CD.. Niektórzy z Was wiedzą jak to jest być 'wychowany w prawdzie', ciągła gonitwa za przywilejami, za kolejnymi zadaniami. Jako młody nosisz mikrofon na zebraniu, pomagasz w szatni na Pamiątce, podajesz emblematy, masz wywiad na zgromadzeniu obwodowym czy specjalnym, jesteś lektorem na Strażnicy, i wiele innych... Często to właśnie tak cie nakręca, że uczestniczysz w tym "wyścigu szczurów" sam prosząc się o kolejne 'przywileje'. Tak właśnie było ze mną. Nie powiem, że wówczas nie byłem szczęśliwy. Owszem na tamten moment mojego życia - tak. Podobało mi się nawet to. Szczerze starałem wywiązać się najlepiej jak mogłem z zadań. Często też brałem punkty w tzw. zastępstwie na zebraniu TSSK, nigdy nie odmówiłem, nawet jak do przygotowania miałem 5 minut. Mając lat naście i nie widząc nic ponad ORG, to było moje życie. Ale wtedy również pojawiły się pierwsze rysy na tej świętej org. Widziałem jak niektóre dzieci braci starszych, rzeczywiście starają się być 'przykładem' a z drugiej strony widziałem jak inni mieli to w d... i było też OK. Widziałem jak jeden starszy potrafi zrujnować życie rodzinie drugiego starszego, odczułem na sobie zazdrość i niesprawiedliwość starszych. Poczułem się poniżony i totalnie zlekceważony, zignorowany w sytuacji gdy jako nastolatek chciałem wyjaśnić sprawę z nadzorcą przewodniczącym zboru, który wobec mnie zachował się niesprawiedliwie, a który na omówione spotkanie po prostu nie przyszedł!!! Następnego dnia nawet przepraszam nie powiedział i nie zaproponował nowego terminu. Kanalia. Możecie sami się domyślać jak szalało moje serce gdy udawałem się na to spotkanie - a jego nie było. Mimo wszystko nadal robiłem co mogłem w dziele dla Jehowy. Bo przecież nie służymy ludziom. CDN