Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Efekt motyla... czyli co by było gdybyś mógł cofnąć czas...  (Przeczytany 3278 razy)

Offline PoProstuJa

Takie przemyślenie dziś mnie naszło...

Załóżmy, że mamy możliwość żeby (mając doświadczenia i wiedzę na dzień 01.01.2020) cofnąć czas i zmienić swoje życiowe decyzje... a konkretnie mam na myśli przynależność do organizacji JW.ORG...

Co byś zrobił/a?

Czy zmienił(a)byś decyzję o wzięciu chrztu u Świadków (że wcześniej / później / wcale)?
Czy zmieniłabyś decyzję o odejściu od Świadków (wcześniej / później / wcale)?

Bo ja się tak zastanawiam... i gdybym całkowicie chciała wymazać ze swojej historii kontakt ze Świadkami, to moje życie z pewnością wyglądałoby inaczej.
Po pierwsze nie poznałabym swojego męża, nie zamieszkałabym w tym mieście w którym mieszkam obecnie, nie poznałabym sporo osób z orga... moje życie potoczyłoby się inaczej, ale trudno powiedzieć czy lepiej.

Chyba nie cofnęłabym historii aż tak bardzo... cofnęłabym ją o kilka lat wstecz, aby szybciej wyjść z orga... ale chyba nie podejmowałabym innych drastycznych zmian...?! Hmmmm...


Offline Apostasy

Odp: Efekt motyla... czyli co by było gdybyś mógł cofnąć czas...
« Odpowiedź #1 dnia: 01 Styczeń, 2020, 23:02 »
Chyba nie ma co gdybać.🤔
 Cofnął bym się chyba do okresu dzieciństwa. W podstawówce unikałem kątaktu z innymi dziećmi bo wiadomo "są ze świata", w technikum było już lepiej🤘 ale sumienie cały czas dawało we znaki. Napewno nie odrzucałbym pomocy innych jaka chcieli mi dać ale wiecie to od Szatana😭😭😭 Ale ja głupi byłem. No i chyba bym zapalił blanta jak mi za friko dawali, zobaczyć jak to jest.


Offline PoProstuJa

Odp: Efekt motyla... czyli co by było gdybyś mógł cofnąć czas...
« Odpowiedź #2 dnia: 02 Styczeń, 2020, 00:42 »
Chyba nie ma co gdybać.🤔
 Cofnął bym się chyba do okresu dzieciństwa. W podstawówce unikałem kątaktu z innymi dziećmi bo wiadomo "są ze świata", w technikum było już lepiej🤘 ale sumienie cały czas dawało we znaki. Napewno nie odrzucałbym pomocy innych jaka chcieli mi dać ale wiecie to od Szatana😭😭😭 Ale ja głupi byłem. No i chyba bym zapalił blanta jak mi za friko dawali, zobaczyć jak to jest.

Myślę, że gdybanie - do pewnego stopnia - ma sens. Dzięki "gdybaniu" można zobaczyć czego nam było najbardziej brak będąc w orgu, jakich decyzji żałujemy itd.
Niektóre sprawy da się jeszcze dziś "odkręcić".
Znam np. byłą Świadkową, która w bardzo dojrzałym wieku spełniała marzenie o pójściu na studia na kierunek, który chciała wybrać w młodości, ale starsi zboru kręcili nosem i to zarzuciła (że wykształcenie, że to, że tamto itd).

A innych decyzji nie da się już zmienić...
I wtedy pojawia się pytanie - na ile % to była MOJA decyzja, a na ile % to była decyzja podyktowana przez ORGa.
Niektórzy obwiniają Orga w 100% uważając, że przez organizację nie mają wykształcenia, pracy czy małżonka... ale czy rzeczywiście wszystko można zrzucić na organizację?? Jakieś tam strzępy wolnej woli mieliśmy będąc w orgu... więc np. poszłam na studia nie bacząc na opinię starszych zboru. Dlatego nie mam poczucia, że org bardzo dużo mi zabrał... bo jednak sporo celów (poza zborowych) zrealizowałam.

