Cześć Greenwizard
Fajnie, że tu zawitałeś
I dobrze, że opisałeś tę historię.
Jak byli Świadkowie przestaną już się ekscytować swoimi byłymi wierzeniami, to już nawet zapominamy powoli jak to kiedyś było. A faktycznie jest tak, że na początku studiowania publikacji Świadków czujesz się tak jakbyś odkrywał całkiem nowe rzeczy, nowy świat, wszystko nowe... fascynujesz się... czytasz.. dociekasz... chodzisz jak zombie...
Dopóki masz w sobie zdrowy rozsądek i sceptycyzm, to jeszcze jest ok. Gorzej jak się przekroczy tę magiczną granicę, gdy uznajesz że Świadkowie mówią najprawdziwszą prawdę i zaczynasz wierzyć im na ślepo, w ciemno.
Bo to jest tak... Świadkowie podają próbki wierzeń tak jak częstowani są próbkami klienci supermarketów. "Jaki smaczny serek" - myślisz sobie wcinając darmową próbkę. Później dostaniesz jeszcze gratis kawałek pierożka, jakieś ciasteczko, łyczek kawy... Smaczne, bierzesz, jesz gratis zadowolony. I dochodzi do momentu, gdy jakoś chcesz się odwdzięczyć swoim dobroczyńcom i kupujesz "3 kilo" ich smacznych ciasteczek. Wracasz do domu... jesz... i już nie czytasz składu produktu... ważne, że dobrze smakuje. Dopiero po latach się przekonujesz, że do ciasteczek dodali całą masę polepszaczy, glutaminianu sodu, wszystkie E i jeszcze jakieś zakazane rakotwórcze składniki. Są tacy ludzie, którzy nigdy nie dochodzą do etapu "czytania składu produktu", tylko ślepo wierzą w to, że to co im zaserwowało Watchtower to najlepsze jedzonko na świecie. Zamiast sami dobierać składniki swojej "diety duchowej" zdają się już tylko na "suchą karmę" w postaci nauk Strażnicy.
Świadkowie część nauk mają ok plus uniwersalne zasady: nie kradnij, nie zabijaj etc. Z zewnątrz wszystko wygląda ok. I myślisz sobie: Hmmm... skoro głoszą takie piękne rzeczy, to na pewno żyją zgodnie z tymi ideami. Wiele osób żyje ok, ale niestety zdarzają się - również wśród przywódców - tacy, którzy co innego głoszą, a co innego robią. Skąd my to znamy... choćby w takim kościele... oficjalnie potępiają gejów i pedofilię... a nieoficjalnie robią wszystko żeby nie ujawniać jaki burdel się u nich dzieje i ile skrzywdzonych dzieci mają na sumieniu.
I niestety podobnie jest w "raju" Świadków...
Jeśli weźmiesz chrzest jako Świadek, a później jednak stwierdzisz, że nie chcesz być Świadkiem.. Twoja znajoma przestanie Ciebie rozpoznawać na ulicy, przestanie patrzeć w Twoją stronę i zacznie udawać, że nie istniejesz! Każdy kto nie jest Świadkiem ma przecież zginąć marnie w Armagedonie... więc ze "światusami" spoza organizacji Świadków jest zakaz bratania się. Są mili dla Ciebie tak długo, jak długo chcesz z nimi studiować książki i Strażnicę.
Co do religijności i ateizmu... to wszystko wcale nie jest takie proste - jeden uzna, że Bóg istnieje, a drugi że nie istnieje. Niemniej jednak chcąc poznać Boga odradzam przywiązywanie się do dogmatów religijnych, zwłaszcza tych świadkowskich. Bo jak się przywiązesz do dogmatów, to będziesz jak ten dżihadysta, co chce zbawiać świat wysadzając się bombą w autobusie i zabijając innych ludzi. Tak niestety robią Świadkowie - najpierw "nawracają" swoje rodziny na religię Świadków, a później "wysadzają" ich bombą (na szczęście póki co w przenośni) i całkowicie zrywają z nimi kontakt, gdy tamci przestaną być przykładnymi Świadkami... najgorzej traktowani są "odstępcy", czyli ci, którzy ośmielają się podważać niektóre lub wszystkie nauki Ciała Kierowniczego (8 mężczyzn) z USA.
W praktyce wygląda to tak: zostajesz Świadkiem, chodzisz, głosisz, rozdajesz Strażnice, wrzucasz datki do skrzynki i utrzymujesz 8 facetów z USA (plus ludzi, którzy im usługują w Betel). Oni cały czas Ci mówią, że mają prawdę objawioną przez Boga... tylko oni.... nikt inny! Jezus pofatygował się do samego Ch. Taze'a Russella i akurat jemu objawił swoje prawdy (poprzez Biblię). Później te "prawdy" są notorycznie zmieniane i przerabiane przez Świadków w czasie kolejnych dziesięcioleci... ale cały czas to jest prawda!
Ogólnie wpadasz w taki mętlik, że później nie wiesz komu wierzyć. Moje wierzenia zostały "odkręcone" dopiero przez książki Raymonda Franza, w których pisze on jak rzeczywiście wygląda praca Ciała Kierowniczego i jak bardzo polityka CK szkodziła ludziom na całym świecie, przyczyniała się do rozbijania małżeństw, rozbijania rodzin, śmierci hemofilików (zakaz transfuzji i podawania czynnika krzepliwości krwi), depresji u wyznawców.
Jest to religia mająca całkowitą kontrolę nad Twoim życiem - każdą jego sferą: mysli, potrzeby, kontakty rodzinne, wybór ścieżki edukacji, wybór zawodu...... po prostu wdziera się w każdy zakamarek życia. A odkręcić to później wcale nie jest łatwo...
Reasumując: warto poznawać religię, ale najlepiej korzystać ze żródła w postaci "czystej Biblii". Jeśli zaczynasz dawać sobie narzucać czyjść "jedyny, słuszny" punkt widzenia i dać sobie wmówić, że to on zna "najprawdziwszą prawdę", to znaczy, że właśnie pakujesz się w kłopoty... i zmierzasz do zniewolenia swojego umysłu.
Może trochę pomogłam, może nie... pozdrawiam