Zwyczajnie trzeba było sporządzić papier na wydatek. Dodatkowo, rezolucja była treningiem demokracji. Pokazywała też jak w społeczeństwie przebiega 'barani trend'.
Najdziwniejsze, że rezolucje są pytaniem co zrobić z pieniędzmi, które już pozyskaliśmy od ludu. Czyje są te pieniądze? Trzeba dać iluzję możliwości decydowania. Ludzie się wtedy lepiej czują.
Mniej więcej: 'czy chcecie, żebyśmy z waszych dobrowolnie składanych przymusowych deklaracji podatkowych wybudowali wyrób autostradopodobny?' Lud się cieszy. Oczywiście, bramki montują i zarabiają dalej.
'Czemu ty bracie nie podniosłeś ręki odnośnie złotówki na auto dla obwodowego?'. Bo przeczytałem w roczniku, że obwodowi w Afryce jeżdżą na rowerach lub chadzaja pieszko. 'To ty jesteś przeciw teokracji?'. Nie! Mam zwyczajnie w d**** waszą demokrację.
Jeszcze jak ktoś na środek wyszedł i tłumaczył, że jest potrzebny remont, by się nie zawaliło. Przedstawia orientacyjne koszty. Daje do wglądu rachunki. Daje możliwość zastanowienia się do następnego zebrania, to ma to ręce i nogi. Wtedy decydujemy co zrobić ze wspólną skarbonką. Wiemy czy stać nas na remont. Czy jest nam potrzebny. Co kupić, a czego nie kupować.
Jednak jak już wrzuciłeś monety do świątynnej skarbony, to czyje one są? Dobrowolnie pozbawiłeś się prawa do banknota, którego właścicielem jest 'cezar'.
Niektórzy się cieszą, że po wyjściu od jehowitów mogą iść na wybory. Wydaje im się, że są wolni. Coś tam niby głosują. Dalej mają rezolucję. Tylko firma im się zmieniła.
Śmieszność rezolucji podczas zgromadzeń. Czy pokryć koszt jakiegoś nadzorcy lub innego dostojnika z BO? Przecież wiadomo, że to wszystko idzie z kieszeni ludu. Ktoś za to płaci. Pan płaci. Pani płaci. Ale lud się cieszy. Nie zabierajmy uciechy ludziom. Tak to się kręci wszędzie.
W dalszym ciągu nie spotkałem treści rezolucji, czy brat króla ma lecieć taką klasą, a nie inną. Lub, którą linię lotniczą wybrać. Z chęcią bym głosował. Tak bym głosował, że w kajaku przepłynął by Atlantyk.