(mtg):Wielu zapewne oburzy, innych zdziwi fakt, że poszukujemy dowodów na istnienie biblijnego Jezusa w świętych księgach judaizmu i islamu. Przedsięwzięcie to karkołomne i wymagające dużej dozy ostrożności.
Te wielkie monoteistyczne systemy religijnie funkcjonowały i rozwijały się obok siebie przez wiele setek lat, a ich wyznawcy najczęściej pałali do siebie wrogością i chęcią wzajemnego zniszczenia. Nie należy się więc dziwić, że relacje w księgach nie są życzliwe. Niemniej jednak poznanie sądów i opinii wyznawców innych religii pozwala na zrozumienie wielu spraw, których znaczenia we własnym gronie nawet często nie doceniamy. Byłoby nierozsądne odrzucać wiadomości i oceny innych na nasz temat bez ich uprzedniego zbadania.
Każdy, kto chciałby poznać prawdę o Jezusie, skazany jest na niepowodzenie.
Nie pozostawił On po sobie żadnego pisemnego świadectwa. Jest też nieobecny w jakichkolwiek źródłach historycznych.
Znamy Go jedynie takim, jak przedstawiły Go ewangelie i pozostałe pisma Nowego Testamentu.
Jednak ci, którzy opisywali dzieje i naukę Jezusa, nigdy Go nie spotkali. Chodzi tu zwłaszcza o osobę św. Pawła, który ukształtował legendę o Jezusie przyjętą przez całe chrześcijaństwo, a Kościół katolicki w szczególności. Jezus „stworzony" przez św. Pawła stał się legendą, towarzyszył ludzkości przez dwa tysiące lat. Stał się kimś nierozerwalnie związanym z każdym z nas. Cóż wiemy o Nim naprawdę? Tyle tylko, ile w nas wiary.
Wędrówka w głąb jednej z najbardziej tajemniczych zagadek historii i próba znalezienia odpowiedzi na pytanie: kim był Jezus? - jest dla wszystkich fascynująca; i dla tych którzy wierzą, i tych, którzy powątpiewają, i którym, jak Tomaszowi, potrzebne są niezbite dowody. Jednak dla wszystkich, zarówno tych głęboko wierzących, jak i tych słabej wiary, Jezus jest postacią, którą pragniemy poznać. Mimo iż o Jezusie napisano niezliczone tomy prac naukowych i tysiące książek popularnych, w niczym to nie ułatwiło nam dojścia do prawdy.
Kiedy w latach 60-tych XX wieku prowadzono międzynarodowe badania socjologiczne okazało się, że Jezus uznany został wtedy za najważniejszą postać w dziejach ludzkości, w dalekim polu zostawiając wszystkie znane postaci i wybitne osobowości historyczne, w tym twórców i przywódców innych systemów religijnych. Mówiąc językiem współczesnym - Jezus stał się idolem ludzkości. Ale gdy tych samych respondentów spytano o podstawowe wiadomości z zakresu wiedzy teologicznej, uzyskano zaskakujące wyniki.
Na pytanie: dlaczego wskazano Jezusa jako najważniejszą postać w dziejach świata, niemal 95 procent osób odpowiedziało: ponieważ był Bogiem!
Chociaż prawda teologiczna tej odpowiedzi jest wątpliwa, to jednak jest ważna dla naszych poszukiwań. Chcemy znać i poznawać swojego Boga, chcemy wiedzieć żeby zrozumieć. Bez tego nie możemy tak naprawdę wierzyć.
Chrześcijaństwo nie jest jedyną religia, która ma kłopoty z wiarygodnością popartą dokumentami. Nauki Buddy zostały spisane dopiero pięćset lat po jego śmierci, a nauki Konfucjusza dopiero siedemset lat po jego zgonie.
Jednego możemy być pewni: tego, że nie ma żadnych źródeł historycznych, potwierdzających fakt realnego istnienia Jezusa. Wzmianka o Nim pojawia się tylko raz w tekście historycznym, i to tylko w kontekście innej osoby.Józef Flawiusz, autor tego tekstu, nie pisze o Jezusie bezpośrednio jako o kimś ważnym, lecz o Jego bracie, który stanął przed sądem Sanhedrynu i został skazany na ukamienowanie za naruszanie prawa.
Ten tekst Flawiusza przeważnie uważany jest za autentyczny. Dla naszych rozważań jest jednak mało przydatny. Znany jest też i inny fragment pracy Flawiusza: „Starożytności żydowskie", znanej też pod innym tytułem: „Dawne dzieje Izraela", który do naszych czasów dotrwał przynajmniej w dwóch wersjach, tzw. arabskiej, odkrytej w kronikach Agapiosa pochodzących z X wieku oraz w wersji biskupa Euzebiusza, głównego teologa dworu cesarza Konstantyna.
