nigdy bardziej nie czułam się członkiem rodziny jak właśnie dziś. przytulali mnie i zapewniali o swojej miłości.
i zaprosili do częstszego kontaktu
Cytuje tylko ten drobny fragment Pani listu, gdyż w mojej opinii to akurat clou naszych relacji z osobami pozostającymi, czy wahającymi się czy pozostać w organizacji.
Zawsze gdy mam okazje, daje to do zrozumienia i swojemu synowi - aktualnie budującemu (gdzieś tam) jakąś nową salę królestwa.
My mówimy (w pewnym skrócie), iż nie musisz zasługiwać na naszą miłość.
Masz ją, niezależnie od tego czy jesteś SJ czy nie jesteś.
Powód jest prosty: jesteś naszym synem, córką, bratem, siostrą, mamą czy tatą.
Bardzo współczuje Pani Wenus.
Myślę, że bardzo przytomna rada Nemo, napotkała jej obawy nie dlatego, że jest niesłuszna.
Pani Wenus kocha, a kochać to przede wszystkim nie ranić.
Nie palić mostów, choćby widoki na pojednanie wydawały się dziś kompletnie nierealne.
Swoją szosą, po lekturze wielu osobistych wątków na tym forum - choć zdanie o SJ mam wyrobione już od 30 lat - jestem jeszcze bardziej przybity.
Moja znajoma, którą teraz nazwę świętą niewierzącą powiedziała mi kiedyś:
Kto przestaje być przyjacielem - nigdy nim nie był.
Co ten org robi z normalnymi ludźmi, że zamieniają się w bezduszne pacynki ?
Pani Wenus ma 23 lata.
Może nie wiedzieć, że jej życie ledwo co się zaczęło.
Wszystkiego dobrego !
MJM