Zdaje się, że wyrażenie sekta wtedy nie miała tak negatywnego wydźwięku jak teraz. Oznaczało raczej odłam niż coś szkodliwego, według naszego współczesnego zrozumienia.
Oczywiście raczkujące chrześcijaństwo było wielkim zagrożeniem dla ludzi z mentalnością współczesnej nam al-kaidy, gdyż dla takich wszystko, co nie jest podporządkowane ich jednomyślności jest zagrożeniem czymkolwiek by to nie było.
Z kolei wzrastające chrześcijaństwo stało się zagrożeniem dla innych większych religii, ponieważ choć rynek religii jest spory, odbijanie pobożnych płatników jest zawsze niemile widziane w oczach kapłanów utrzymywanych przez wiernych.
Rzymianie bardzo gardzili chrześcijanami nazywając je religią kobiet i niewolników. Nie lubiła ich również jedna z moich najbardziej lubianych postaci tamtego okresu - Marek Aureliusz. Marka drażnił brak poszanowania dla życia wśród chrześcijan. Uważał, że zbyt łatwo oddają oni życie za swoją wiarę.
A wspólna cecha śJ i pierwszych chrześcijan? Spora liczba "prostaczków" w zborach.