Gdybym jednak mogła się cofnąć do konkretnych wydarzeń, to np. cofnęłabym się do liceum i poszła z kolegami na tą pizzę, na którą szli kiedyś po lekcjach. Bardziej bym się z nimi zżyła, nawiązałabym z nimi lepszy kontakt... Całe szczęście, że wybiłam sobie wtedy z głowy durny pomysł żeby nie iść na studniówkę. Ta studniówka nie była jakaś super rewelacyjna (taka przeciętna), ale fajne było to, że byłam z moją klasą, która naprawdę dobrze mi się trafiła. A miałam nie iść... i dziś bym tego żałowała (że nie spróbowałam).

Reasumując: najbardziej żałuję tego, że nie nawiązywałam bliższych relacji z rówieśnikami "ze świata" (były one ok, poprawne, ale na dystans - bez wspólnych wypadów).
Z drugiej strony gdybym w ogóle nie była w zborze, to nie wiem czy by mi nie przyszło do głowy żeby z tymi kolegami np. zapalić?
A z trzeciej strony - zawsze byłam porządna - więc nawet gdybym nie trafiła do orga, to i tak byłabym sobą... w sumie sama wymiksowałam się ze znajomości z młodzieżą zborową, która dopiero lubiła imprezować! (zgodnie z radami Strażnicy nie zżywałam się z kolegami z klasy, a paradoksalnie oni byli bardziej "święci" niż "przykładna" młodzież zborowa...)


Offline Storczyk

Odp: Efekt motyla... czyli co by było gdybyś mógł cofnąć czas...
« Odpowiedź #3 dnia: 02 Styczeń, 2020, 01:34 »
Gdybanie chyba raczej  sensu nie ma, bo org to Sekta, która zmieniła nasza osobowość i wyprała mózgi .
Wiem, ze gdybym nie byla tam, miałabym mniej problemów.
2 razy straciłam znajomych raz katolikow jak wchodzilam do świadków .Teraz wszystkich świadków. Katoliccy znajomi im przeszło .
Cale szczęście, ze nie udawalam przez te lata, ze ich nie znam,  bo bym dopiero miała. Rozmawialam  normalnie o wszystkim  . Teraz częściej słyszę, ze jestem bardziej otwarta i weselsza.
Też kończę  szkołę na stare lata idzie mi nawet nawet, ale ile to kosztuje stresu i czasu ... Eh:)
Jest jak jest.
Czasu nie cofniemy.






Offline Apostasy

Odp: Efekt motyla... czyli co by było gdybyś mógł cofnąć czas...
« Odpowiedź #4 dnia: 02 Styczeń, 2020, 02:46 »
Staram się nadrabiać to co się jeszcze da, myślę nad 🎓 bo to mi sprawiało przyjemność(Tak byłem tym złym który poszedł na studia-tylko że kierunek okazał się być nie tym czymś...i się podałem.) Tuż po mojej decyzji o pójsciu na studia pamiętam że był omawiany artykuł na zebraniu właśnie o wyższym wykształceniu. JAKIE JA MIAŁEM
WYRZUTY SUMIENIA aż się z tego teraz śmieję. I chyba to chciałbym zmienić, te ciągłe wyrzuty sumienia, a to coś tu, a to tam.... Człowiek nie jest doskonały i zawsze coś w sobie znajdzie, i to smutne że nie uczysz się jak wychodzić z cięższych sytuacji, jak obracać je w żart.. Cały czas myślisz jak nie skrzywdzić Jehowy. Czujesz że jesteś nic nie warty.


Offline Takajaja

Odp: Efekt motyla... czyli co by było gdybyś mógł cofnąć czas...
« Odpowiedź #5 dnia: 02 Styczeń, 2020, 07:47 »
Niskie poczucie wartosci - i skad ja to znam??

Czlowiek glupi łudził się ze wchodzi do prawdziwej organizacji bozej. Że braćmi, siostrami, matkami i ojcami staną sie czlonkowie tej wspanialej spolecznosci. A tu.....dupa!!
Wychodzi sie wartoscią bliską zera!!!  Co pozniej przeklada sie to na relacje miedzyludzkie i podejmowane decyzje.

Ale teraz musi być już lepiej..... czlowiek wie w czym był, i jest swiadomy siebie i tego co go otacza. Teraz trzeba zacisnać pośladki  :)) i przeć do przodu. Łatwo nie jest!! Ale...juz bez Matrixa i to najważniejsze.


