Dla mnie to jest trochę głupota no bo jaki to jest ich owoc? jakie to są ich godziny i ich udział w służbie? czy ktoś za Ciebie się zgłaszał? czy ktoś za Ciebie odpowiadał na zebraniach? czy ktoś za Ciebie studiował? czy przygotowywał się na zebranie do strażnicy czy punktu w szkole teokratycznej?Robiłaś to wszystko sama.Myślałaś, że robisz to dla Boga i to dodawało Ci skrzydeł.To był Twój własny trud włożony w poznawanie Boga ( zostawmy na razie to,że poznawałaś nie Boga a strażnice)Gdybyś nie chciała tego robić to byś im zamknęła drzwi przed nosem albo nie interesowała się tym wcale i to byłoby dla nich wszystkich widoczne.To był twój własny trud a osoba która z kimś studiuje po prostu sobie ten cudzy trud przywłaszcza rozlicza na godziny i wpisuje na karteczki.Jak w przedszkolu dzieci biegają za panią z rysunkiem tak Świadkowie Jehowy biegają za starszymi czy tam kimś innym z karteczkami z owocem.A właśnie komu zdaje się ten owoc? bo nawet nie wiem?Nigdy mnie to nie interesowało raczej irytowało chociaż obserwowałam tę ich dziecinadę ze zdumieniem.Kiedyś nawet powiedziałam jednej nieochrzczonej głosicielce żeby nie zdawała owocu ze służby bo to jest głupie i stwierdziłam, że Jehowa na pewno wie ile godzin była w służbie bo przecież ją w tej służbie widzi skoro jego oczy są zwrócone na całą ziemię.Przyznała mi racje i nie zdawała owocu dopóki starszy jakoś tam jej do tego nie przekonał.Aż dziw , że mnie wtedy nie wezwali na czwartą rozmowę pod tytułem zaufaj Jehowie.Jak myślicie kto na mnie kablował, że miałam co najmniej trzy rozmowy w tym temacie? a może to standard i wszyscy zainteresowani to mają?
To byłaś niepokorną zainteresowaną puma
Godzinki sobie nabijali, no bo w końcu mnie nauczali!
A jeszcze dodam jaka to była zaradność z ich strony. To nie była jedna godzinka na tydzień... nie. Jak szłam na studium, to tam spędzałam nawet i 4 godziny. No bo jeszcze jakiś film teokratyczny mi puszczali... i zegarek głoszenia tykał...
A ja byłam zachwycona, że oni tacy gościnni i mnie tak szybko wypuścić nie chcą!
Ja bezsens liczenia godzin zauważyłam dość szybko. To było już chyba wtedy, gdy pierwszy raz podjęłam slużbę pionierską. Zobaczyłam wtedy, że nie są najważniejsze przeżycia duchowe w takiej służbie... tylko liczenie godzin!
Byłam jeszcze pionierką pomocniczą kilka razy, ale ostatecznie zarzuciłam to chyba jakieś 5 lat przed odejściem z organizacji. Właśnie przez dostrzeżenie BEZSENSU liczenia godzin!
P.S. Liczenie godzin ma ogromny sens dla Ciała Kierowniczego. Nie tylko z powodów statystycznych. Liczba godzin pokazuje bowiem stan duchowy Świadka. A ponadto... CK obawia się, że gdyby zaprzestano raportowania godzin, to Świadkowie masowo przestawaliby głosić (lub głosiliby znacząco mniej!).
To jest korporacja! Tu się liczą WYNIKI!
-------------------------------------------------------------------------------------
Z życia Odstępcy:
- Wchodzę do piekarni po chleb i nie czuję przymusu, żeby głosić ekspedientce ani dawać jej traktatu!
- Rozmawiam z koleżanką "ze świata" i nie czuję przymusu żeby jej głosić "dobrą strażnicową nowinę", aby ją wybawić przed Armagedonem. Ponadto gdy w rozmowie schodzimy na tematy religijne, nie muszę zerkać na zegarek, by zacząć liczyć czas głoszenia nieoficjalnego!
Dla człowieka spoza zboru tak zachowują się świry... A dla Świadków to jest codzienność!