Cześć Wszystkim!
Nie jestem już ŚJ od 14 lat. Przeszlam przez wszystkie prawie szczeble kariery w organizacji, mierzone jakąkolwiek zdolnością do takiej kariery. Od głosiciela do pioniera. Nie dotarłam tylko do specjalnego. O moich lękach i bólach zaraz po odejściu nie chcę mówić, bo radzę sobie z nimi na swój sposób po dziś dzień, zwłaszcza że mam tam trochę rodziny jeszcze zamroczonej.
Zanim się zarejestrowałam na forum poczytałam sobie źródła (listy, publikacje itp.) zamieszczane przez użytkowników, przeznaczone najczęściej tylko dla wybranych. Powiem krótko, REWELACJA! Woda na mój młyn! Dziękuje wam za to, to bardzo wciągające.
2 lata temu przeczytałam też książkę R.Rienta "Świadek", i też polecam.
Po przeczytaniu zwłaszcza "Paście trzodę" byłam w szoku. 3/4 książki o postępowaniu z wykluczonymi. To tak jakby starsi nie robili nic innego tylko byli w ciągłej gotowości, bo nie wiadomo "komu odpali".
Ale ja nie o tym. Świadków są tysiące i co któremuś "odpala" i postanawia odejść. Może zrobić to tak jak ja: napisać list i już. Bezboleśnie, bezproblemowo. Może też pójść "na noże" i wówczas zaczynają się komitety, sądy i inne cyrki. Przypuszczam, że zamienia się to w dramat w trzech odsłonach, cierpi wtedy wiele osób. Ja odeszłam, odłączyłam się, jestem wykluczona, ale nie jestem odstępcą. Gdy spotykam się z rodziną ŚJ, wyraźnie nie życzę sobie rozmów o religii, żadnych absolutnie. O dziwo jadają ze mną, rozmawiają. To surrealistyczna sytuacja.
Na razie tyle. Pozdrawiam wszystkich byłych ŚJ i przyszłych wykluczonych!
PS. Nie jestem agentem WTS, jestem poganką!
))