Ja to widzę tak, że w zborze są grupki, które się lubią lub nie. Np. jak ktoś nie jest starszym, a ciągle mówi co myśli lub wytyka błędy starszym, to przez grono lubiany nie będzie. Ale może znajdzie towarzystwo wśród myślących podobnie, itd. Często wchodzi w grę osobowość. Są ludzie duchowi i jednocześnie fanatyczni, od których się stroni. Są duchowi, ale też mają jakiś kontakt z rzeczywistością. Są też tacy, których nie ma na zebraniach, ale ich po prostu lubisz i tacy którzy są ci obojętni. Tak czasem było jak się wybierało starszą ciotkę, do której pójdzie się pisać listy - w dużej mierze chodziło o osobowość, ciepło, itd. Każdy jest inny i ciągnie do innych ludzi. Zazwyczaj nawet ci ,problematyczni’ kogoś do towarzystwa w zborze znajdą. A jeśli nie to może to nie kwestia zboru, a ogólnie braku umiejętności kontaktu?
Pewnie są granice - jak negujesz niewolnika lub wiarę w Boga to schodzisz na ubocze, ale ja mam wrażenie, że na tym uboczu jest coraz więcej ludzi w zborze. Choć ze strachu mogą być samotni.