Offline Sinéad

Odp: Efekt motyla... czyli co by było gdybyś mógł cofnąć czas...
« Odpowiedź #6 dnia: 02 Styczeń, 2020, 08:24 »
Gdyby dało się cofnąć czas, a jednocześnie miałabym tą wiedzę co teraz ... nie należałabym do ŻADNEJ religii.
Poza tym już w młodości zadbałabym bardziej o relacje międzyludzkie.
Wielu rzeczy pewnie by się spróbowało  8-)

I chociaż czasu cofnąć się nie da, myśle ze nic nie stoi na przeszkodzie żeby wszystko pomału nadrobić w swoim życiu  ;) i się nim tak po prostu cieszyć.
2018 - p.i.m.o.


Offline Siedemtwarzy

Odp: Efekt motyla... czyli co by było gdybyś mógł cofnąć czas...
« Odpowiedź #7 dnia: 02 Styczeń, 2020, 10:17 »
Kiedyś nakręcono taki film " About time" gdzie wszyscy męscy członkowie mogli cofać się w czasie i móc naprawiac, albo przeżyć jeszcze raz chwilę. Nie będę spojlerowac, ale konkluzja filmu jest taka, że najlepiej przeżywać życie bez poprawek, bo nie wiemy jak nasze cofnięcie w czasie wpłynęło by na nasze życie doczesne i decyzja podjęta po raz drugi według naszego uznania wcale nie musi być mądra, albo spełnić się tak jak chcemy.
Większość z nas pewnie nie chciałaby zostać SJ, ale z drugiej strony nasza obecność w tej sekcie, dała nam mądrość życiowa, której czasami trudno spotkać u osób które nie były w takim ruchu. Fakt część z nas ma traumatyczne przeżycia i te chętnie by wymazali na zawsze, to jest ciemna strona naszej bytności. Tylko czy cofając czas mając doczesną wiedzę nie stalibyśmy się zamknięci na wiele otaczających nas spraw? Czy wtedy moglibyśmy być odrobinę bezstrosccy?



Offline Nadaszyniak

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 5 998
  • Polubień: 8487
  • Psychomanipulacja owieczek # wielkiej wieży(Ww)
Odp: Efekt motyla... czyli co by było gdybyś mógł cofnąć czas...
« Odpowiedź #8 dnia: 02 Styczeń, 2020, 11:18 »
(mtg): zapytanie ciekawe, jednak uważam, że przeżyte różne sytuacje doprowadziły mnie do pewnego doświadczenia na kolejny etap życia, wiem na obecną chwilę jak postępować, czego unikać o co zbiegać.
Zasób wiedzy, pomaga podejmować kolejne decyzje takie, które przyniosą pozytywne owoce w dalszej egzystencji.
Przebywając w pewnym okresie czasu w (Ww),pomogło poznać postępowanie ludzi wobec mojej osoby, nie była ona zadowalająca lecz przeciwnie.
Sztuką jest natomiast po perypetiach wrócić do równowagi normalności w doznanej krzywdy, utraty ''przyjaciół'' czy bliskich.
Wszystko opiera się jak tłumaczymy sobie zaistniałe sytuacje. Bieg naszego życia to w pewnym sensie ruletka, zysk albo strata,lecz miłośnik ruletki ponownie  podejmuje pewne ryzyko.
Gdybym cofnął się w czasie,również zanikłoby poznane doświadczenie jak postępować w życiu, powróciła by ponownie biała kartka bez zarysowanych ciemnych punkcików.
Natomiast umysł, doświadczenie życiowe powróciłoby ponownie w punkt wyjściowy, ponieważ cofnęliśmy się w czasie.
Tylko w filmach s-f w tym temacie pozostaje osoba z nabytym doświadczeniem jednak w rzeczywistości wszystko byłoby zapomniane, bylibyśmy bezradni poprzez utracone wartości jakie doświadczyliśmy.
   


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12349
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Efekt motyla... czyli co by było gdybyś mógł cofnąć czas...
« Odpowiedź #9 dnia: 02 Styczeń, 2020, 20:44 »

Cytuj
   Czy zmienił(a)byś decyzję o wzięciu chrztu u Świadków (że wcześniej / później / wcale)?

