Mój strażnicowy demon polega na ogromnym żalu za zepsute dzieciństwo. Byłam niewierząca nawet zanim sobie uświadomiłam że istnieje termin ateizm ale jakże bym mogła się do tego przyznać skoro otaczali mnie ludzie głęboko wierzący w jedyną (według nich)prawdę i oczekujący od swoich dzieci zdeklarowania się na rzecz organizacji? Fakt że zawsze czułam się inna (czytaj gorsza) niż dzieci w szkole zaważył na rozwoju mojej osobowości, zaowocował kompleksami, ekstremalną nieśmiałością, poczuciem niskiej wartości i obawy że do końca życia będę musiała udawać kogoś kim nie jestem żeby nie zawieźć bliskich. Wciśnięta w za ciasne ramy stałam się osobą zamkniętą i ciągle zalęknioną. Mimo że moje życie diametralnie się odmieniło, oczywiście na lepsze, szczęśliwe w poczuciu pełnej wolności, stałam się otwarta i czuję że jestem w 100% sobą to nie wiedzieć czemu wchodzę na to forum i odczuwam jakieś niewyobrażalnie miłe uczucie widząc że wiele osób wybrało taką drogę jak ja.