Świadkowie Jehowy - forum dyskusyjne
NA DOBRY POCZĄTEK => POWITANIE => Wątek zaczęty przez: Rosie w 10 Czerwiec, 2015, 22:51
-
Witam wszystkich gorąco. Cudownie jest poczuć że nie jest się odosobnionym w swych wątpliwościach.
-
Witaj Rosie :) :)
-
Witam wszystkich gorąco. Cudownie jest poczuć że nie jest się odosobnionym w swych wątpliwościach.
Witaj!
Nie jesteś sam czy sama, bo nie wiem Rosie jakiej płci. :)
-
Witaj, miło Ciebie poznać, Ja nazywam się Stanisław Chłościński i piszę tu jako gedeon, przez 60 lat byłem w tym matrixie. Fajnie że Jesteś z nami. ;D ;D ;D
-
Ja wychowałam się w rodzinie śJ, szantażem zostałam zmuszona do chrztu, niedługo potem napomniana. Od wielu lat nie biorę udziału w niczym co się wiąże z organizacją jednak gdzieś w tylu głowy siedzi demon Strażnicy. Są niemiłe wspomnienia i złość której nie mogę się pozbyć.
Gedeon jestem pod wrażeniem Twojej odwagi! Wielki szacun.
-
Witaj Rosie.
Poukladasz sobie wszystko z czasem...
Z czasem i zlosc tez minie.
Pojawi sie akceptacja dla swojej przeszlosci i bedziesz zyc dalej. Ale juz swoim zyciem a nie 'straznicowym'.
:)
-
Witaj.
Tutaj prawie każdy z nas miał lub nadal ma przykre doświadczenia z tą religią. Na tym forum spotkasz się na pewno ze zrozumieniem, tolerancją oraz ewentualną pomocą. :)
-
Witaj Rosie.
Przekonaliśmy się , że wątpliwości to "okno" do nowych możliwości.
-
I ja witam
-
Witaj. To ciekawe co piszesz. Tak właśnie sądziłam, że samo odcięcie się od organizacji to dopiero wielki początek. Na czym polega ten strażnicowy "demon", o którym piszesz? Czy ma to związek z sumieniem albo poczuciem winy?
-
Mój strażnicowy demon polega na ogromnym żalu za zepsute dzieciństwo. Byłam niewierząca nawet zanim sobie uświadomiłam że istnieje termin ateizm ale jakże bym mogła się do tego przyznać skoro otaczali mnie ludzie głęboko wierzący w jedyną (według nich)prawdę i oczekujący od swoich dzieci zdeklarowania się na rzecz organizacji? Fakt że zawsze czułam się inna (czytaj gorsza) niż dzieci w szkole zaważył na rozwoju mojej osobowości, zaowocował kompleksami, ekstremalną nieśmiałością, poczuciem niskiej wartości i obawy że do końca życia będę musiała udawać kogoś kim nie jestem żeby nie zawieźć bliskich. Wciśnięta w za ciasne ramy stałam się osobą zamkniętą i ciągle zalęknioną. Mimo że moje życie diametralnie się odmieniło, oczywiście na lepsze, szczęśliwe w poczuciu pełnej wolności, stałam się otwarta i czuję że jestem w 100% sobą to nie wiedzieć czemu wchodzę na to forum i odczuwam jakieś niewyobrażalnie miłe uczucie widząc że wiele osób wybrało taką drogę jak ja.
-
Widzę że mój status awansował na zainteresowanego :)
Niewolnik wierny i roztropny dostępny tylko dla najbardziej zasłużonych :)
-
Ja wychowałam się w rodzinie śJ, szantażem zostałam zmuszona do chrztu, niedługo potem napomniana. Od wielu lat nie biorę udziału w niczym co się wiąże z organizacją jednak gdzieś w tylu głowy siedzi demon Strażnicy. Są niemiłe wspomnienia i złość której nie mogę się pozbyć.
Gedeon jestem pod wrażeniem Twojej odwagi! Wielki szacun.
Witaj Rosie
Ten demon chyba każdego z nas nawiedzał. Ale z czasem i jemu się znudzi i odpuści, a raczej...wietrzeje. :)
-
Rosie :)
Jak najbardziej forumowa kariera rozwija się u każdego według pisania postów ;)
A niewolnik to sługa uniżony wszystkich forumowiczów - admin :)
-
Ja wychowałam się w rodzinie śJ, szantażem zostałam zmuszona do chrztu, niedługo potem napomniana. Od wielu lat nie biorę udziału w niczym co się wiąże z organizacją jednak gdzieś w tylu głowy siedzi demon Strażnicy. Są niemiłe wspomnienia i złość której nie mogę się pozbyć.
Gedeon jestem pod wrażeniem Twojej odwagi! Wielki szacun.
No to dobrze trafiłaś! Wyganiamy demony ;).
-
No to dobrze trafiłaś! Wyganiamy demony ;).
O masz ci los...
-
O masz ci los...
Spoko...to na pewno nie o Tobie. :D
-
O masz ci los...
