Ciężko powiedzieć mi jak To wszystko się potoczy.
Ale może od początku - jestem pionierem stałym i sługą pomocniczym, w którego wierzy naprawdę duża ilość braci w całym obwodzie.
Dostaje mnóstwo różnych „przywilejów” od organizacji, a rodzina zawsze pchała mnie w to co dziś wiele zindoktrynowanych osób nazywa: „prawdą”.
Od jakichś pół roku zacząłem myśleć poważniej jeśli chodzi o przyszłość.
Mimo że mam dobrze płatną pracę i dość wysokie stanowisko jak na swój 20-letni wiek to wiem że to co mam teraz jest chwilowe - nie wiadomo jak firma zachowa się np. Za 10 lat.
Jestem świadom tego że wykształcenie które posiadam (czyt. po liceum), jest bardzo ryzykowne, jeśli chodzi o To co będzie ze mną dalej.
Dlatego mimo wszystkiego co mówią inni chce pójść na studia.
Wybieram kierunek psychologiczny, i nie wiem czy robię to ze względu na to że wiem że żyje w sekto-korporacyjnym zamkniętym na klucz domu, czy po prostu ze względu na moje zainteresowania.
Chcę zmienić swoje życie, nie bać się o swoją przyszłość. Mając jakiś fach - który leży w kręgu moich zainteresowań będę mógł po paru latach powiedzieć że w super sposób przedłużyłem sobie dzieciństwo - że nie dałem zjeść się amerykańskiej sekcie.
Nie zrozumcie mnie źle - bardzo cenie To co chcieli mi zawsze przekazać rodzice - i wcale nie uważam że robią źle że są ŚJ. Każdy wybiera swoją ścieżkę życiową. I choć ja w miejscu w którym stoję uważam się za osobę także „zindoktrynowaną”, to mam zamiar stopniowo z niej odchodzić.
Jest to ciężkie, ale wiem że przyniesie to dużo pożytku bo podobno „lepiej późno niż wcale”.
Nie chce żyć całe życie w kłamstwie, mam otwarty umysł na wiele wierzeń, na ludzi.. nie potrafiłbym nie rozmawiać z kimś kto jest moim przyjacielem, a zostałby wykluczony i otwarcie mówię to innym.
Nie wiem co sądzicie o tym wszystkim
Zapraszam do dyskusji.