Cytat Ekskluzywna Inkluzywnosc:
""""U jehowych jest jak jest, ale jak się nie wychylasz i nie masz zbyt wielu pretensji do religii, też możesz mieć przyjaciół. Często ludzi, których w innych okolicznościach byś nie poznał. A tutaj łączy was wspólna wiara, wspólny kierunek, przeświadczenie o elitarności, spotykanie się 2 razy w tygodniu w tym samym miejscu...mają szansę się wyrobić jeśli nie przyjaźnie, to chociaż znajomości. A że warunkowe? Owszem, warunkowe. Spadnijcie na dno drabiny społecznej, splajtujcie, popadnijcie w narkomanię albo wyjdźcie z więzienia i też się zdziwicie gdzie się podziali dotychczasowi znajomi. Tak działa społeczeństwo. Recydywy trzymają się z recydywami, pijacy z pijakami, żebracy z żebrakami, a prawdziwych nieuwarunkowanych okolicznościami przyjaciół spotkacie może kilku przez całe życie, większość relacji międzyludzkich ma charakter doraźny, tymczasowy, sytuacyjny, transakcyjny.
Co do tych, którzy po wyjściu od jehowych poprawili sobie życie towarzyskie i uczuciowe - są tacy. Ale prawdą jest też, że od pewnego wieku człowiek ma tylko to zaplecze społeczne i towarzyskie, które wyrobił sobie w młodości plus praca. Dla reszty jesteście potem najwyżej tylko znajomościami użytkowymi, mają własne rodziny, własne kręgi towarzyskie z historią sięgającą lata w przeszłość, w większości przypadków nie zdołacie się w to wkręcić, bo na jakich zasadach? Bo gracie razem w bierki raz w tygodniu w knajpie?
Ci co potrafią pierdnąć - a potem rozpocząć na ulicy small talk o smrodzie i zdobyć nowego przyjaciela - to nisza, charyzmy nie da się wyuczyć. Inna sprawa, że na ogół tacy ludzie mają też cholernie wąskie horyzonty, lukę empatyczną i uważają, że jak oni potrafią, to inni też. Otóż nie, u nas na zachodzie jest plaga samotności wynikająca z głębokiej przemiany relacji społecznych na wielu polach i piszą o tym zarówno socjologowie jak i uznani prozaicy. Tyle że samotnych zwyczajnie nie widać. Tak samo jak nie widzi się umierających na raka, bo leżą w hospicjach.
Rodzice też wychowają na króla towarzystwa tylko tego, kto ma do tego predyspozycje, jest dynamiczny, ładnie się na niego patrzy, przyjemnie go słucha, jest otoczony innymi ludźmi. I wtedy tworzy się sytuacja jak z Ewangelii: Kto ma wiele, temu zostanie dodane, a kto ma niewiele, temu zostanie odebrane nawet to co ma.
I nie zapominajcie: wasze pragnienia to połowa równania. Druga połowa to towarzystwo, które może zwyczajnie nie być zainteresowane wchodzeniem z wami w głębsze relacje. I gówno z tym zrobicie. Będziecie tym kumplem od wędki, kumplem od piwa, kumplem od siłowni. Znajomi na skinięcie głową podczas mijania się na mieście są do osiągnięcia, jak komuś starczy to super. Chcesz czegoś więcej - masz problem.
I dopóki tak będzie działał świat - a będzie na mniejszą/większą skalę zawsze - sekty będą miały powodzenie."""""""
"""”""”"""""""""""""'''''''"'''''""""""""""""""""""""""
Moja odpowiedź:
"""""""""""'""'""""""""""""""""""'''""''""""""""""""
Jest jeszcze jedna sprawa, o której zapomniałeś wspomnieć: staranie się i podtrzymywanie znajomości. Takie myślenie jak Twoje moze pomoże Ci przełknąć kolejne " odrzucenie" w samotności popijając cokolwiek lubisz popijać, ale na pewno nie pomoże Ci dostrzec, że być może sam ludzi przeganiasz poprzez niedocenianie tego co dla ciebie robią. Bo może ktoś cię bezwarunkowo lubi? Może ktoś chciałby spędzić z Tobą czas, może ktoś miał cie za kogoś z najbliższych kręgów? Ale nie... Nie.. wszystko jest warunkowe, wszyscy mają już znajomych przez lata wyhodowanych poprzez czas trwania ludzkiego życia...! Tylko jakoś sam piszesz, że dużo tych samotnych. I może Tobie nie pasują samotni, złamani, po przeżyciach?
Może oni chca, może próbują, ale Ty nie dostrzegasz w tym prawdziwych uczuć, bo twój cynizm zaszedł bielmem Twoje oczy a żal zalewa ci uszy. Nie potrafisz dostrzec, odrzucasz dobro, które w twoją stronę ludzie wysylaja. Bo nie umiesz tego złapać ani tego objac. Umiesz tylko udać, że nie zdazyles złapać i trochę szkoda że upadło, przeszla kolejna szansa i zamiast coś zrobić i się schylić po to, co jeszcze można poskładać to tobie lepiej przybrać pozę niedotknietego sytuacja, wzruszyc ramionami i zacząć filozoficzne rozważania nad podłością losu i byciem przegranym. A pootem siedzisz w domu rozgoryczony dumaniem nad złem świata mając gorzkie przekonanie, że poznałeś jego podwójne dno. Elitarna wiedza, coś co zrozumieją tylko ludzie z twoim bagażem doświadczeń.
A ile osób odeszlo, zajęło się swoim życiem i szukaniem innych przyjaciół, bo ty ich nie chciałeś?
Po 30 to już trudno znaleźć przyjaciol. Może nie znajdziemy ich tak szybko jak byśmy chcieli. Może nie będą duszami towarzystwa, może będą dobrodusznie grubi, czasem gderajacy, czasem płaczliwi, czasem rozgoryczeni zyciem i roszczeniowi. Ale jeśli mają w sobie odwagę by otworzyć serca i dać nam szansę, to może coś w końcu z nimi zbudujemy. Może coś na krótko ale coś glebokiego, może to będzie relacja koleżeńska, może dobre kontakty z sąsiadem. Może przyjaciel na czas bycia singlem, a potem nas drogi się rozejda? A może przyjaciel na całe życie? Kto wie?
Jedno dla mnie jest bardzo wazne - ciągle, ciągle próbować.
Być otwartym. Lubić ludzi i nie gonic za wizja przyjaźni.
Ja po odejściu bardzo się napracowalam z budowaniem relacji z ludźmi ale warto było. Mam naprawdę wspaniałych znajomych/przyjaciół z ktorymi nie widuje się teraz zbyt często ani zbyt często nie dzwonię nawet (mieszkamy daleko) ale wiem, że zawsze beda tam dla mnie i ufam, że mi pomogą w trudnych chwilach. A jeśli nie - to ok, zawsze mam jednego najlepszego przyjaciela - siebie. I tak wiem, że zawsze dam radę, zawsze cos/ktoś się znajdzie.
Także tego, do dzieła kochani i nie zadajcie od ludzi bycia przyjacielem. Raczej sami poznajcie samych siebie, potem po prostu bądźcie z ludźmi. I jestem pewna, że gdzies coś i z kimś zaiskrzy 😍