Lib, spoko, Twojego wyganiała nie będę. Oporna gadzina ;D
-
Spoko...to na pewno nie o Tobie. :D
O właśnie! ;D
-
Mój strażnicowy demon polega na ogromnym żalu za zepsute dzieciństwo. Byłam niewierząca nawet zanim sobie uświadomiłam że istnieje termin ateizm ale jakże bym mogła się do tego przyznać skoro otaczali mnie ludzie głęboko wierzący w jedyną (według nich)prawdę i oczekujący od swoich dzieci zdeklarowania się na rzecz organizacji? Fakt że zawsze czułam się inna (czytaj gorsza) niż dzieci w szkole zaważył na rozwoju mojej osobowości, zaowocował kompleksami, ekstremalną nieśmiałością, poczuciem niskiej wartości i obawy że do końca życia będę musiała udawać kogoś kim nie jestem żeby nie zawieźć bliskich. Wciśnięta w za ciasne ramy stałam się osobą zamkniętą i ciągle zalęknioną. Mimo że moje życie diametralnie się odmieniło, oczywiście na lepsze, szczęśliwe w poczuciu pełnej wolności, stałam się otwarta i czuję że jestem w 100% sobą to nie wiedzieć czemu wchodzę na to forum i odczuwam jakieś niewyobrażalnie miłe uczucie widząc że wiele osób wybrało taką drogę jak ja.
Rozumiem Cię, ponieważ też wychowałam się w rodzinie świadków. Nieśmiałość i poczucie inności towarzyszyły mi przez całe dzieciństwo i okres dorastania. Dopiero nie dawno zrozumiałam, co to znaczy, być sobą i przestałam bać się normalnych, fajnych ludzi. Ludzi, którzy nikogo nie udają. Miałam poczucie, że nie pasuje nigdzie i zawsze muszę coś udawać. Choć jestem jeszcze w organizacji, im dłużej nie chodzę na zebrania, tym bardziej dostrzegam jaką hermetyczną sektą są świadkowie i jakie szkody wyrządzają dzieciom.
-
Rozumiem Cię, ponieważ też wychowałam się w rodzinie świadków. Nieśmiałość i poczucie inności towarzyszyły mi przez całe dzieciństwo i okres dorastania. Dopiero nie dawno zrozumiałam, co to znaczy, być sobą i przestałam bać się normalnych, fajnych ludzi. Ludzi, którzy nikogo nie udają. Miałam poczucie, że nie pasuje nigdzie i zawsze muszę coś udawać. Choć jestem jeszcze w organizacji, im dłużej nie chodzę na zebrania, tym bardziej dostrzegam jaką hermetyczną sektą są świadkowie i jakie szkody wyrządzają dzieciom.
No to jesteśmy niczym siostry bliźniacze, ja niestety również formalnie zasilam grono ŚJ, doliczają sobie co roku jeden punkcik mojej osoby do statystyk mimo że na zebrania nie chodzę od 17 lat. Kiedyś sobie obiecałam że moje dzieci będą miały tak szczęśliwe dzieciństwo jak tylko będę mogła im stworzyć, bez lęku przed starszymi, bez zadawania sobie pytania "dlaczego ja?", bez poczucia bycia wyrzutkiem itd. I dotrzymałam słowa, moje dzieciaki nie są ograniczone żadną religią a mają kręgosłup moralny mocniejszy niż większość dzieci ŚJ.
-
ja niestety również formalnie zasilam grono ŚJ, doliczają sobie co roku jeden punkcik mojej osoby do statystyk mimo że na zebrania nie chodzę od 17 lat.
Jak to?? A nikt się nie upomina o formalności? Nie przeszkadza Ci to, że cały czas tam widniejesz?
-
A sprawozdania składasz ze służby?
-
Od 17 lat nie składam sprawozdania, nie chodzę na zebrania, nikt nie próbował się ze mną kontaktować. Ta sytuacja była dla mnie wygodna ze względu na rodzinę, nie byłam pewna ich stanowiska co do traktowania wykluczonych/odłączonych ale utwierdziłam się w przekonaniu że mają otwarte umysły. W tak zwanym między czasie zbór został połączony z innym zborem, zmienili się starsi, aktualni nawet nigdy nie widzieli mnie na oczy więc podejrzewam że nie wiedzą co zrobić z moją osobą. Mieszkam w innym mieście, incognito, chodzący po domach śJ nie mają pojęcia że pukają do drzwi kogoś kto formalnie zasila ich szeregi. "Rodzimy" zbór nie zna mojego numeru telefonu ani adresu a nikt trzeci nie jest upoważniony do jego podawania (chociaż uważam że gdyby się postarali to bez trudu by znaleźli sposób na skontaktowanie się ze mną). Myślałam żeby wysłać list rezygnacyjny ale czy to mam sens w moim przypadku? To co chciałabym przekazać całej społeczności śJ i tak nie było by odczytane publicznie.
-
Witaj Rosie!
Nareszcie Cię znalazłem! A już tak wiele wiemy o sobie… cieszę się ogromnie, to tak, jakby spotkanie po latach, ale już w innym wcieleniu. ;D
-
Cześć Rosie!
Miło Cię widzieć i "słyszeć".
Pozdrowienia!!!
-
Fakt że zawsze czułam się inna (czytaj gorsza) niż dzieci w szkole zaważył na rozwoju mojej osobowości, zaowocował kompleksami, ekstremalną nieśmiałością, poczuciem niskiej wartości i obawy że do końca życia będę musiała udawać kogoś kim nie jestem żeby nie zawieźć bliskich. Wciśnięta w za ciasne ramy stałam się osobą zamkniętą i ciągle zalęknioną.
Znam to uczucie. Nawiązując nieco do własnej sytuacji, dodam, że ja nie tylko czułam się gorsza i inna w szkole, ale także w zborze - rodzina podzielona pod względem religijnym stoi chyba na samym dole zborowej hierarchii. To cudownie, że tak wiele osób znajduje różne sposoby na uporanie się z nieśmiałością i poczuciem niskiej wartości. Dziś też doświadczam, jak to dobrze być po prostu sobą!