Prawda jest taka, że sale wciąż pustoszeją, dlatego łączy się zbory. Natomiast w artykule jako główny powód podaje się oszczędności tak jakby innego problemu nie było.
I to jest dokładnie tak, trzeba być ślepcem, żeby tego nie widzieć.
Chwilowo, w większych może miastach, to może będzie wyglądało na jakiś wzrost.
Łączenie, przesuwanie granic zborów, miast, podłączanie, wyłączanie, przyłączanie wiosek, zmiany terenów.
Jakieś inne ruchy zamydlające rzeczywistość.
I ktoś po takiej akcji, jak wcześniej miał 2 km do sali, teraz ma 20 km na dojazdy i rozmyślania
A niby chodzi o oszczędzanie.
Tylko pytanko, dla kogo?
W takich prowincjonalnych zborach, jak mój, wszystko to zupełnie inaczej widać.
Po utworzeniu swego czasu z jednego zboru, dwóch, w jednym było ok.70 głosicieli, w drugim ok.30.
Po połączeniu powinno być ok.100 głosicieli.
A od conajmniej 12 lat jest na poziomie 70 (dane z ostatniej wizyty obsługowej)
Pomimo solidnego, ciągłego zasialania z zewnątrz, pionierami stałymi, specjalnymi i usługującymi.
Tu łatwiej jest zobaczyć, co jest grane i nikt nie zamydli oczu
I chrztów 0-5 osób na zgromadzeniach.