Straciłam na takie puste bytowanie wiele lat i to już się nie wróci...
To ja straciłam wiele lat na układanie sobie życia po organizacji. W organizacji o dzieciach nie myślałam, bo lepiej poczekać z tym do raju, ale jak ją opuściłam, to spadło na mnie wiele problemów, z którymi sobie nie radziłam, bo w organizacji oduczyłam się radzić sobie z problemami. Tam faktycznie się infantylnieje, przejmuje się taki dziecinny sposób myślenia: "o nic się nie martw, dużo głoś, a Jehowa rozwiąże twoje problemy". Tymczasem twarda rzeczywistość dała o sobie znać i wiele lat minęło, zanim nauczyłam się radzić sobie z tymi problemami, zanim jako tako się poukładało. A potem było już za późno.
Jako SJ podjęłam jeszcze kilka innych niekorzystnych dla siebie decyzji, ale braku dzieci najbardziej nie mogę przeboleć.
Niedawno przeczytałam, że na dzieci tak naprawdę rzadko kiedy jest dobry czas: a to brak pracy, a to brak mieszkania, a to zdrowie szwankuje, ale jak to się odkłada na później, to może okazać się, że dobrego czasu nigdy nie będzie. U mnie teraz nastał dobry czas w życiu, ale co z tego, jak na potomstwo już za późno.