Jak wiadomo organizacja przestrzega, że świat to samo zło. W Strażnicach często podaje się przykłady osób, które opuściły organizację i wtedy np. wpadły w złe towarzystwo, nałogi, długi, niechciane ciąże, choroby i wszystkie nieszczęścia świata. Dopiero jak wracają to wychodzą na prostą.
Zrobiłam małą rewizję wśród osób z mojego otoczenia, które odeszły i zatrważa mnie fakt, że najbardziej nazwijmy to 'staczają się', osoby, które nadal mentalnie tam tkwią. Nie czytałam historii tu na forum i nie znam odstępców, których życie to równia pochyła przez np. nałogi, przestępstwa itp. Natomiast znam przypadki wykluczonych, którzy uwikłali się w niefajne rzeczy, ale jak z nimi rozmawiam to są nadal święcie przekonani, że to prawda i całe ich nieszczęście wynika z oddalenia się od zboru oraz oczywiście chcą wrócić.
Stąd mój wniosek, że na prostą po tej sekcie można wyjść tylko drogą odstępstwa
Jeśli nadal wierzysz w orga to rzeczywiście Strażnice mają rację, nie wytrzymujesz presji i...się staczasz
Oczywiście wniosek trochę przesadzony i z lekkim przymrużeniem oka, ale może znacie też takie typowo strażnicowe sytuacje, że ktoś odszedł, nadal wierzył , ale poszedł w tango, a jak wrócił wszystko mu się wyprostowało.
Ja znam mnóstwo takich osób, których w ryzach trzyma jedynie organizacja, inaczej wystrzeliliby jak z procy. Natomiast nie spotykam takich przypadków u osób wolnych już od tego mentalnie. Nie chcę przesadzić i budować fałszywego obrazu życia odstępców, jako pasma nieustających sukcesów, bo życie się różne każdemu układa, pewnie zdarzają się i tu różne przypadki. Ale czy nie uważacie że coś jest na rzeczy?