Istnieje powtarzalność doświadczeń. Wystąpiło coś w Nowej Zelandii, i podobne w Szkocji. Istnieje nadbudowa fantazyjna. Ktoś coś słyszał, a resztę z tajemniczych wydarzeń sobie dopowiedział. Poza tym, ktoś przez mówienie czegoś chciał zaistnieć. Jeszcze zabawa w głuchy telefon, oraz wiele innych czynników.
Doświadczenia są zbierane i przechowywane. Wykorzystywane w odpowiednim momencie. I tak jak obiera się marchewkę, tak obrabia się dźwięk i obraz - widać to w wystąpieniach jutuberowych celebrytów.
Zupełnie inna metodą jest sprawdzalność doświadczeń.
Jeden NO z zapałem opowiadał jak to ŚJ swemu koledze głosił i tamten został ŚJ. Publika uniesiona.
Gdy zszedł z tej całej sceny, to podszedłem i gratuluje całkiem ciekawego autentycznego użycia przykładu. Skowronki i motylki. Po czym mówię, że znam jednego i drugiego, bo to moi koledzy. Na marginesie wspomnę, że nie są już ŚJ. Dialog z NO się skończył. Czy on koloryzował, czy jemu tandetę sprzedano, tego nikt już nie ustali. Pewność jest taka, że film został pokolorowany wraz ze zmianą fabuły.
Inna sytuacja koloryzmu. Był taki wujek w PL, znany jako Edward K. Takie samo imię jak w przykładzie powyżej.
Słynął z jedzenia i picia w jeden wieczór. Nagle poznaję ludzików, którzy opowiadają jak to byli, organizowali, uczestniczyli w tej pamiątce. I ogólnie, że wujek Edward nie mógł wbić zębów w chleb, bo ktoś upiekł zbyt twardy. Oh, ah, eh, oooo. Normalnie osioł takich dźwięków nie wydaje. Zapytałem, kto piekł ten chleb. Gatka się skończyła, bo to oni ten chleb piekli i spierd***...i. Organizowali Ci, na których wcześniej winę zwalono. Totalne odwrócenie, aby zabłysnąć.
Pamięta ktoś jeszcze niejakiego wujka Tadeusza Dęb....? Był okręgowym. Ci z lubuskiego powinni kojarzyć. Opowiastki słyszałem różne. Nie chodzi o plotkowanie, ale o to kto go bardziej znał od tych co go znali w celu poklasku, że się kogoś zna. Poznałem 'A' którzy twierdzili, że to oni go do 'prawdy' przyprowadzili. Poznałem 'B', którzy twierdzili, że to oni z nim studiowali. Dobrze, że nie usłyszałem wariantu 'C'. To coś w stylu powiedzenia: 'sukces ma wielu ojców'. To się zapytałem gdzie towarzysz Tadeusz D. pracował i jak się zetknął z 'prawdą' - to było kluczowe. W tym momencie przyjaźnie się skończyły.
Informacje trzeba sprawdzać, o ile są w jakiejś mierze do sprawdzenia. Nie ma co się oszukiwać - nie wszystko jest sprawdzalne. Wiadomości powinna być rzetelne. Na przykładzie współczesnych mediów widać jak można manipulować. W końcu każdy może powiedzieć, że zna Elvisa, bo go widział w TV. Albo zna członków CK, bo Internet pokazuje. Tylko czy o to w tym chodzi?
Do tematu wątku - czy wymyślane czy wysyłane? Wysyłane. To już gdzieś o tym było napisane. Wysłaną kasetę demo jest łatwiej obrobić, niż nagrać.