A u mnie taka historia:
Całkiem niespodziewanie w luźnej rozmowie dostałam od kogoś takie info że Arek(imię zmienione) nie jest już świadkiem jehowy.Trudno mi było w to uwierzyć. Arka znam doskonale,wieloletni starszy.Przed laty kiedy byłam jeszcze świadkiem gościł z rodziną w moim rodzinnym domu bardzo często.Była to rodzina jedna z nielicznych którą lubiłam wśród świadków i naszych gości.
Spędziliśmy razem wiele wesołych dni.
No i tu nagle takie info że Arek odszedł.Nie dałam rady,poszukałam w necie numer do niego,ma wiele lat firmę,trudno nie było.
Dzowonię,odbiera,poznaję odrazu po głosie że dobrze trafiłam.Mowię dzieńdobry panu,moje nazwisko Matylda Tekla z domu Adamczyk,tylko tak z pewną dozą niepewności bo nie wiem czy może pan ze mną rozmawiać.Arek w swoim stylu mówi,matylda ja ci dam pan,ja ci dam pan.Gadaj jak masz czas bo ja mam
No to ja z grubej rury mowię,słyszałam że odszedłeś.
A on że nie ,że jest nadal w zborze choć już nie starszy bo go zdjęli że niby skoro rodziną nie umie rządzić to w zborze też nie da rady.
Mówi że nie lubi kiedy się o organizacji źle wypowiadają ci co odeszli,ale z drugiej strony że sam obserwuje wszystko teraz troche z boku.
Na moje wyjaśnienia że ja odeszłam bo nie czułam klimatu,on mówi ale co ty mowisz przecież świadomie przyjełaś chrzest.Ja że nic podobnego ze mając naście lat nie ma mowy o żadnym do końca swiadomym wyborze.
Opowiada mi,w pewnym sensie w formie oskarżenia,że wie od moich że szkalowałam organizację.Kiedy mu tłumaczę na czym polegało moje szkalowanie mówi mi że już dwa razy rozmawiał z moją matką że nie powinna mnie tak traktować bo skoro pomagamy(jako świadkowie jehowy)obcym to nie moralne jest żeby własne dzieci odtrącać.
Potem opowiada mi historię o naszej wspólnej znajomej,charakteryzując ją w ten sposób że nooo z Kryśką(imię zmienione)to nie pogadasz.I mówi dalej,jak mnie zdjeli z przywileju to Kryśka przyszła z tekstem że już teraz nasze kontakty nie będą takie jak dawniej bo w strażnicy pisze, a on do Kryśki na to:Krysia a co my studiujemy strażnicę czy Biblię?Według Krysi strażnicę.
Mówię na to,nieeee Arek ty mnie oszukujesz ty odszedłeś.On twardo że nie.Ale widać że przejrzał no i rozmawiał ze mną bez żadnych oporów.
Po dosyć długiej rozmowie,pożegnaliśmy się sympatycznie.
Nie wiem co myśleć,ale skoro tacy ludzie przeglądają na oczy to jest nadzieja że ten kolos na glinianych nogach sie rozdupcy,choć trochę.
Nie mam odwagi więcej dzwonic bo nie lubię sie narzucać a już tym bardziej nie potrafię namawiać kogoś do zmiany poglądów bo jestem zdania że każdy sam musi dojść do swoich wniosków.
Cieszę się jednak z tej rozmowy bo to dowód że są wśród świadków normalni ludzie,którzy nie zaprzedali swojej duszy i w obliczu takich absurdów jakie tam sie teraz dzieją posługują się swoim rozumem a nie jakąś papką z ameryki.