Witajcie...kawa mi już wystygła bo kminie od czego zacząć ..niby najlepiej od początku ..ale właściwie gdzie on jest ?
dobra więc tak
Wychowywana w prawdzie byłam odkąd pamiętam, babcia zabierała nas na zebrania (jeszcze nie mieliśmy w lokalnym zborze Sali więc zebrania były w starym kinie
mam 5 rodzeństwa ja jestem 6 najmłodsza z 2 małżeństwa mojej mamy. Mój najstarszy brat jest Bratem Starszym.Jedna siostra z mężem bardzo aktywni,druga starsza siostra teraz w tym roku ma brać chrzest.Ja mój jeden brat i mój tata jesteśmy wykluczeni.Ja odeszłam sama brata i tatę ścigneli .mama była nieczynna przez jakiś czas(oprócz pamiątki i zgromadzeń ) się teraz reaktywowała ...
Rodzice gdy byłam mała byli wykluczeni gdyż nie mieli ślubu a żyli razem. później ich dołączono.i chodziliśmy całą rodziną na zebrania (znaczy ja mama i tata plus babcia i kuzyn ,rodzeństwo wyniosło się już z domu ) Pamiętam że na poczutą rodzice byli bardzo aktywni tata jeździł rowerem na głoszenie 10 km( o tyle był oddalony nasz zbór ) w domu ciągle gościliśmy braci i ośrodki bo mieliśmy spore podwórko jak to na wsi . Zebrania książki bo jeszcze wtedy były zawsze aktywne ,generalnie przypadł nam spoko brat prowadzący zawsze było dożo żartów i po zebraniu zawsze jedzonko i pogaduchy to wspominam bardzo dobrze .w zborze wszyscy lubili moją babcie...właśnie gdy babcia odeszła (zmarła ) dużo rzeczy się posypało ....Ojciec się załamał i wrócił do picia przestał nawet chodzić do pracy pił, bił i robił awantury (czasem dzikie ) mama jako tako się 3 mała i wtedy gdy jechałyśmy na zebranie bardzo się cieszyłam dlatego że ominie nas awantura bo mama się naładuję pozytywnie i sama nie zajrzy do kiliszka i nie wpadnie na głupi pomysł umawiania się i zdradzania ojca,ja zawalałam szkołę przez tą sytuację nale jakoś się udało ..wiadomo wizyty starszych i ich cudowne porady ...bywały i w tym "gównianym " okresie i lepsze dni mej rodziny ...miałam studium z siostrą którą naprawdę można nazwać Chrześcijaninem(razem z mężem byli skromni nigdy nie pchali się na świecznik mimo że on był bratem starszym ona wieloletnią pionierką byli tacy za człowiekiem nie za zasadami) pewnego razu owa siostra zabrała mnie na studium (była już wtedy głosicielem nie ochrzczonym miałam chyba 15 lat) poznałam tam rodzinę dopiero zaczynali studiować.Bardzo zaprzyjaźniłam się z ich córką no i synem
Z Nadią (tak ją nazwę ) byłyśmy forever ever czyli super przyjaciółki mówiłyśmy sobie o wszystkim co nas wkurza w rodzinie w zborze lubiliśmy te same zespoły i nie lubiłyśmy tych samych osób w zborze
itp w naszym zborze był brat Maciej ( imię zmienione ) mi się podobał od zawsze ...okazało się ze jej też ...ale jako dobra przyjaciółka dałam na luz ...chociaż wiedziałam że Maciej się nią nie zainteresuję gdyż miała spore problemy zdrowotne.Jej Brat Artur (imię zmienione ) interesował się mną był ładnym chłopakiem wysokim i rozgadanym taki spoko kolesiem
więc zmieniłam kierunek orientacji na horyzoncie ( guzik prawda ) i "chodziliśmy " ze sobą ..wiadomo w sekrecie ...haha teraz z perspektywy czasu zabawne to było taka dziecinada zabawa . ale związek nie przetrwał
przyjaźń z Nadią trwałą dalej po mimo roztapiania z jej bratem .Nawet wtedy przez myśl mi nie przeszło że kopie sobie grób powoli.
pojechałyśmy na wspólny ośrodek ( MÓJ PIERWSZY I OSTATNI ZA RAZEM ) z naszego zboru chyba prawie wszyscy młodzi byli czyli Ja ,Nadia ,Artur ,Maciej i parę innych oraz Olga(córka starszego ) której nie lubiłyśmy z Nadią i z innych zborów tacy dwaj bracia rodzeni , Justyna (z którą się zakolegowałyśmy a uganiała się za Arturem ) i Jonasz (menda cwana syn bogatego starszego ) Judyta i taki ładny blondyn (nie pamiętam imienia ....dobra mam ) Tymek
Olga i Jonasz mieli się ku sobie i wolno im było więcej niż nam szarakom ...mogli siedzieć sami przy ognisku wieczorem i suszyć się do siebie ...(taaaak wzięli ślub ....po 2 latach rozwód ...bo on zdradził a niby dla tego że ona uchylała się od obowiązku małżeńskiego ) wracając do Jonasza niestety podzielił młodzież na ośrodku ... podzielił nawet 2 rodzonych braci i zrobiły się dwa obozy ...tak my byliśmy w tym przegranym czyli Ja,Nadia ,Justyna i jeden z Braci ...dokuczyli nam bardzo tak bardzo zę nasz ośrodek zakończył się po tygodniu ...z wielkim płaczem bardzo wielkim....(jedyny plus tego to krówki na pamiątkę od Macieja gdzieś w domu jeszcze papierki mam
i Tymek który zaczął się za mną oglądać )
najgorsze że po ośrodku straciłam przyjaciółkę ( jej matka mnie nie lubiła ) po prostu mnie sprzedała za prawdę ...jako przyjaciółka chciałam być szczera (przy tym była też Justyna ) Jonasz z Maciejem powiedzieli o niej bardzo brzydkie zdanie coś tam z pasztetem ( chodziło im o jej wygląd )a ze była chora wkurzyło mnie to i chciałam żeby to wyszło bo tak nie można ....a ona owładnięta uczuciem do Macieja i chęci zaistnienia w zborze przeszła na stronę Olgi . wbiła mi nóż nawet nie w plecy a w serce ...tak to zabolało przepłakałam dużo dni w końcu moja siostra zabrała mnie na wakacje Poznania i tam doszłam do sobie .
wróciłam do zboru ale już z podniesioną głową .. morda która mnie sprzedała uciekała wzrokiem to był jeden z puków zwrotnych
miedzy czasie wzięłam chrzest (co ja uczyniłam!!!!!!!) czy z miłości do Boga nie wiem ...wiem że chwiałam odbudować swoją pozycję w zborze i że już czas ....myślałam że jak zrobię ten krok to będzie łatwiej się oprzeć wszystkiemu że Bóg złapie mnie za rękę i wysłucha każdej mojej modlitwy ....GUZIK! WRĘCZ ODWROTNIE !!
Wybaczcie chaooos opowieści ale emocję
drugą cześć dodam niedługo
pozdrawiam.
Nemo: Poprawiłem tytuł wątku.