Jestem Świadkiem Jehowy. Kochani, niech to będzie dla Was ostrzeżenie. Nie będę pisał o rzeczach wiadomych, że nie obchodzę świąt, że nie przyjmuję krwi, to rzeczy na które z wiarą się godziłem i które uważałem za słuszne przyjmując chrzest, obchodzenie niektórych świąt nadal uważam za niepotrzebne... Ale nie o tym. Chcę Wam opowiedzieć o tym, czego nie widać na pierwszy rzut oka. Jeśli mogę tak o sobie napisać, to z mojego punktu widzenia należę do osób życzliwych, przyjaznych, ale jak się okazało i łatwowiernych. Spotkałem Świadków Jehowy w bardzo trudnym momencie mojego życia, potrzebowałem wtedy pocieszenia i osób, którym mogę zaufać. Bardzo mili i uśmiechnięci ludzie, pomyślałem, że za tą życzliwością musi kryć się coś więcej, zacząłem czytać Biblię, zafascynowało mnie to, że ludzie mogą żyć w takiej harmonii. Teraz już wiem, że w wielu przypadkach pod pozornymi uśmiechami kryją się smutni przygnębieni ludzie, którzy "służą Jehowie" bo nie widzą innej możliwości w życiu. Są też tacy, dla których to cały świat i są szczęśliwi, że każdą wolną chwilę spędzają na rozmowach o Bogu Jehowie. Jak to możliwe? Nigdy nie czytałem książek o tematyce psychologicznej, ale chyba wiem już jak wygląda doskonała manipulacja. JEDEN WSPÓLNY WRÓG który łączy wszystkich wyznawców Boga Jehowy to Szatan. Jest on obecny wszędzie w obecnym świecie, dlatego niestosowne jest oglądanie filmów, czytanie książek w których ukazywane są różne pragnienia tego świata np. robienie kariery, czy niemoralność, wiele Świadków pewnie czyta i ogląda takie treści, ale na zebraniach jest regularnie przypominane, że to niestosowne. Nie należy także spędzać dużo czasu w towarzystwie osób spoza grona Świadków, bo jeszcze źle wpłyną na nasze "dobre zwyczaje duchowe" czyli całkowitą uległość "Ciału Kierowniczemu Świadków Jehowy". Jeśli wspomnisz, że dowiedziałeś się czegoś ze stron internetowych poza JW.org, to albo wywołasz szok, że brakuje Ci wiary i wystawiasz się na kłamstwa Szatana, albo bracia zaczną się bardziej Tobą interesować, żebyś za dużo się nie dowiedział. Wszystko co nie pochodzi z wydawnictwa Świadków Jehowy pochodzi "ze świata", czyli od podstępnego Szatana. Na początku mnie okłamywano, że to najlepsza droga życiowa, droga do szczęścia. Widziałem zainteresowanie moją osobą. Bracia mówili, że robię postępy, że to świetnie. Po jakimś czasie jednak dostrzegłem presję jaka jest wywierana na każdego "głosiciela Królestwa", również na mnie. Olbrzymią presję. Między innymi, że w służbie (czyli głoszeniu) nie daję z siebie wszystkiego, że za mało godzin spędzam, że pewnie nie kocham Jehowy w sposób wystarczający, że Bóg nie ma czemu mi błogosławić. Bracia oczekują efektów, odwiedzin ponownych oraz nowych osób w zborze. Nawet wśród bliskich można podpaść, że nie kocha się Jehowy, jeśli kupi się dla siebie coś drogiego, a do skrzynki na datki wrzuci się mało pieniędzy. To nie jest mówione wprost, ale ta presja istnieje i z czasem zabiera szczery uśmiech, pozostaje tylko ten, który wypada, żeby był. Poza tym jeśli rodzina osoby wykluczonej chce mieć dobre relacje z braćmi musi z osobą wykluczoną zerwać kontakty, dlatego wielu braci i wiele sióstr zmęczonych tą presją nie zrobi nic co by mogło zaszkodzić dobremu imieniu Jehowy. To wszystko pod przykrywką miłości. Poza tym Ciało Kierownicze dba byśmy nie mieli czasu na nic poza służbą dla Jehowy i pracą by utrzymać swoje podstawowe potrzeby. Dlatego nawet nie mamy możliwości zauważyć manipulacji. Ostatecznie gdy społeczności braci i sióstr już brakuje argumentów zostaje się posądzonym o utratę rozumu, albo o szatańskie działanie. Stoję przed wyborem... albo będę żył w kłamstwie, albo stracę bliskich.