  Najpierw wydaje mi się że bym się w ogóle nie dała wykąpać. Bo co by mi matka zrobiła? Parę razy więcej natrzaskała ? Wielkiej różnicy mi to nie robiło. A przecież  bym sobie oszczędziła wiele przykrości jako wykluczona.
Jednak zaraz nachodzi mnie refleksja... ta kąpiel mi się przysłużyła, poznałam na co stać ''bliskich mi ludzi'', do czego są zdolni i jak bardzo potrafią być podli w imię Boga, a może boga? Szkoła życia, bolesna, ale szkoła.

Cytuj
Czy zmieniłabyś decyzję o odejściu od Świadków (wcześniej / później / wcale)?

   Chyba wcześniej się nie dało.

Cytuj
Bo ja się tak zastanawiam... i gdybym całkowicie chciała wymazać ze swojej historii kontakt ze Świadkami, to moje życie z pewnością wyglądałoby inaczej.

  Na pewno wyglądałoby inaczej, ale czy na pewno lepiej? Tego nie wiemy.
Niejednokrotnie w spotkaniach z byłymi śJ powtarzam...''dzięki '' matce organizacji jestem kim jestem, mam co mam. Robiłam to co mnie pasowało, chciałam być inna niż oni, miałam inne cele i tego nie żałuję. Org...nauczył mnie wzoru, którego  nie wcieliłam w życie.

A to że wbrew matce w szkole średniej kolegowałam się ze światusmai  wiem np, że...nie smakują mi papierosy, spróbowałam jako świadek i nigdy tego nie żałowałam. Nie paliłam i nie palę, nie dlatego że  mi ktoś zabraniał, mnie to nie kręci.

Cytuj
Niektórzy obwiniają Orga w 100% uważając, że przez organizację ...

   Tylko ci, którzy nie potrafią się przyznać do własnych błędów, zawsze to lepiej obwiniać innych. Świadkowie za niepowodzenia winią szatana, odstępcy organizację . ;D
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Moyses

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 2 076
  • Polubień: 6229
  • Nie próbuj, rób albo nie rób, nie ma próbowania.
Odp: Efekt motyla... czyli co by było gdybyś mógł cofnąć czas...
« Odpowiedź #10 dnia: 02 Styczeń, 2020, 21:07 »
Podzieliłem na 2 z sympatii. ;)

Załóżmy, że mamy możliwość żeby (mając doświadczenia i wiedzę na dzień 01.01.2020) cofnąć czas i zmienić swoje życiowe decyzje... a konkretnie mam na myśli przynależność do organizacji JW.ORG...

Co byś zrobił/a?

Czy zmienił(a)byś decyzję o wzięciu chrztu u Świadków (że wcześniej / później / wcale)?
Czy zmieniłabyś decyzję o odejściu od Świadków (wcześniej / później / wcale)?

Popatrz na to. Zakładasz, że na dzisiaj masz wiedzę i doświadczenie z ORGiem. Czyli już tam byłaś. Weszłaś i wyszłaś. Jeszcze raz się rodzisz/cofasz w czasie z tym właśnie doświadczeniem.
Zadam tylko proste pytanie: po co masz tam iść, potem wychodzić, skoro już tam byłaś??? Chyba, że chcesz mieć deja vu, lub czar wspomnień.

Bo ja się tak zastanawiam... i gdybym całkowicie chciała wymazać ze swojej historii kontakt ze Świadkami, to moje życie z pewnością wyglądałoby inaczej.
Po pierwsze nie poznałabym swojego męża, nie zamieszkałabym w tym mieście w którym mieszkam obecnie, nie poznałabym sporo osób z orga... moje życie potoczyłoby się inaczej, ale trudno powiedzieć czy lepiej.

Chyba nie cofnęłabym historii aż tak bardzo... cofnęłabym ją o kilka lat wstecz, aby szybciej wyjść z orga... ale chyba nie podejmowałabym innych drastycznych zmian...?! Hmmmm...