Nie mógł Flawiusz nie śledzić losów Jezusa. Musiał o nim słyszeć, przecież jego ojciec był bezpośrednim świadkiem wydarzeń, a nawet po części ich sprawcą.
Podwójny proces Jezusa przed żydowskim Sanhedrynem i przed rzymskim namiestnikiem był wydarzeniem bez precedensu. Sądzono przecież wielkiego człowieka, który czynił cuda, który nazywał się Synem Boga, który kilka dni temu witamy był w Jerozolimie przez tłumy. Jak przed królem słano przed Nim płaszcze, drogę wykładano kwieciem i roślinami.
Czy Flawiusz mógł nie zauważyć tak ważnych wydarzeń i pominąć je w swojej historii Izraela?Dziwne, że nie tylko on nie pozostawił o Jezusie żadnych wiarygodnych zapisów, ale nie zrobił tego także inny członek Wielkiej Rady, Nikodem.
Historia zostawiła wiele śladów o nim. Według tradycji chrześcijańskiej był uczestnikiem procesu, niemal obrońcą Jezusa, miał też zabiegać wraz Józefem z Arymatei, także członkiem Rady, o godne pochowanie Mistrza, a jednak nie pozostawił w tej sprawie żadnej relacji.
Milczy także kolejny członek Rady, i przy tym nauczyciel Pawła, Gamaliel Mądry, po którym pozostało wiele pisemnych wypowiedzi. Nie znajdziemy w nich ani śladu Jezusa.
Może pewnym wytłumaczeniem ich milczenia byłby fakt, że gdyby jako członkowie Wielkiej Rady uczestniczyli w procesie Jezusa, musieliby - zgodnie z relacją Łukasza Ewangelisty - głosować za wyrokiem śmierci. Wyrok był niemal jednomyślny. Tylko Józef z Arymatei wstrzymał się od głosu. Wszyscy pozostali osądzili Jezusa, skazując Go na śmierć. Milczy wreszcie sam Paweł, który w tym czasie studiował w Jerozolimie teologię i prawo, a jego nauczycielem był także jeden z członków Rady, który także musiał skazać Jezusa. Paweł od wczesnych lat interesował się sprawami swojej społeczności, myślał o karierze politycznej, był w środku ówczesnych wydarzeń, docierały do niego wszystkie informacje. Dlaczego więc nigdy nie wspomniał, że był świadkiem tych historycznych wydarzeń?
Nie znajdziemy informacji o Jezusie także u innych kronikarzy, historyków i pisarzy, chociaż rozpisywali się oni szeroko na temat ówczesnej sytuacji w Palestynie. Milczy Rzymianin Pliniusz Starszy /23-79 r. n.e./, milczy też Żyd Filon z Aleksandrii - pisarz i filozof. Zwłaszcza on musiał wiedzieć sporo o wydarzeniach w Jerozolimie i nastrojach współwyznawców. Znany jest z odważnego wystąpienia przed cesarzem Kaligulą w obronie Żydów. W swoich pismach wielokrotnie piętnuje on nieuzasadnione egzekucje wykonywane na rozkaz Piłata, ale nigdy nie wspomina o straceniu Mistrza z Nazaretu.
Jezus nie pojawia się także w kronikach Justusa z Tyberiady, rówieśnika i krajana Mesjasza (pochodzili z tych samych stron).
Wiele się spodziewano po odkrytych ma przełomie lat 1947-1948 dokumentach z Qumran.W grotach skalnych natrafiono przez przypadek na naczynia gliniane, w których znaleziono dziesiątki różnego rodzaju dokumentów. Była to swoista biblioteka lub archiwum sekty esseńczyków, która utrzymywała na Pustyni Judzkiej ważny klasztor. Wiele z tych dokumentów powstało w czasach, w których żył Jezus i w bezpośrednim sąsiedztwie Jego działalności.
Tymczasem w zwojach z Qumran nie znajdziemy żadnej wzmianki o Nazarejczyku. Znajdziemy natomiast sporo opisów zwyczajów i przesłania sekty, o dziwo - wszystko to jest niezwykle zbieżne z niektórymi zapisami ewangelii kanonicznych, a także z całą myślą chrześcijaństwa. Nie ma w nim niemal niczego, co by wcześniej nie zostało zapisane u esseńczyków. Do rozszyfrowania tajemnicy Jezusa znalezisko w Qumran niestety niczego nie wniosło.
W archiwach i bibliotekach zachowało się do dziś sporo dokumentów z nieco późniejszego okresu, tj. z końca I i II wieku naszej ery, w których także nie znajdziemy żadnych dowodów dotyczących bezpośrednio Jezusa, natomiast znajdziemy wiele zapisów o chrześcijanach.
Nie ma więc niczego, żadnego obiektywnego, poza chrześcijańskiego dokumentu, potwierdzającego prawdziwość wydarzeń opisanych w ewangeliach. To tyle z mojej strony