Dawno mnie tu nie było ale znowu mam "natchnienie" żeby coś napisać o sobie, w sumie to o relacjach z rodzicami. Sam już jestem rodzicem, mam synka, za kilka dni rodzi się córeczka, ale z pod pantofla moich rodziców wyszliśmy stosunkowo niedawno. Było to jakoś rok temu odkąd przestaliśmy chodzić do służby, na zebrania i staliśmy się nieczynni. Teraz tylko rozmawiamy czasem jak chcą wziąć wnuka na weekend. Ostatnio gdy odbierałem od nich swojego syna, oczywiście zaczął się temat że, może wrócimy, przecież tak było dobrze jak byliśmy blisko zboru itd. Po tym jak powiedziałem co myślę o zborze i o całej ogólnie sytuacji, mama powiedziała żebym napisał list o odlaczeniu bo przynosze wstyd na zbór przez to że nie wieżę w szatana, nie wierzę w przykazania, robię sobie tatuaże, ubieram się w moro i zapuscilem brodę i gorsze tym braci którzy mnie widzą na mieście. Śmieszy mnie to całe zgorszenie się i uwazanie na sumienie innych, robię co mi się podoba i nie krzywdze tym innych, więc chyba nie ma w tym nic złego...
A listu nie napisze bo tak jak moja mama mówi jestem samolubny, niepokorny i jakieś tam inne bla bla bla, po prostu tak mi wygodnie i nikt nie musi mnie unikać jak mnie zobaczy :p