Tutaj już bliżej tzw 'efektu motyla', na którym nawet obliczenia się potykają. Więc tylko tak przykładowo i zarazem życiowo.
Masz rodziców. Jeden zaplemnik tatusiowy dostał się do jajeczka maminego. Wyszłaś TY. Gdyby inny zaplemnik tatusiowy w tym samym akcie dostał się do jajeczka maminkowego, zamiast tamtego, będziesz kimś innym. Mała rzecz, a ile zmienia.
Teraz duża rzecz. Są osoby, które uważają, że ich bytność w ORG miała kolosalne znaczenie dla ich życia. Dosłownie zmarnowała im to życie. Ale gdyby nigdy w ORG nie byli to może się okazać, że żyli by w tym samym miejscu, z tą samą rodziną, kończąc te same szkoły, pracując w tym samym miejscu, itp. Ominęło by ich doświadczenie ORGowe. Niektórzy to nazywają 'efektem Rusłana' - to od samolotu; w odróżnieniu od motyla.


Offline Sebastian

Odp: Efekt motyla... czyli co by było gdybyś mógł cofnąć czas...
« Odpowiedź #11 dnia: 02 Styczeń, 2020, 21:53 »
uprzedzam, że to co napiszę poniżej NIE dot. osób urodzonych w sekcie, ale TYLKO osób zwerbowanych do sekty...

po pierwsze, wszyscy wiemy, że sekta ŚJ "jest gównem"... i wszyscy wiemy także że muchy lecą do gówna bo smród gówna jest (z pkt widzenia muchy) przepięknym zapachem...

a zatem, nie ma co udawać motyla, tylko trzeba spojrzeć faktom w oczy i przyznać, że nie jestem motylem tylko muchą która lubi gówno... :)

innymi słowami: jeśli dałem się wciągnąć do sekty, tzn. że zaoferowała mi (jako nastolatkowi) coś atrakcyjnego, a skoro oferta sekty była dla mnie atrakcyjna, tzn. że sekta na tamtym etapie mojego rozwoju zaspokoiła jakieś moje potrzeby emocjonalne i psychiczne...

po drugie, pada często argument o praniu mózgu...
trzeba dopuścić opcję że gdyby ten mózg nie został wtedy wyprany to być może byłby nadal brudny :)

innymi słowami: gdybym nie wdepnął w sektę, być może wdepnąłbym w coś innego i bardziej szkodliwego, np. w alkoholizm czy narkomanię... Biorąc pod uwagę całokształt mojej osobowości nie mogę tego stanowczo wykluczyć...

po trzecie, ja osobiście zaznałem w sekcie jakiegoś tam skrzywdzenia, ale bardzo lightowego...

innymi słowami: nie mam żony w sekcie ani teściowej w sekcie, nie mam dzieci w sekcie, nie mam rodziców w sekcie, nie mam pracodawcy w sekcie, itd. itp.

i parafrazując (cytowany namiętnie przez sekciarzy) werset biblijny "ludzi się nie lękam, albowiem cóż może mi uczynić człowiek?!" :)

żaden sekciarz nie ma nade mną żadnej władzy i żaden sekciarz nie może mi zabrać ani miłości ani pieniędzy ani świętego spokoju... może mnie ewentualnie rozśmieszyć niekaralną groźbą że aniołowie zamordują mnie w armagedonie... :)
Cytat: dziewiatka
Sprawa świadków też się rozwiąże po ogłoszeniu pokoju i bezpieczeństwa przyjdzie nagła zagłada i świadka nie będzie spojrzysz na jego miejsce a tu normalny człowiek
:)


Offline Storczyk

Odp: Efekt motyla... czyli co by było gdybyś mógł cofnąć czas...
« Odpowiedź #12 dnia: 02 Styczeń, 2020, 22:32 »
Tak. Nie potrafią przyznać sie do wlasnych błędów....Niektórych z nich juz nie ma wśród żywych ...podpisanie odmowy o transfuzję swoją to pół biedy, wyrok śmierci na dziecko niczego nieswiadome to dopiero "błąd"!!!



