Jeśli to ten pan, to on tylko potrafi lamentować.
Jak mu tłumaczyłem, że pewnych barier nie przekroczy, to uważał mnie za 'fałszywego proroka'.
Czas leci i okazuje się, że miałem rację.
Szuka kolejnych słuchaczy. Żaden mu nie pomoże, a on chce słuchać tylko takich co mogą pomóc.
My nie mogliśmy mu pomóc, więc byliśmy kiepskimi doradcami.
On żyje w ciągłym zawieszeniu. Marnuje życie przez łudzenie się, że jakiś podpowiadacz mu podpowie tak, że żona rzuci od razu organizację.
Szkoda mi go, bo powinien się o siebie martwić a nie o żonę.
On może stracić przez to rozum albo nerwy a ona się będzie dobrze miała w swoim 'raju duchowym'.
Taką panią też znam w Gdańsku. Ona rozpacza z powodu syna, który jest już pod 50-kę. A ona się martwi o niego jak o dzieciaka, którego organizacja zmusza do ciężkich robót itp.
I że po jej śmierci on przekaże mieszkanie organizacji.
Smutne to, że ludzie ci latami przeżywają takie sprawy.
A znałem z poradni ludzi, którzy umieli uszanować wolę swych dzieci i prowadzili swoje normalne życie. Mówili, cóż takie życie sobie wybrali, cóż taka ich wola, ja nic nie poradzę.