Na pytanie postawione w tytule wątku trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Ale jest kilka przemyśleń.
Przekład Biblii nie jest ważny. Kiedyś w PL ludzie zostawali świadkami na podstawie przekładów katolickich i protestanckich. Teraz może zostają ŚJ na podstawie filmików. Do tego dochodzi grupa skarmiona kolorowymi książeczkami.
Gandalf napisał o braku czasu na czytanie. I to jest prawda. W wypadku jakiegoś funkcyjnego zaangażowanego (czyli: nie statysty), gdzie jest robota, rodzina, i cała ta religia, to słabo z czasem. Bo jak przyjdzie po komitecie albo innym sparingu ze starszakami, do domu, to marzy o butelce zimnego piwa. Może jakiś film dla rozluźnienia. Ale nie czytanie Biblii. Już się jej naczytał tego dnia.
Znam świadków, którzy trochę wyskoczyli z tzw kołowrotka. Czytają Biblię. Srebrzanka ich dobrze zmotywowała do ponownego przeczytania. Maja mnóstwo pytań. Na te pytania nie odpowiada Strażnica, lub czyni to powierzchownie, albo tłumaczy po strażnicowemu. Jeśli się rodzą pytania to następuje proces myślenia. Czasem wychodzą niespójności biblijne, lub zwyczajne absurdy. Pytania pozostają, ale jest ucieczka myśli. Zwyczajny strach przed konfrontacją swojej wiary.
To, że większość czyta, a nie rozumie co czyta, jest wspólne dla wielu ludzi. ŚJ w tym wypadku nie odchodzą daleko. Wystarczy spojrzeć na 30 dzieci w klasie szkoły podstawowej. O co chodzi załapuje 5 sztuk. Reszta to letarg edukacyjny.
To samo u świadków. Wystarczy zobaczyć na zebraniu. Letarg, albo hipnoza może trwać godzinami. Ale jak ktoś coś powie nazwijmy to 'zagadkowego', to się lemingi budzą. To jest tak, jakby słuchali piosenki. Ciągle tej samej. Nie znają nut. Ale melodia jest ta sama. I nagle pojawia się jedna nuta z innej melodii. To jest fałsz.
Tak więc można czytać Biblię (i cokolwiek innego) do znudzenia. Pytanie jest: ile ktoś z tego pojął?
Jeśli ktoś ma w zwyczaju poczytać cotygodniowo Biblię względem programu zebrań, to już jest coś. Po kilku latach można mu zaliczyć przeczytanie całej Biblii. Wiadomo, zrozumienie to inna rzecz. Kilka par obwodowych mówiło publicznie, że mają zwyczaj co wieczór wspólnie poczytać Biblię. Matematycznie wychodzi, że w rok zmłucą całą. Zaiste, piękny zwyczaj. Ale co zrozumieją? W rozumowaniu nie mogą odbiegać od nurtu przewodniego 'partii'. To chyba jasne.
Na marginesie należy dodać, że Biblia to 'tłusta' książka. Nie raz wracam do filmów, które nie trwają więcej niż 120 minut. Za każdym razem dostrzegam coś innego. Po latach dochodzi nowa wiedza, i człowiek patrzy na pewne sprawy z innego punktu widzenia. To samo dzieje się z Biblią lub inną książką.
Przy tym nadmienić należy, że program cotygodniowego czytania Biblii u ŚJ jest ok. Do czegoś mobilizuje. Ale to jest jak serial. Warto sobie puścić cały serial w kilka dni (jeśli ktoś ma czas i nerwy), wtedy widzi się więcej.
Ostatnio zrobiłem to na "Janosiku" w 2 dni, i "Stawce większej niż życie" w 3 dni. Zobaczyłem to, czego nie widziałem wcześniej. Z Biblią jest większy problem. Raz, że objętościowa. Dwa, ze wiele wątków niezwiązanych ze sobą.
Studiowanie Biblii przez wielu świadków (nie wszystkich) wygląda tak jak zdobywanie wiedzy na uniwersytetach. Mają puzzle. Powiedzmy 1000 sztuk. Każdą sztukę poliżą, powąchają obejrzą ze strony obrazka i szarości po kilka razy. Ale nigdy nie zmontują przynajmniej 2 elementów. Nie mówiąc już o całości obrazka. I tak leci kilka dziesięcioleci.
Czyli znają poszczególne elementy, ale nie mają całości. Niestety, tak wygląda życie miliardów ludzi.