Offline PoProstuJa

Odp: Efekt motyla... czyli co by było gdybyś mógł cofnąć czas...
« Odpowiedź #13 dnia: 02 Styczeń, 2020, 23:31 »
Kiedyś nakręcono taki film " About time" gdzie wszyscy męscy członkowie mogli cofać się w czasie i móc naprawiac, albo przeżyć jeszcze raz chwilę. Nie będę spojlerowac, ale konkluzja filmu jest taka, że najlepiej przeżywać życie bez poprawek, bo nie wiemy jak nasze cofnięcie w czasie wpłynęło by na nasze życie doczesne i decyzja podjęta po raz drugi według naszego uznania wcale nie musi być mądra, albo spełnić się tak jak chcemy.

Większość z nas pewnie nie chciałaby zostać SJ, ale z drugiej strony nasza obecność w tej sekcie, dała nam mądrość życiowa, której czasami trudno spotkać u osób które nie były w takim ruchu. Fakt część z nas ma traumatyczne przeżycia i te chętnie by wymazali na zawsze, to jest ciemna strona naszej bytności. Tylko czy cofając czas mając doczesną wiedzę nie stalibyśmy się zamknięci na wiele otaczających nas spraw? Czy wtedy moglibyśmy być odrobinę bezstrosccy?

Siedemtwarzy Twoje poglądy są mi bardzo bliskie, bo też tak uważam.
To znaczy uważam, że każde doświadczenie życiowe coś nam daje... czasem radość, czasem cierpienie, ale głównie naukę, a z czasem życiową mądrość.

Skoro ileśtam lat temu wstąpiłam do Świadków - chętnie i dobrowolnie - to znaczy, że wtedy uważałam to za dobre.
Moją główną motywacją była chęć poznania Biblii.
W kościele czy na lekcjach religii Biblia była gdzieś na marginesie, a u Świadków to był główny podręcznik (przynajmniej 20 lat temu, bo teraz to już Biblii nie ma, tylko Strażnica i tablet).
To dzięki studium ze Świadkami zmotywowałam się do przeczytania Biblii, zaczęłam ją uważać za przystępną książkę (podczas gdy wcześniej uważałam, że jest zbyt trudna, tajemnicza, skomplikowana).
"Dzięki" Świadkom dowiedziałam się jak to jest być w sekcie... jak to wpływa na życie człowieka, emocje, codzienne decyzje. I teraz jestem w tą wiedzę bogata, a wiedza ta przydaje mi się w kontaktach ze Świadkami i z "odstępcami".
Ludzie którym kiedyś urwało nogę, mieli raka albo byli alkoholikami łatwiej jest dotrzeć do osób, które zmagają się właśnie z takimi problemami. Co prawda nie jest miło stracić nogę i nikt tego nie chce... ale jak już się przydarzy... to można w tym upatrywać samego zła i "kary Boskiej", albo paradoksalnie przekuć swoje doświadczenie na coś, co będzie pomagało innym.

Załóżmy, że administratorzy tego forum otrzymali przywilej cofnięcia czasu i każdy z nich zadecydował, że wymaże ze swojego życiorysu przynależność do organizacji. W tej sytuacji nigdy nie dowiedzieliby się jak to jest być Świadkiem... i zakładam (na 99,9%), że nigdy nie wpadliby na to, aby założyć i prowadzić forum dla byłych Świadków Jehowy. Gdyby z kolei nie było forum, to mnóstwo ludzi nadal tkwiłoby w okowach organizacji, gdyż nadal by uważali, że to jedyna prawdziwa religia... Oczywiście mogliby też wyszukiwać sami różne informacje o organizacji w artykułach internetowych, ale mogłoby im to zająć dużo, dużo więcej czasu. Ponadto na forum można porozmawiać z ludźmi, którzy mieli te same przeżycia... tak samo jak ja dali się nabrać na strażnicowe obietnice... bezcenne miejsce do spotkań i dyskusji.

Przy założeniu, że nasza osobowość i charakter bardziej są wrodzone niż nabyte (choć także   kształtowane przez wydarzenia życiowe), można zakładać, że jeśli ktoś "wdepnął" w orga, to ma taką osobowość, która jest skłonna do tego, aby poszukiwać spraw rozwijających jego duchowość. Domniemuję, że ci, którzy cofnęliby czas i podjęli decyzję o tym, że nigdy nie zostaliby Świadkami, mieliby dużą szansę na to, że tak czy siak przyłączą się do jakiejś innej religii (może katolickiej, może jakiejś protestanckiej, a może właśnie do jakiejś sekty). Umysł nie znosi próżni - zawsze chce się czymś wypełnić.

