Nie rozumiem.
Co jest takiego w tej ulotce, według Ciebie, co sprawi, że dzieciom w jakiś sposób stanie się krzywda?
Mój syn nie chodzi na religię (nie tyle z powodu innej wiary, co jej braku, woli "Magię Rzeczywistości" od przypowieści biblijnych).
Nie chodzi jako jedyny w klasie. Gdy niektórzy koledzy zaczęli go z tego powodu zaczepiać zapytał się nas, co zrobić.
Nie musiał powtarzać wiele razy, że żyjemy w kraju, gdzie jest konstytucyjna wolność wyznania (lub jego braku).
Koledzy nie potrafili wytłumaczyć, co znaczy "innowierca" (chociaż właściwsze byłoby "niewierzący"), ale młody potrafił wyjaśnić, dlaczego czepianie się o takie rzeczy jest niewłaściwe.
Konsekwencją tej całej akcji jest obecnie tylko to, że koledzy są świadomi tego, że "można inaczej", może nawet bardziej od niektórych rodziców.
I tylko to - dzieciaki nie mają z tym absolutnie żadnego problemu.