Witaj,
Przede wszystkim wiedz że nie jesteś sama w swoich odczuciach, takich osób jest o wiele wiele więcej. Piszesz że Ci jest bardzo trudno - wierzę bo bardzo trudno jest wszystkim, którzy mieli kontakt z organizacją, i bardzo trudno jest tym wszystkim którzy tam jeszcze są. Nie każdy się do tego przyzna ale ludzie w organizacji są bardzo przeciążeni, zmęczeni i niejednokrotnie wypaleni, wprost proporcjonalnie do swojego zaangażowania. Ja kiedyś bardzo mocno sie angażowałem i wiem że uczucie wypalenia potem jest ogromne (dlatego coraz więcej starszych rezygnuje i bardzo trudno jest znaleźć organizacji następców, tak na marginesie) Bardzo trudno jest być ŚJ (w szczerej rozmowie usłyszysz to od ŚJ) i bardzo trudno jest odejść, bo nie wiadomo na początku co dalej.
Piszesz tak:
1. Zaczęłam bać się Armagedonu, a w momentach kiedy jest on dla mnie śmiesznym wymysłem, boję się śmierci, faktu, że po 60, 70, 80, 90 latach życia po prostu umrę.
2. Mam wyrzuty sumienia. Mimo, że chłopak czasem zażartuje na temat "prawdy", szanuje mnie i jest gotowy iść na ustępstwa w pewnych kwestiach. On nie wyznaje żadnej religii, więc jest delikatnie prościej.
3. Mam wyrzuty sumienia - zastanawiam się, czy to moja decyzja, czy "wpływ świeckiego chłopaka", jak zapewne nazwałyby to osoby w zborze. Przecież przed tym mnie przestrzegali!
4. Boję się, jak wychowamy swoje dzieci. Nie chcę, by obchodziły święta, kwestie w szkole... on im nie odmówi. Ja, nawet jeśli nie będę Świadkiem, czuję, że nie będę chciała. - ta myśl jest najgorsza. On mnie poznaje jako osobę, która raczej odsuwa się od organizacji i nie trzyma się zasad - urodziny, itp. Podczas gdy ja sama nie wiem kim będę w przyszłości.
5. Cały czas mam w głowie słowa "pobieraj się tylko w Panu" i informację, że taki związek jest łamaniem prawa Bożego. Do tego dochodzą kwestie praktyczne...
6. Co prawda część kwestii mi się nie zgadza, wiele mi nie pasuje, ale są pytania, na które nie mogę znaleźć odpowiedzi nigdzie indziej, mimo, że uporczywie próbuję.
Czytaj Biblię, np. Nowy Testament po prostu, tak jak jest napisany. Po jakimś czasie zrozumiesz że to Chrystus indywidualnie osądzi każdego z nas, a nie człowiek kimkolwiek by on nie był. To czy będziesz żyć wiecznie zależy od Jezusa i Twojej wiary w niego a nie od ludzi.
Armagedonu się nie bój - Bóg i Chrystus umieją odróżnić prawych od nieprawych.
Jak będziesz czytać Słowo Boże, a zwłaszcza Nowy Testament, będziesz wiedziała co zrobić w kwestiach które Cię nurtują, bo Twoje sumienie przed Bogiem podpowie Ci co masz zrobić. Tylko jeden warunek - niech Biblia przemawia do Ciebie wprost, bo nie wszystko co czytamy w Strażnicy i w wielu innych wydawnictwach też się z nią zgadza. Biblię może zrozumieć każdy i po jakimś czasie wiadomo już co robić i jak żyć.
Doktrynalnie też w organizacji nie zgadza się wszystko i to niekiedy w dosyć istotnych kwestiach niestety - więc tym bardziej warto czytać Biblię taką jaka ona jest.