Świadkom zawdzięczam sceptycyzm dotyczący ludzkich nauk - bardzo mi się przydał na studiach; nie wierzyłam we wszystko ślepo. I to mi się opłaciło, bo dziś jestem (mniej) rozczarowana, gdy dowiaduję się z jakiegoś artykułu, że jakiś znany naukowiec fałszował wyniki swoich badań. Natomiast ci, którzy uznawali przez całe swoje życie te badania za świętość mają teraz problem co z tym fantem zrobić... i na przykład starają się podważać artykuł i kompetencje dziennikarzy je piszących... a nawet kompetencje innych naukowców, którzy otwarcie mówią, że ktoś znany dopuścił się fałszerstwa czy plagiatu.
Nauka też może być religią - ludzie też ślepo potrafią w nią wierzyć i bronić do upadłego.
A mnie to - "dzięki" Świadkom  ;D ominęło.
Już co prawda nie byłam taka mądra żeby tak samo być sceptyczna wobec nauk mojej religii... no ale lepiej, że stało się to późno, niż wcale.

Na koniec takie rozważanie: załóżmy, że przez większość mojego życia podejmuję same mądre i dobre decyzje, a dodatkowo nie mam na drodze żadnych przeszkód. Czy miałabym wtedy szansę zdobyć bogatą mądrość życiową oraz upór do walczenia z porażkami? Mogłoby się niestety okazać, że zostałabym w ten sposób kaleką życiową i gdybym doznała jakiejkolwiek (choćby drobnej) porażki, to nie wiem czy potrafiłabym dalej funkcjonować...
Coś jak z wirusem HIV, który upośledza cały system odpornościowy człowieka i w takiej sytuacji może go zabić nawet zwykły katar.


Offline Mahershalalhashbaz

Odp: Efekt motyla... czyli co by było gdybyś mógł cofnąć czas...
« Odpowiedź #14 dnia: 03 Styczeń, 2020, 19:02 »
jeśli dałem się wciągnąć do sekty, tzn. że zaoferowała mi (jako nastolatkowi) coś atrakcyjnego, a skoro oferta sekty była dla mnie atrakcyjna, tzn. że sekta na tamtym etapie mojego rozwoju zaspokoiła jakieś moje potrzeby emocjonalne i psychiczne...

Ja własnie wstąpiłem do Orgu w taki sposób i na tamtym etapie to było dla mnie korzystne.
Tylko że to nie było z powodu moich wrodzonych cech osobowości a raczej z powodu trudnej sytuacji życiowej, złego miejsca w jakim się znajdowałem i Org mi pomógł się z niego wydostać. Potem bycie w Orgu korzystne być dla mnie przestało i go opuściłem. Gdybym miał cofać się do czasu kiedy do niego wstępowałem to wolałbym cofnąć się w czasie jeszcze nieco dalej, do momentów długo przed wstąpieniem i - z tą wiedzą i aparatem pojeciowo-emocjonalnym którym obecnie dysponuję - zmieniłbym jeszcze wiele innych wydarzeń które zaważyły na trajektorii mojego życia i miejscu w jakim się znajduję teraz. Bo nie tylko sekta zdecydowała kim teraz jestem. Kwestią jest co jako dzieciak mogłem tak naprawdę zmienić, żyjąc w szkodliwym środowisku którego nie mogłem opuścić?

Nie mam do Orgu wielkiego żalu ale nie mam też sentymentów. To jest jak w bajce; Był sobie ptaszek, na ptaszka nasrał koń po czym kot ptaszka z gówna wyciagnął i zjadł. Morał tej historii jest taki: ktoś kto wyciąga cię z gówna wcale nie robi tego dla twojego dobra. I nie musisz być mu za jego pomoc wdzięczny; ciesz się raczej jeśli udało ci się zwiać zanim cię zeżarł.
« Ostatnia zmiana: 03 Styczeń, 2020, 19:10 wysłana przez Mahershalalhashbaz »
nihilista