Jak doczytasz mój post to zobaczysz, ze ja gdyby ktoś zaproponował kawę mojej Żonie odrazu bym takiego szaraczka odpowiednio potraktował. Gdyby jakimś cudem doszło do tego, ze moja Żona by mnie zdradziła, w co szczerze wątpię bo to ona jest cholernie zazdrosna z różnych powodów, to zdecydowanie nie miała co by liczyć na przebaczenie. Jednak rodzice mnie tak wychowali, ze w sytuacji tej, poza tym, ze by musiała opuścić miejsce zamieszkania, nie uczyniłbym nic więcej, damskich bokserów zwyczajnie nienawidzę. Natomiast jeśli ktoś by „kręcił się” koło mojej Żony to zmiłuj sie Panie Boże nad jego duszą. W woli wyjaśnienia.
Sorry, Nemo, jeszcze jedno, niekoniecznie związane z wątkiem. Nie obrażę się, jak wyleci na cmentarz...
Mój post miał być w zamierzeniu lekko żartobliwy, ale teraz napiszę na serio.
Zazdrość w związku jest nawet pożądana, o ile jest zdrowa i normalna. To naturalne, że kiedy inna kobieta spojrzy zalotnie na mojego męża, odczuwam nieprzyjemne uczucie w serduszku, i on również tak ma. Co innego zazdrość patologiczna, która niszczy nie tylko związek, ale również partnera oraz samego zazdrosnego osobnika.
Zgadzam się, że podstawą każdej relacji, nie tylko miłości, czy przyjaźni, ale także zwykłej znajomości czy koleżeństwa jest ZAUFANIE. Raz zawiedzionego nie da się, moim zdaniem, w pełni odzyskać, mimo, że nawet wybaczy się samą zdradę. Nie tłumaczy, to "profilaktyki", w postaci permanentnej kontroli partnera, czy ograniczania jego kontaktów towarzyskich. Drugiego człowieka, zwyczajnie nie da się upilnować.
Nie pochwalam zdrady i cudzołóstwa, nawet w przypadku, gdy jest się zaniedbywanym przez partnera, czy nastąpi spontaniczny wybuch miłości do kogoś innego. Po prostu należy zwyczajnie mieć odrobinę uczciwości i zakończyć jeden związek, przed wdaniem się w romans, czy inny związek. Uważam też, że w przypadku zdrady, równie winne są 2 strony, ta zamężna/żonata i kochanek/kochanka. Po prostu nie wierzę w "kradzież/odbijanie" żon i mężów.
Nie uważam się jednak, za wystarczająco kompetentną i uprawnioną, aby oceniać innych. Zwykle też nie zajmuję się cudzym życiem i problemami, bo mam swoje i one mi wystarczają. To, że nie należę, do tych, którzy pierwsi rzucają kamieniem, nie oznacza, że coś nie tak z moją moralnością. Po prostu nie narzucam jej innym.
Nie krytykuję cię Xevres - twój związek, twoja sprawa. Ale powiedz mi jedno - czy jeszcze za czasów zborowych, pozwalałeś żonie na umawianie się do służby jedynie z siostrami? Czy wszyscy bracia byli na cenzurowanym i musieli trzymać się z daleka? Czy tylko umawianie się na kawę, powoduje u ciebie wyrzut testosteronu?
Nie musisz odpowiadać, jeśli uznasz to pytanie, za naruszające twoją prywatność, czy nieodpowiednie. Nie chcę nim z ciebie kpić, tylko jestem zwyczajnie ciekawa.