O, rany...Słyszałam o tym od jednej swiadkowskiej influenecerki, ale myslalałam, że to pomaganie to coś innego było, a tu widać, chodzi o jakieś misjonarskie zapędy.
Współczuję, oczywiście.
Tylko znów światusy zaprzęgnięte do pomagania zbywane hasłem "miłośc nigdy nie zawodzi" i bez wyjaśnienia.