Dobry Wieczór Wszystkim
Wpadłam na tek wątek i mam ochotę wypowiedzieć się choć odrobinę
Iskry na start, rozsądek na całe życie - tak to zaczęło się u mnie - kiedy poznałam swoją drugą połówkę , dzisiaj męża.
Z mojego doświadczenia - motyle w brzuchu pojawiają się przez pierwsze kilka miesięcy.
Piękny czas , ale na swój niejako półrealny, trochę naiwny sposób. To czas , kiedy czuje się do siebie ogromne przyciąganie i patrzy się na siebie przez wpół zamglone, ale mało widzące oczy (to także z mojego doświadczenia jeszcze zanim poznałam swojego męża).
Nie zawsze też związki z dużą dozą namiętności, wzajemnej fascynacji, w których odczuliśmy zapach miłości, kończą się szczęśliwie.
I tutaj - uważam , że potrzebny jest rozsądek. Zaczynamy dostrzegać też wady drugiej strony (każdy je ma) , analizujemy , odpowiadamy sobie na wiele pytań , być może rodzą się też w nas jakieś wątpliwości.
Ja wątpliwości żadnych nie miałam odnośnie mojego męża
Mieszkaliśmy też razem przed ślubem około roku i uważam to za dodatni aspekt mojego życia.
Chciałabym jeszcze uwzględnić to , że małżeństwo z rozsądku niekoniecznie / nie zawsze oznacza - z wyrachowania (przykład : materializm) , w moim przypadku to przede wszystkim poczucie bezpieczeństwa , wzajemny szacunek , troska , zaufanie itp.
Jestem też osobą którą jest bardzo łatwo zniechęcić dlatego też patrzenie przez różowe okulary szybko znika z moich oczu z czego bardzo się cieszę.
Łatwo jest kogoś kochać gdy wszystko się układa , prawdziwy test nadchodzi , gdy coś zaczyna się psuć.
Miłość a fascynacja / zauroczenie to wg mnie coś innego.....