, 1960, s. 193). Por. „Nowe niebiosa i nowa ziemia”, 1958, s. 268-269.
Definicja ta, właściwie, jest zgodna z Biblią. Problem, z pytaniem, czy uznajesz? Odpowiadałbym, że zgadzam się z nauką Strażnicy, żę niewolnikiem jest lud Boży, czyli członkowie duchowego narodu Bożego.
Wtedy niech starsi się głowią i obalają nauki Strażnicy, że tak nie jest. A jak wyciągną, nowsze publikacje, i pokażą inną wykładnię, to wtedy pytać ich, jak można uznawać kogoś, kto zmienia nauki i podaje sprzeczne informację co do własnej tożsamości.
Co myślicie o tym.