Tokaji to nie jest łatwa decyzja, więc pośpiechu nie zalecam.
Z mojego osobistego doświadczenia wiem, że tę decyzję trzeba "poczuć" na sobie, a nie tylko ogarniać ją rozumem.
Bo rozum każe Ci zostać w orgu żeby nie tracić kontaktu z bliskimi - co akurat rozumiem. Bycie odepchniętym przez rodzinę i tzw. przyjaciół wcale nie jest łatwe. Choć wyjście z orga wyzwala ciało i umysł, to jednak pozostaje dyskomfort w postaci braku kontaktu z osobami, które uważałeś za bliskie.
Co mi pomogło?
Otóż specjalnie na początku się nie odłączałam, bo sobie wyobraziłam, że jak będę po prostu nieczynna - czyli Świadek niepraktykujący, to będę miała kontakty z ludźmi ze zboru, więc po co odchodzić? I taki plan - jak podejrzewam - na początku ma jakieś 90% wybudzonych Świadków (a może nawet 99%?).
Na początku to działa - nie chodzisz na zebrania, mam kontakt z ludźmi... super... Ale ten stan trwa baardzo krótko... Bo baczni zborowi obserwatorzy widzą ile zebrań opuściłeś. Miesiąc nieobecności da się jeszcze wybaczyć (zwłaszcza gdybyś wymyslił jakieś usprawiedliwienie w postaci choroby), ale każdy kolejny dzień absencji na zebraniach...... uuuuuu........ Niby należysz oficjalnie do orga, a ludzie przestają na ulicy Ciebie poznawać... przestają się witać... mijają Ciebie obojętnie...
I wtedy CZUJESZ na sobie jak to jest być traktowanym jak wykluczony - nie jesteś wykluczony, a ludzie już Ciebie pogrzebali "za życia".
Mechanizm wykluczenia wcale nie włącza się dopiero po ogłoszeniu z mównicy, że "X nie jest już Świadkiem...". Mechanizm ten włącza się dużo wcześniej....
Innymi słowy... z każdym dniem będzie gorzej w Twoich relacjach ze zborem (no chyba, że masz jeszcze jakieś niesamowite siły żeby regularnie chodzić na zebrania i udawać zainteresowanie nimi). Za długo udawać się jednak nie da... to niszczy człowieka od środka. Jednocześnie będziesz się zastanawiać kto na Ciebie mógł donieść do starszych zboru, a "życzliwych", którzy poinformują ich o Twoich odstępczych słowach/ myślach i zachowaniach w zborze nie brakuje.
W pewnym momencie można od tego zwariować. Odejście staje się zatem ulgą. Czujesz, że dalszy pobyt w orgu tylko Ci zaszkodzi i stawiasz wszystko na jedną kartę.
Ile trwa cały proces? Myślę, że u każdego inaczej. Ja byłam w stanie wytrzymać 1,5 roku w orgu od momentu wybudzenia.
Po wyjściu poprawił mi się nastrój, polepszyłam swoje stosunki z rodziną i sąsiadami (część rodziny to nie ŚJ, druga część to wykluczeni/odstępcy), znalazłam nowych przyjaciół - głównie wśród "odstępców".
Nigdy nie zdarzyło mi się tęsknić za orgiem czy żałować decyzji o odejściu.
Jak poczujesz na sobie czym jest wolność i wewnętrzny spokój, to nie chcesz tego stanu się pozbywać i nie chcesz ponownie zakuć się w dyby niewoli.
Powodzenia!