Witam!
Jestem Swiadkiem Jehowy od dziecka. Bylam wychowywana w tej religii, ochrzcilam sie majac 15 lat tak naprawde nigdy nie majac studium biblijnego. Skoro rodzice mowili ze to prawda i wszyscy dookola i wzrastalo sie w tym przekonaniu to do glowy nigdy nie przyszlo zeby cokolwiek sprawdzac albo co gorsze podwazyc nauki ciala kierowniczego.
Wszystko do czasu. Cos we mnie peklo na zeszlorocznym jesiennym zgromadzeniu kiedy to brat mowil jakie to wazne zeby pod zadnym pozorem nie utrzymywac zadnych kontaktow z osobami wykluczonymi, chocby mialby to byc krotki sms czy email. Nie wazne czy to syn czy corka, matka czy ojciec. Spojrzalam na dwojke moich malych dzieci i serce mnie zabolalo. W myslach powiedzialam sobie ze albo nie dopuszcze do tego zeby moje dzieci sie ochrzcily bo nie wyobrazam sobie zebym miala sie odwrocic od wlasnych dzieci albo po prostu jestem nielojalna wobec Jehowy. Zaczelam sie zastanawiac nad swoja wiara nad tym co bylabym wstanie poswiecic dla Boga czy wlasne dzieci. Przeciez Bog jest miloscia i nie chce zeby jego sludzy cierpieli. Z mezem bylismy bardzo gorliwi w zborze. Sluzba, zebrania, my oraz dzieci bardzo aktywnie sie zglaszalismy, maz lektor i rozne przywileje, pionierka i nagle ciach. Od listopada zaczelismy sie przebudzac. Analizowalam 3 rozne przeklady Biblii, porownywalam, w brodcastingach zaczelam wylapywac rzeczy z ktorymi sie nie zgadzalam, sprawdzalam w Biblii. Trwalo to dniami i nocami. Coraz bardziej czulam sie rozzalona, rozczarowana, zawiedziona, chcialam udowodnic sobie ze to ja sie myle i ze to ze mna jest cos nie tak. Zmezem przeczytalismy kryzys sumienia, zaczelismy sluchac odstepcow na youtubie
no i poszlo.
Teraz jestesmy na etapie niechodzenia na zebrania. Za tydzien mamy zgromadzenie letnie a ja czuje lek, przerazenie, niepokoj. Nie spie po nocach, strasznie mnie to wszystko meczy. Ostatnio rozmawialam z przyjaciolka ktora nas ,,ratuje,,. Mowila ze najwazniejsze zeby chodzic na zebrania bo to jest nakaz z Biblii, bo jak nie to odplyniemy calkiem. Ja mowilam ze narazie sprawdzam, weryfikuje pewne informacje, ze niepokoja mnie pewne rzeczy. Ona na to czy ta wiedza jest warta organizacji
Takie rozmowy uswiadamiaja mi jak bardzo bylismy zaslepieni, jak bardzo zaufalismy organizacji, jak bardzo nie jestesmy w stanie przyjac do wiadomosci niczego co nie pochodzi ze straznicy.
Kochani napiszcie jak radziliscie sobie z wyjsciem z organizacji. Jak to przetrwaliscie. Czy rodzina sie od was odwrocila. Przeraza mnie to. My mieszkamy za granica i tak naprawde wszyscy nasi znajomi sa ze zboru ale te kontakty i tak sie juz poluznily bardzo.
Pozdrawiam was serdecznie.
I przepraszam za brak polskich liter ale nie mam polskiej klawiatury. Mam nadzieje ze mi to wybaczycie.