Każdy człowiek, czy to Jim Jones, czy też pijany kierowca samochodu to człowiek. I z tego faktu, że jest człowiekiem przysługują mu różne prawa. Między innymi prawo do obrony, domniemanie niewinności itd itp.
Oczywiście każdy człowiek musi ponosić konsekwencje swoich czynów. Jeśli ktoś łamie prawo poprzez jazdę po pijanemu, kradzież czy zabójstwo to należy mu się za to sprawiedliwa (!) kara. Nie powoduje to jednak utraty przez tego człowieka różnych praw.
Często bulwersuje nas fakt, że ktoś z rodziny został Świadkiem Jehowy i to spowodowało konflikt.
Chcę jednak podkreślić że każdy dorosły człowiek ma prawo do podejmowania swoich własnych decyzji. My się z nimi możemy nie zgadzać, ale to jest jego prawo. Każdy ma prawo układać sobie życie po swojemu.
W szczególności każdy ma prawo wierzyć w to w co chce. Jeśli ktoś wierzy w Boga Trójjedynego - ma do tego prawo. Jeśli ktoś wierzy w Boga Jehowę - również ma do tego prawo. Co więcej, jeśli ktoś wierzy w Latającego Potwora Spaghetti albo w ogóle nie wierzy w Boga, również ma do tego prawo.
Przystępując do każdej grupy ludzkiej - jest to decyzja - mamy wybór: albo do niej wchodzimy i podporządkowujemy się panującym tam zasadom, albo nie. Ok, może podjąć decyzję, że wchodzimy do takiej grupy ale nie będziemy podporządkowywać się jej regułom, ale musimy się liczyć z konsekwencjami.
Będąc np. od dziecka w jakiejś grupie również mamy prawo tam pozostać na zasadach grupy, pozostać w grupie nie przejmując się zasadami ale liczyć się wówczas z konsekwencjami, albo odejść i żyć na swoich zasadach.
OK, to z pewnością często jest trudne, bo jako ludzie jesteśmy istotami społecznymi i mamy najróżniejsze więzi: rodzinne, przyjacielskie itd. I każda nasza decyzja nie jest tak precyzyjnie tylko nasza, ale ma wpływ na innych ludzi, z którymi jesteśmy w relacjach.
Oczywiście mamy emocje. I mamy prawo złościć się na kogoś, że wpłynął na naszych bliskich tak aby popsuć nasze relacje. Mamy tez prawo złościć się na naszych bliskich. Ale to też jest decyzja naszych bliskich. I tą decyzję moim zdaniem musimy przyjąć i uszanować.
Nie chodzi mi tu o to, że musimy się z ta decyzją zgadzać. Mamy prawo się nie zgadzać. I, jak pokazuje życie, w takiej sytuacji również musimy się nauczyć funkcjonować. Jesteśmy po prostu różni. Ale mamy swoją godność, indywidualność, tożsamość. I prawo do podejmowania decyzji. Również prawo do błędu i porażki.
Gdy rodzic zostaje wykluczony z JW.ORG i dzieci przestają sie do niego odzywać, to i dla jednych i dla drugich jest to trudne. Można powiedzieć "gdyby nie organizacja to by do tego nie doszło". OK pewnie by nie doszło. Ale w tym konkretnym przypadku ŚJ wykluczenie to proces. W jego ramach jest czas na przemyślenie wyczystkach za i przeciw. Każdy musi zważyć na szali to co jest dla niego ważne. Czy chcesz odejść i stracić możliwość kontaktu ze swoją córką, synem? Może lepiej pochopnie nie podejmować decyzji tylko przystać na zasady grupy, zbliżyć się do siebie, poznać lepiej swoje cele, priorytety, przemyślenia. I wówczas podjąć wspólną, przemyślaną decyzję. Może wszyscy razem odejdziemy? Może wszyscy razem zostaniemy? A może ktoś odejdzie a ktoś zostanie ale będziemy utrzymywać ze sobą relacje? Cow konsekwencji może doprowadzić do tego, że jednak wszyscy odejdziemy
To kilka moich myśli na temat szacunku wobec ludzi.