To, że rodzice pracują czy są pionierami wcale nie znaczy, że nie okazują dzieciom uczuć ( zkładając oczywiście, że potrafią to robić). Po krótkim zastanowieniu myślę, że większy wpływ ma doktryna ŚJ. Miłość warunkowa, wywoływanie presji na dzieciach, ciągłe przypominanie o Bogu jak się coś przeskrobało co wywoływało poczucie winy. Oczywiście każdy reaguje inaczej. Ponadto pracujący rodzice też mogą nauczyć dzieci podstawowych zasad społecznych. Nie wiem o jakim wieku piszesz ale dzieci bardzo dużo uczą się we wczesnym dzieciństwie i brak okazanej miłości w tym okresie nie można nadrobic w wieku nastoletnim.
Wysłane z mojego LG-H870 przy użyciu Tapatalka
Zacytowałem całość. Może uda mi się wytłumaczyć wszystko.
Straszyć Bogiem można wszędzie. Można podstawiać Boga. Można straszyć Babą Jaga, Dziadem z worem, Cyganką, i gnomami.
Całość się sprowadza do wychowywania, a nie do religii. Czy to jest zrozumiałe, jasne, proste?
Oczywiście, że pewnych spraw nie nadrobisz u dorastających dzieci. Tak samo jak nie kupisz dzieci drogimi zabawkami.
Bardzo dużo nauczyliśmy się we wczesnym dzieciństwie. Wg. naukowców 70% programowania wszczepiono nam do 3 roku życia. Najciekawsze, że nic z tego nie pamiętamy. Takie wyparcie. Niektórzy oglądają fotki gdy mieli 6 miesięcy z gołą pupcią, i zdaje im się, że pamiętają. I mają rację. Tylko im się zdaje.
Najciekawsze jest to, że niektórzy za swoje życie zwalają winę na rodziców. Np., że ich targali za włosy lub lali kablem, i niby kazali chodzić do Jehowy i się mu kłaniać. A teraz dla nich świadkojehowizm jest mega destrukcyjną sektą. A to przecież wina wychowania. Równie dobrze mogli by dostać baty pasem, za niechodzenie do kościoła, albo za jedynkę z religii.
Trochę odbiegliśmy od głównego tematu.