Miałem taką sytuację w dn. 12-05-2019 (niedziela). Obecnie mieszkam gościnnie w jednym z miast mazowieckich. Słyszę z drugiego pokoju leżąc jeszcze w łóżku, że ktoś dzwoni przez domofon. Domowniczka po rozłączeniu się, mówi do mnie; "to byli od Jehowy i chcieli rozmawiać, ale ja powiedziałam, że nie jestem zainteresowana waszymi poglądami". Na to ja; oj szkoda, bym z nimi porozmawiał. Ona do mnie; "zapomniałam, że jesteś chętny na to". Wyjrzałem przez okno z trzeciego piętra, a oni nadal przy domofonie dzwonią do innych mieszkań. Szybko ubieram się i wybiegam, aby ich zaprosić. Zdążyłem. Pytam się ich udając, że nic nie wiem. Widzę, że państwo macie jakieś kłopoty. Czy mogę w czymś pomóc? Oni odpowiadają, że; odwiedzają ludzi , którzy byliby zainteresowani Jezusem Chrystusem. W niebowzięty otwieram furtkę i zapraszam, a tu szok, odchodzą. Halo, halo - mówię do nich - "Przecież mówiliście, że szukacie ludzi do rozmowy o Chrystusie, a gdy zapraszam to odchodzicie. Czy to ładnie tak?"
Tym razem nawrócili się idąc ze mną, a następnie wjechaliśmy windą na piętro, kieruję się do drzwi mieszkania, a tu drugi szok. Oni zamiast za mną, to w drugą stronę korytarza do innych mieszkań. Ja do nich ponownie. Halo, tu w tą stronę są drzwi do mego mieszkania. ŚJ odpowiada, że "odwiedzają wszystkich ludzi". Na to ja; przecież ja zaprosiłem was do siebie, a nie do sąsiadów. Widząc, że nie chcą do mnie wejść, poprosiłem o opuszczenie tej klatki schodowej; "nie chcę mieć nieprzyjemności ze strony sąsiadów, którzy mogli mi zarzucić, że ja, jako obcy przekraczam swe kompetencje regulaminowe tutejszych mieszkańców". Tym razem opuścili. Mam pewne podejrzenia, co do przyczyn ich zachowania. A wy co o tym sądzicie? Zamierzam z tego zrobić filmik w nawiązaniu do notatek. Szkoda tylko, że w pośpiechu nie zabrałem dyktafonu. Zresztą byłem święcie przekonany, że na takie zaproszenie czekają może kilkaset godzin.